Sunday, January 24, 2010

Day 125 / Dzien 125.

We've arrived in Central, SC. Had the same feeling of excitement driving through the town as we had leaving it 4 months ago. It's good to be back.

125 days.
22 states.
6 provinces.
Over 15,000 miles.

Being on the road teaches you a lot about your travel companion. It teaches you a lot about yourself. It gives you a new perspective. It helps you find a new appreciation for things taken for granted.

Here's to travels, cheers!


Dojechalismy do Central w Poludniowej Karolinie. Jadac przez miasteczko czulismy podobne podekscytowanie jak wtedy, kiedy je opuszczalismy 4 miesiace temu. Dobrze tu znowu byc.

125 dni.
22 stany.
6 prowincji.
25 tys. km.

Bycie w drodze uczy cie wiele o twoim towarzyszu podrozy. Uczy cie wiele o samym sobie. Daje ci nowa perspektywe. Pozwala na nowo docenic to, co wydawalo sie oczywiste.

Za podroze, na zdrowie!



Day 124 / Dzien 124.

Tennessee is not that big but it sure is long. It took us about 8 hours to drive from Memphis to Kingsport, where Lee's mom lives. I can't believe that we'll be home tomorrow!

Tennessee nie jest takie wielkie, ale za to jest strasznie dlugie. Przejechanie z Memphis do Kingsport, gdzie mieszka mama Lee, zajelo nam okolo 8 godzin. Nie moge uwierzyc, ze jutro bedziemy w domu!

Day 123 / Dzien 123.

Tonight Lee had a boys' night out with his friends and I had a girls' night in with my sister-in-law. After four months of being inseparable, we happily welcomed a chance to get away from each other.

Dzisiaj Lee mial 'meski wieczor' w barze, a ja 'damski wieczor' w domu z moja szwagierka. Po czterech nierozlacznych miesiacach, chetnie przystalismy na okazje bycia osobno.



Day 122 / Dzien 122.

Today Lee's long anticipated reunion with his Memphis friends finally happened. It turned out that Christmas was a perfect time to get in town - everybody's here for the holidays. We met over at his friend's house before heading to a sports bar for an evening full of high school stories.

Dzisiaj w koncu doszlo do skutku wyczekiane od dawna spotkanie z przyjaciolmi Lee z Memphis. Okazuje sie, ze wybralismy dobry moment na wizyte w miescie - wszyscy zjechali sie na przerwe swiateczna. Umowilismy sie w domu jednego z przyjaciol, skad razem pojechalismy do typowego baru sportowego. Wieczor pelen byl opowiesci z czasow liceum.



Day 121/ Dzien 121.

A day of family fun. We ate and drank too much, watched The Hangover, played bingo, and stayed up late. Happy holidays!

Dzien rodzinnej rozrywki. Jedlismy i pilismy za duzo, obejrzelismy Kac Vegas, gralismy w bingo, i poszlismy spac bardzo pozno. Wesolych Swiat!

Saturday, January 23, 2010

Day 120 / Dzien 120.

We made it to Memphis. We didn't plan it, but it just happened that we arrived on Christmas Eve. Lee and I don't celebrate Christmas but it's always good to be with family. We're staying with Lee's brother Dave, sister-in-law Rachel, and niece Emma.

Dotarlismy do Memphis. Nie zaplanowalismy tego, ale tak sie zlozylo, ze dojechalismy w Wigile. Ja i Lee nie obchodzimy Swiat, ale zawsze dobrze jest byc z rodzina. Zatrzymalismy sie u brata Lee Dave'a, jego zony Rachel i corki Emmy.

Day 119 / Dzien 119.

Another long day of nothing but driving. We made our way through two thirds of Texas, all of Oklahoma and a good chunk of Arkansas.
In Oklahoma, on a 15 mile stretch of Interstate 40, we counted 15 dead deer. Nobody removes the bodies, and they lie along the road, in various stages of decay. I can't imagine what it would be like to be driving it in the summer.

Kolejny dzien w calosci spedzony w drodze. Przejechalismy przez dwie trzecie Teksasu, cala Oklahome i dobry kawalek Arkansas.
W Oklahomie, na 24-kilometrowym odcinku Autostrady 40, naliczylismy 15 martwych saren. Nikt nie usuwa cial, wiec leza one wzdluz drogi, w roznych stadiach rozkladu. Nie moge sobie wyobrazic jazdy tamtedy w srodku lata.



Day 118 / Dzien 118.

I fucking hate Texas. I hate how everything is bigger, more wasteful, more in your face. "99 cent cheeseburger" sign, next to a cattle farm that keeps their cows outside, in freezing cold, with no room to move, standing in their own shit, ankle deep.
It's not just Texas. I'm frustrated with the country, I'm frustrated with it all. With capitalism, with commercialism, with styrofoam cups, with "I deserve...", with "It's my right...", with 12-packs of Coca-Cola individually poured in 12 small plastic bottles, with Christmas decorations out a day after Thanksgiving, and with air-filled Santa on a air-filled motorcycle at front of every fifth house.
After 118 days of being on the road, today I finally felt tired. Of everything. I guess good thing we're heading back. We already drove through all of New Mexico and a third of the damn Texas.

Nienawidze pieprzonego Teksasu. Nie cierpie, ze wszystko jest wieksze, bardziej marnotrawne, bardziej 'prosto w twarz'. Znak "Cheeseburger za 99 centow" tuz obok farmy miesnej, ktora trzyma krowy na zewnatrz, na wielkim mrozie, w takim tloku, ze nie moga sie z miejsca ruszyc, stojac po kostki we wlasnym gownie.
To nie tylko Teksas. Jestem sfrustrowana calym krajem, mam tego wszystkiego dosc. Kapitalizmu, komercjalizmu, styropianowych kubkow, "Nalezy mi sie..", "To moje prawo...", dwunastopakami Coca-Coli nalewanej do dwunastu malych plastikowych butelek, swiatecznymi dekoracjami w dzien po Swiecie Dziekczynienia, nadmuchiwanych Mikolajow na nadmuchiwanych motocyklach przed co piatym domem.
Po 118. dniach w drodze, w koncu dzisiaj poczulam sie zmeczona. Wszystkim. Chyba dobrze, ze juz wracamy. Przejechalismy przez caly Nowy Meksyk i przez jedna trzecia cholernego Teksasu.



Clouds over Texas (and over my head).
Chmury nad Teksasem (i nad moja glowa).

Thursday, January 14, 2010

Day 117 / Dzien 117.

Spent the day at the Grand Canyon. And as wowed as I was by the Canyon itself, as appalled I was by what has been done to the South Rim. There has been so much talk about how wrong it was that Hualapai Indian tribe, who own a part of the Canyon, built a glass walkway (The Skywalk). Many claim that it's an eyesore in "otherwise pristine scenery." Pristine? Please! All the lodges on the South Rim, right on the edge, are not eyesores? And what about multiple parking lots lining the rim? (people can't be bothered to walk!)


After we left the National Park and it's crowds, we unexpectedly stumbled upon a place that offered all of the views and none of the nightmares. And for free too. If you're planning on exploring the area, let us know, we'll give you directions.

Later today, as we were making our way east, the scenery was changing very fast and every turn was bringing something exciting.


Spedzilismy dzien nad Wielkim Kanionem Kolorado. I bylam w rownym stopniu zachwycona samym kanionem, co zszokowana tym, co zostalo zrobione z jego poludniowym brzegiem. Tak duzo jest gadania o tym, jak niewlasciwe bylo zbudowanie przez indianskie plemie Hualapai, w ktorego posiadaniu jest czesc kanionu, szklanej platformy widokowej (Skywalk). Wielu twierdzi, ze to skaza na "poza tym nieskazonym krajobrazie". Nieskazonym? Litosci! A te wszystkie hotele, na samym brzegu, nie sa skaza? A co z licznymi parkingami wzdluz krawedzi? (nie mozna przeciez ludzi klopotac spacerem)

Po opuszczeniu Parku Narodowego i pozegnaniu sie z jego tlumami, nieoczekiwanie natkelismy sie na miejsce, ktore oferowalo takie same widoki i zadnych koszmarow. I w dodatku za darmo. Jesli ktos z was wybiera sie w te rejony, dajcie znac, to pokierujemy.


Pozniej, kiedy jechalismy na wschod, krajobraz zmienial sie bardzo szybko i kazdy zakret przynosil ze soba cos ekscytujacego.







These poor mules carry lazy visitors to the bottom of the Canyon and back. My heart broke at their sight.
Te biedne muly niosa leniwych gosci na dno kanionu i z powrotem. Ich widok zlamal mi serce.







Above and one below: This is the place I was talking about. Isn't it amazing?
Powyzej i jedno ponizej: O tym miejscu mowilam. Czy nie jest niesamowite?










Sunday, January 10, 2010

Day 116 / Dzien 116.

We drove, drove, and drove. Across the Hoover Dam and later on Route 66. The Hoover Dam is quite a monstrosity. Route 66... I don't know what I expected. Maybe signs of past importance and glory? Surprise, surprise, everybody is just trying to make a buck off the legend.

Jechalismy, jechalismy i jechalismy. Przez Zapore Hoovera, a pozniej po Route 66. Zapora Hoovera to monstrum. Route 66... Sama nie wiem czego sie spodziewalam. Moze sladow dawnej wagi i chwaly? Niespodzianka: wszyscy tylko probuja zarobic na legendzie.




The Hoover Dam.
Zapora Hoovera.


I actually liked this place on Route 66.
To miejsce na Route 66 akurat przypadlo mi do gustu.




Day 115 / Dzien 115.

I'm still not well but we can't afford to stay in hotels anymore.
We finally left Vegas. We're staying by the Hoover Dam and hoping to get to the Grand Canyon tomorrow.

Nadal nie czuje sie dobrze ale nie mozemy pozwolic sobie na dluzsze spanie w hotelach.
W koncu opuscilismy Vegas. Zatrzymalismy sie na noc nad Zapora Hoovera i mamy nadzieje jutro dotrzec do Wielkiego Kanionu.

Day 114 / Dzien 114.

Whatever it is, I've got it too. And it hit me harder than it hit Lee. We moved to a different hotel and Lee had to transport me on a wheelchair, I was so dehydrated and weak. At least Lee's feeling better.

Cokolwiek to jest, ja tez to mam. Na dodatek moje objawy sa jeszcze bardziej dotkliwe. Przeprowadzilismy sie do innego hotelu i Lee musial mnie przewiezc na wozku inwalidzkim, bylam tak odwodniona i slaba. Przynajmniej Lee czuje sie lepiej.

Day 113 / Dzien 113.

In case you were worried that Lee hasn't been sick in a while, ill Lee is back. He believes it's just common food poisoning from Ethiopian meal we had yesterday, I think it's norovirus. Either way, the night was rough and today we checked into a hotel. A close proximity of a bathroom is a key here!

Na wypadek jesli martwiliscie sie, ze Lee juz dawno nie byl niezdrow, nastapil powrot chorego Lee. On uwaza, ze to zwykle zatrucie pokarmowe wywolane etiopskim jedzeniem z wczoraj, ja mysle, ze to norowirus. Tak czy inaczej, noc byla ciezka i dzisiaj zameldowalismy sie w hotelu. Bliskosc lazienki jest teraz najwazniejsza!

Day 112 / Dzien 112.

We returned to reality today (but not before winning some money in roulette). A few days ago, when we were leaving the Joshua Tree National Park, the sink in our van broke and it was time to fix it before getting back on the road. We took care of that and also got some supplies. We're all set and we'll start heading towards the Grand Canyon in the morning.

Powrocilismy dzisiaj do rzeczywistosci (ale zanim to nastapilo, wygralismy troche pieniedzy w ruletke). Kilka dni temu, kiedy opuszczalismy Park Narodowy Joshua Tree, zepsul sie nam zlew w vanie i nadszedl czas zeby cos z tym zrobic przed powrotem na trase. Naprawilismy problem i zrobilismy zapasy. Jestesmy gotowi, rano ruszamy w strone Wielkiego Kanionu.

Thursday, January 7, 2010

Day 111 / Dzien 111.

You can't come to Vegas and not see a show. I was hoping to see the Cirque du Soleil and a burlesque but with our budget rapidly shrinking, we had to pick just one. Zumanity! The Cirque de Soleil and a burlesque all in one. It was incredible: sexy, funny, and the acrobats left us wondering if they were even human.

Nie mozna byc w Vegas i nie zobaczyc zadnego przedstawienia. Mialam nadzieje na Cirque du Soleil i na burleske, ale w zwiazku z naszym szybko kurczacym sie budzetem, musielismy wybrac tylko jedno. Zumanity! Cirque du Soleil i burleska w jednym. Bylo niesamowite: seksowne, zabawne, a akrobaci sprawili ze watpilismy czy naprawde sa tylko ludzmi.

Yesterday we were shocked to learn that it wasn't endorsed by a company promoting shows, hotels, and restaurants, whose agents are ever-present and chase you around the city offering various deals. At first they kept talking about how Vegas is a family vacation destination. We pointed out that they endorsed striptease shows. It turned out they didn't work with Zumanity because of its 'alternative lifestyle elements'. So it's OK to take your child to see even the sleaziest production, as long as it's heterosexual. Wow!

Wczoraj bylismy zszokowani odkryciem, ze Zumanity nie jest popierane przez firme promujaca przedstawienia, hotele i restauracje, ktorej agenci sa obecni wszedzie i scigaja ludzi po calym miescie naklaniajac do roznego rodzaju ofert. Poczatkowo tlumaczyli, ze to dlatego, ze Vegas jest miescem, do ktorego przyjezdzaja na wakacje cale rodziny. Zauwazylismy, ze wspieraja stripizy. Okazalo sie w koncu, ze nie wspolpracuja z Zumanity w zwiazku z 'elementami alternatywnego stylu zycia'. Czyli mozna wziac dzieciaka na nawet najbardziej rozwiazle przedstawienie, o ile jest ono heteroseksualne. No pieknie!

We went to a fantastic sushi buffet where we met a guy who we got into a fired up, few hours long debate with. We talked about politics, economy, and other topics that shouldn't be discussed over other people's dinner.

Poszlismy do fantastycznego bufetu z sushi, gdzie poznalismy faceta, z ktorym wdalismy sie w zaogniona, kilkugodzinna debate na temat polityki, ekonomii i innych spraw ktorych poruszanie nie przystoi przy obiedzie.



New York-New York hotel. You can see the roller coaster we rode yesterday.
Hotel New York-New York. To tym roller coasterem przejechalismy sie wczoraj.



I was equally disturbed and fascinated by fresh and aged meat display at this steakhouse.
Bylam rownie poruszona co zafascynowana gablota ze swiezym i podstarzanym na sucho miesem w tej restautacji specjalizujacej sie w befsztykach.





Paris Las Vegas hotel.
Hotel Paris Las Vegas.



Temptations, temptations.
Pokusy, pokusy.


Fountains of Bellagio.
Fontanny Bellagio.

Wednesday, January 6, 2010

Day 110 / Dzien 110.

So I finally rode a roller coaster for the very first time. It was everything I imagined: scary and gut twisting.
A reckless and mindless streak of spending our savings continued with the discovery of a kids games section at the New York-New York hotel. We blew a small fortune trying to win toys and electronics we didn't need.
Then we retired to our room to eat greasy pizza and watch TV and regroup before hitting casinos again.
Playing roulette repaired our finances. And that's what saved us. We went to dinner and when the time came to pay, it turned out that we maxed out our debit card. If it wasn't for the cash we had from gambling, I cringe thinking what would have happened.

W koncu mialam okazje przejechac sie rollercoasterem po raz pierwszy w zyciu. Bylo tak jak sobie wyobrazalam: balam sie okropnie i wykrecilo mi flaki.
Nasze nierozwazne i bezmyslne wydawanie oszczednosci bylo kontynuowane wraz z odkryciem sekcji gier dla dzieci w hotelu New York-New York. Wydalismy mala fortune probujac wygrac zabawki i elektronike, ktorych nie potrzebujemy.
Potem wrocilismy do hotelu zeby jesc tlusta pizze i ogladac telewizje nabierajac sily na powrot do kasyn.
Gra w ruletke podreperowala nasze finanse. I to nas ocalilo. Poszlismy na obiad i kiedy nadszedl czas zeby zaplacic, okazalo sie, ze wymaksowalismy nasza karte debetowa. Gdyby nie gotowka jaka mielismy z hazardu, skrecam sie na mysl co by sie stalo.

Day 109 / Dzien 109.

We checked into the Luxor, the famous pyramid shaped hotel (another successful Priceline bid!), won and lost money playing blackjack, walked the Strip, went to dinner at Wolfgang Puck's buffet at Bellagio (it was a bit disappointing), drank tequila at the Coyote Ugly, and got totally hammered. It's Vegas, baby!

Zameldowalismy sie w Luxor, slynnym hotelu w ksztalcie piramidy, wygralismy i stracilismy pieniadze grajac w blackjacka, przeszlismy sie po Strip'ie, poszlismy na obiad do bufetu Wolfganga Puck'a w Bellagio (ktory nas nieco rozczarowal), pilismy tequile w Coyote Ugly (slynna siec barow, w ktorych barmanki tancza na barze) i bardzo sie upilismy. Vegas, kotku!



View from our hotel room.
Widok z naszego pokoju.


Above and three pictures below: Christmas decorations at Bellagio.
Powyzej i na trzech zdjeciach ponizej: dekoracje swiateczne w Bellagio.





Many people were drooling over this pouring chocolate at Bellagio.
Wiele osob slinilo sie na widok tej lejacej sie czekolady w Bellagio.


The entrance to the Bellagio hotel.
Wejscie do hotelu Bellagio.





The least sinful sin to be committed in Vegas: shopping.
Najmniej grzeszny grzech do popelnienia w Vegas: zakupy.


Live billboards.
Zywe billboardy.


Monte Carlo Hotel.
Hotel Monte Carlo.


Us on top of Vegas.
My na szczycie Vegas.