Monday, January 20, 2014

Why don't you pick him up and give him a cuddle?

I find pleasure in looking at bugs. A slightly perverse pleasure - I like them dead, behind glass. Meeting them in a version without a pin through their guts brings the hysterics out of me.
The list of bugs I can live with (although I prefer not to) is short: flies, ants, lacewings, bees, and earthworms. 
Too bad that I'm more like Woody Allen than Gerry Durrell.
Czerpię przyjemność z oglądania robali. Perwersyjną nieco, bo oglądać lubię tylko te martwe, zza szyby. Spotkanie z robalami w wersji bez szpilki kończy się atakiem histerii.
Lista robali, z którymi mogę żyć (choć wolę nie) jest krótka: muchy, mrówki, złotooki, pszczoły i dżdżownice.
Niestety, bliżej mi do Woody'ego Allena, niż do Gerry'ego Durrella.

In elementary school, they always tried to push walking sticks on me to take home over the holiday breaks. No. Freaking. Way. Wam też w podstawówce próbowano wcisnąć patyczaka na przechowanie w czasie ferii? Niedoczekanie.

It both jumps far AND flies? You can't escape it.
I daleko skacze, i lata. Przed tym nie da się uciec...

You've probably heard of giant isopods? Since visiting the Harvard museum I haven't been able to stop thinking about them! I've been digging through the internet in search of new info. 
Here are a few of the most interesting bits:
1. They are related as closely to lobsters and shrimp as they are to pill bugs that live in our bathroom (and send Lee into panic mode).
2. They've been around, in pretty much unchanged form, for the last... 160 million years, since before Pangaea broke apart!
3. They are a huge fad in Asia - people pilgrimage to see them in aquariums and plush toys of giant isopods sell out like crazy.
4. Isopods can survive a long time without food. A specimen in the Japanese Toba Aquarium hasn't eaten in 4 years and his caretaker has tried all the tricks in his book to tempt him with the best morsels - all for nothing.
5. The largest ones measure about 2 feet (see this pic from the preview!). The hit of the internet are pictures of a giant isopod sitting next to a young cat. They are similar in size. The cat is less well-mannered though - bites the isopod on a leg.
Słyszeliście już pewnie o głębokomorskich równonogach, czyli gigantycznych isopodach? Od czasu wizyty w harvardzkim muzeum nie potrafię przestać o nich myśleć i cały czas grzebię w internecie w poszukiwaniu nowych informacji. 
Kilka najciekawszych faktów:
1. Są krewnymi zarówno homarów i krewetek, jak i pomieszkujących choćby w naszej łazience stonóg murowych (których panicznie boi się Lee). 
2. We niemal niezmienionej formie zamieszkują głębiny oceanów od... 160 milionów lat, czyli od czasów sprzed rozpadu Pangei!
3. Jest na nie moda w Azji - są atrakcją oceanariów, a maskotki gigantycznych isopodów sprzedają się na pniu.
4. Isopody mogą długo przeżyć bez jedzenia. Osobnik w japońskim akwarium Toba nie je od czterech lat, a jego opiekun staje na uszach i podrzuca mu najlepsze kąski - na próżno.
5. Największe mierzą ok. 60 cm (zobaczcie zdjęcie z zajawki!) Internetowe triumfy święcą zdjęcia isopoda siedzącego w towarzystwie młodego kota. Są podobnej wielkości. Kot jest gorzej wychowany - gryzie isopoda w nogę.

15 comments:

  1. U nas w podstawówce na ferie braliśmy chomika, patyczaka w życiu!! A co potworów z morskich głębin to wczoraj akurat czytałam o dnie oceanu na sadisticu. Zbieg okoliczności fest, bo tak to nie wiem kiedy ostatni raz zainteresowały mnie te kreatury z wody. Zobacz sobie http://www.sadistic.pl/wycieczka-na-dno-oceanu-vt207360.htm Rekin falbankowy wymiata, ale najgorsze i najbardziej creepy jest http://img.sadistic.pl/pics/2e280053bae5.jpg Bathynomus giganteus. Zresztą nie wiem, może lepiej nie patrz :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ciekawe. A Bathynomus giganteus to właśnie właśnie głębokomorski równonog! Zdarzyło mi się być na pokładzie nowoczesnej łodzi podwodnej (i pod pokładem łodzi na emeryturze), ale nadal czekam, żeby się taką łodzią przepłynąć, bo mi się głupio wydaje, że nie wiadomo co bym wypatrzyła w ciemnych głębinach.

      Delete
    2. Ale fajnie! Też bym chciała być kiedyś na pokładzie łodzi podwodnej a popłynąć jedną to już w ogóle masakra! Tak czy inaczej nie chciałabym zobaczyć tych kreatur na własne oczy, sam fakt, że żyją w oceanie, który jest totalnie niezbadany, że niby stanowią tak duży procent całego życia na ziemi i do tego tam nie ma światła - przyprawia mnie dreszcze (: Masakra.

      Delete
  2. Wielkosci kota?! sorrawa, wybieram kota, brrr...

    ReplyDelete
    Replies
    1. No ja też, ale właśnie grzebię w internecie w poszukiwaniu informacji gdzie takiego dużego isopoda można zobaczyć na żywo (pielgrzymki do Japonii nie przewiduję).

      Delete
  3. No słabe one są i w sumie diabli wiedzą czy takie do końca martwe... W podstawówce nic nie brałam do domu i nawet nie pamiętam czy ktokolwiek miał skłonności do hodowania czegoś "żywego". Pamiętam tylko, że ciągle kazali hodować pleśń i byłam w tym dobra. Wystarczyło otworzyć mój plecaczek :)
    Żebyś tylko po tych eksponatach koszmarów nie miała!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj pamiętam te słoiki z pleśnią trzymane pod kaloryferem... I tak lepsze to niż krojenie żab!

      Delete
  4. motylki i żuczki najpiękniejsze... reszta mogłaby dla mnie nie istnieć ;) fuj.....

    ReplyDelete
  5. Jeszcze w życiu nie miałam tak przechodzących ciarek po całym ciele z obrzydzenia, oczywiście brr.
    Wiem, potrzebne te robale, ale są zwyczajnie obleśne :D
    Motylki ujdą :)

    ReplyDelete
  6. Kradnę fotkę z motylami, przepraszam.. Chcę ja na tapetę:-) A jeszcze ktoś kto układał mozaikę z żuków musiał być z siebie bardzo dumny:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bierz! Dla mnie wizyta w ogrodzie motyli tylko w kombinezonie astronauty!

      Delete
  7. jejciuu straszne robaczki.

    Ania, http://taffydream.net/blog/

    ReplyDelete
  8. Podzielam Twoją perwersyjną pasję, chociaż mnie robale na żywo nie przeszkadzają. Z wyjątkiem skorków, nienawidzę ich od dzieciństwa i panicznie się boję. Lubię pająki. Patyczaka miałam na studiach. Współlokatorka przyniosła z instytutu zoologii, gdzie się rozmnożyły. Miał na imię Patryk. Miałyśmy go pół roku i płakałyśmy, kiedy pewnego dnia ni z tego, ni z owego nam usechł.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja na studiach miałam złotooka. Zimował z nami w akademiku i karmiłam go miodem. Ale patyczaki w niewoli chyba normalnie dużo dłużej nie żyją, co?

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?