In my early youth, I was not too keen on Polish cars. In kindergarten, my automotive taste was already formed and I was madly in love with a boy whose dad had a BMW (later on I discovered in was not the case and so our relationship was doomed to fail).
In elementary school, I suffered terribly when I had to ride with my uncle who had a Polish car, a Syrena. What a humiliation it would be to be seen in it! To avoid social ruin, I wore a rabbit mask on such occasions.
Everything changed when I was a senior in high school and almost bought a Warszawa. I'm not quite sure how I was going to drive it since I had no license, but the price was a steal, and the car was a beauty.
Since seeing the collection at the Museum of Municipal Engineering, I've been bitten by a Polish car bug yet again. I've been dreaming about getting just any old Polish car BUT a Maluch (3rd pic from the bottom), and Lee had been dreaming about getting no other old car BUT a Maluch.
We wczesnej młodości nie przepadałam za polskimi samochodami. Już w przedszkolu miałam wyrobiony motoryzacyjny gust i obdarzałam gorącym uczuciem współprzedszkolaka, którego tata miał BMW (potem okazało się, że tata miał tylko Poloneza, więc nic dziwnego, że związek nie przetrwał).
W podstawówce cierpiałam niezmiernie kiedy musiałam gdzieś pojechać z wujkiem, który miał Syrenkę. To dopiero był obciach! Z towarzyskiej ruiny ratowała mnie maska królika, którą zakładałam na te okazje.
Wszystko zmieniło się pod koniec liceum, kiedy nieomal kupiłam Warszawę. Nie jestem pewna jak chciałam nią jeździć bez prawa jazdy, ale cena była okazyjna, a perspektywa posiadania takiego cuda bardzo kusząca.
Po obejrzeniu zbiorów Muzeum Inżynierii Miejskiej znowu choruję na stary polski samochód, jakikolwiek, oprócz Malucha. Lee natomiast nieodmiennie od lat choruje na Malucha właśnie.