Thursday, January 10, 2013

Just think. A magic lamp could give you gold, silver...


We're back. It's good to be home, being sick while on the road sucks. I took it easy, replaced local beer with Dayquil and still was ready to fold at 9pm (in New Orleans, shame on me!).

We're home and things immediately look up. Even the discoveries we made upon arriving (the heating broke, surprise!!! the cat barfed on the bed, surprise!!!) did not faze me.

The blog is always behind life but now it's even more so than ever before. I still want to share pictures from Ethiopia with you, there are shots from Scotland and Iceland awaiting their turn, and the most recent ones, from our snotty (as in nose, not attitude) trip to the South. In the meantime, another post from Baltimore. Getting these pictures ready took my mind off of catastrophic thoughts during our flights yesterday (but only slightly).


Wróciliśmy. Dobrze być w domu, w podróży kiepsko się choruje. Człowiek się oszczędza, zamiast lokalnego piwa raczy się Gripexem, a i tak wysiada z wyczerpania o 21. (w Nowym Orleanie! wstyd!).

Jesteśmy w domu i od razu mi lepiej. Nawet czekające na nas niespodzianki (wysiadło ogrzewanie, surprise!!! kot puścił pawia na łóżku, surprise!!!) nie były w stanie zepsuć powrotu w pielesze.

Blog zawsze jest nieco do tyłu za życiem, ale tak do tyłu jak jest teraz jeszcze nigdy nie był. Chcę pokazać Wam resztę zdjęć z Etiopii, w kolejce czekają też foty ze Szkocji i Islandii, no i z tej ostatniej obsmarkanej wycieczki na Południe. A tymczasem jeszcze jeden post z Baltimore, przygotowanie tych zdjęć odciągnęło mnie od katastroficznych myśli podczas wczorajszych lotów (ale tylko trochę).


It turned out that Polish-German friendship was possible when I met Kristian. He studies library science and was doing his internship in Baltimore. Kristian took me to a beautiful 19th century Peabody Library, often referred to as 'cathedral of books'. I had the opportunity to wander around all the nooks and see the collections, which is pretty special as only the ground floor is open to ordinary mortals.

Przyjaźń polsko-niemiecka okazała się możliwa kiedy poznałam Kristiana, który studiuje bibliotekarstwo i odbywał kilkumiesięczny staż w Baltimore. Kristian zabrał mnie do przepięknej dziewiętnastowiecznej Biblioteki Peabody, określanej często mianem 'katedry książek'. Miałam okazję poszwędać się po wszystkich zakamarkach i obejrzeć zbiory, co jest wyjątkową sprawą, bo ogólnodostępny jest jedynie parter.

Despite a quite deterrent rental price ($6000), a lot of weddings are held at the library. The rules specify what can not be brought to the weddings: red wine, candles, helium balloons, potted plants, beer kegs, birdseed, rice and confetti.
Pomimo odstraszającej ceny ($6000) w bibliotece odbywa się wiele wesel. Regulamin precyzuje czego nie może na weselu być: czerwonego wina, świeczek, balonów z helem, roślin doniczkowych, beczek z piwem, siemienia, ryżu i confetti.

Kristian.

The library is known for its collection of rare editions of Don Quixote.
Biblioteka jest znana ze swojej kolekcji rzadkich wydań Don Kichota.

Later we went to the top of the local World Trade Center to see the panorama of Baltimore. Next time I go, I'm bringing snacks and binoculars!
Potem wjechaliśmy na szczyt lokalnego World Trade Center żeby zobaczyć panoramę Baltimore. Następnym razem zabieram ze sobą jedzenie i lornetkę.


12 comments:

  1. aaa,miec takie stare wydanie don quijote ,awww (niedoszla hispanistka wyje z bolu),w ogole cudnosc ta biblioteka,moglabym pracowac w takim miejscu do konca zycia

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, ta biblioteka jest wyjątkowa. Od kiedy została przejęta przez Uniwersytet Hopkinsa, stała się biblioteką gromadzącą zbiory specjalne, czyli wyjątkowe (stare, rzadkie, kosztowne) wydania. Żałuję, że światło było w niej słabe do zdjęć, niektóre egzemplarze to były ręcznie ilustrowane cuda.

      Delete
  2. Chcę tam zamieszkać! Może być w komórce na miotły...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podejrzewam, że dyrekcja, która nakazuje kończyć wesela przed północą (a zaczynać o 20.) i nie pozwala nawet weselnym fotografom na wejście choćby na pierwsze piętro mogłaby mieć problem z Twoją komórkową rezydencją ;)

      Delete
  3. wyjątkowe miejsce! ciekawe czy pachnie tam starymi ksiązkami:D lubie taki zapach bibliotek :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Klimat precyzyjnie kontrolowany, więc nie za bardzo. Ja też lubię, chociaż jak sobię pomyślę, że może ktoś przede mną czytał tę samą książkę na kibelku, to mi trochę przechodzi ;)

      Delete
  4. Droga Gosiu,
    przejrzałam całą wyprwe na bezdechu (dobra,coś tam oddychałam).
    Podziwiam! Wytrwałości w tych wszystkich histioriach i cierpliwości do ludzi tam mieszkających.
    Ja chyba bym nie dała rady.Serio.Sytuacje jak z filmów.
    Biblioteka - PRZEPIĘKNA!
    Musi robić niesamowite wrazenie na żywo.
    A mieszkają tam nietoperze?
    Byłam kiedys w bibliotece w Coimbrze i tam mieszkały :)
    ż

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mówisz o Etiopii? Trochę postów jeszcze będzie, ale bardzo dziękuję. To był chyba najtrudniejszy emocjonalnie wyjazd jak do tej pory, ale wróciłabym bez zastanowienia.
      Biblioteka przeszła niedawno renowację, więc jeśli były, to już nie ma. To musiało robić niezłe wrażenie! A nietoperzowy smrodek był? W egipskich piramidach nietoperze smrodzą okrutnie.

      Delete
  5. Hym ktoś puścił pawia powiadasz ?:)
    Twoje zdjęcia i relacje będą mnie zadziwiać. Wiem, że mówiłam to tyle razy, że hohohoho ale Twoje zdjęcia, opisy mnie inspirują. Fajnie, że prowadzisz tego bloga. I chcę aby w życiu wiodło Ci się jak najlepiej ;)
    Schone Grusse aus Deutschland ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hehe, nasz kot jest mistrzem w zostawianiu wypluwek w najmniej oczekiwanych miejscach - ostatnio udekorował mi conversy.
      Wielkie dzięki, niezwykle mi miło. Danke schön!

      Delete
  6. Pracownicy na koniec dnia roboczego, nakrywają meble materiałami.
    Wtedy nietoperze mogą zrzucać swój "gruz" gdzie popadnie, nienarażając mebli na zniszczenie.
    Dodatkowo wszyscy żyją w zgodzie.
    Nietoperze w zamian za gościne wyjadają robactwo zagrażające zbiorą bibliotecznym:)
    Smrodku nie było. Może zimą mniej wietrzą i czuć ;)

    ReplyDelete
  7. A ja się zachwycałam biblioteką uniwersytetu warszawskiego... :)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?