Friday, April 4, 2014

A protective spell over the lake and its residents, and all those who seek a peaceful existence with our underwater ally.

Just as Scotland has its Loch Ness Monster, the States have their Champ from Lake Champlain. Legends? Delusions? Marketing efforts? Maybe. Or maybe not. Both Nessie and Champ are described as having a disproportionally small head on a massive, long neck, large body, and flipper limbs. That sounds like a plesiosaur, no? The world has been shocked before to learn that the okapi and the Komodo dragon were actual animals and not creations of mythologies/fables by pathological liars/visions of lunatics. So who knows, maybe one day we will learn that the lake boys had missed the memo to die millions of years ago and have been doing just fine all this time.

We were at Lake Champlain two weekends ago, while taking a first-time trip to Vermont. We did not get a glimpse of Champ but our blood turned into black pudding anyways when we spotted human tracks covering the surface of the lake all the way to the horizon. In late March. I do hope that after the thaw it will be Champ peaking out of the water and not somebody's swollen blue arm or leg.
Szkocja ma swojego Potwora z Loch Ness, a Stany mają Champa z Champlain. Legendy? Urojenia? Zabiegi marketingowe? Być może, a być może wcale nie. I Nessie, i Champ opisywane są podobnie - nieproporcjonalnie mała głowa na masywnej, długiej szyi, spore cielsko, płetwonogi. No wypisz wymaluj plezjozaur. Świat już robił wielkie oczy, kiedy na początku XX wieku okazało się, że okapi i waran z Komodo to prawdziwe zwierzęta, a nie wytwory mitologii/łgarstw patologicznych kłamców/przywidzeń wariatów. Więc kto wie, może kiedyś się okaże, że jeziorne chłopaki przegapili memo, że mieli wymrzeć miliony lat temu i mają się w najlepsze.

Nad jeziorem Champlain byliśmy dwa weekendy temu, przy okazji naszej pierwszej wizyty w Vermont. Champa nie wypatrzyliśmy, ale krew i tak ścięła się nam w kaszankę, bo odkryliśmy świeże ludzkie tropy pokrywające taflę jeziora aż po horyzont. Pod koniec marca. Mam nadzieję, że po roztopach z wody wynurzy się jednak Champ, a nie czyjaś wzdęta sina ręka albo noga.



More on Vermont to come.
Wkrótce więcej o Vermont.

8 comments:

  1. Sroga zima tam jeszcze chyba panuje, przynajmniej tak wygląda to na zdjęciach. Klimat fotografii świetny, zwłaszcza ostatnie zdjęcie bardzo mi się podoba.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki. W Bostonie trochę cieplej, śniegu już nie ma, sezon rowerowo-ławkowy już nieśmiało rozpoczęty!

      Delete
  2. Piękne miejsce, ale .. jaka zima! To w miarę świeże zdjęcia?!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Sprzed dwóch weekendów - jak na moje standardy, to jeszcze ciepłe!

      Delete
    2. o tym samym pomyślałam! "zima?!" :-) ja tu się cieszę już zapachem wiosny w powietrzu i otwarciem sezonowej cukierni z lodami !

      Delete
  3. Świetny blog, wspaniale, że go odkryłam i szkoda, że dopiero teraz - będę miała sporo zaległości do odrobienia, bo mam ochotę przeczytać wszystkie Twoje wpisy od początku do końca. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  4. Swietny blog, fotografie, Ciesze sie, ze tutaj trafilam. Pozdrawiam serdecznie:-)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?