Saturday, May 11, 2013

Shining finger! This hand of mine glows with an awesome power!


I have booked tickets for my annual immigration pilgrimage to the US (which, instead of patching things up, bit me on my ass) from Scotland. It so happened that Miśka was coming to Edinburgh around the same time, so I flew in early and we got to spend two days together. It was just what I needed - estrogen, personality and witty sense of humor at its best (plus a beautiful city where you don't need to have your eyes around your head).

Miśka brought with her an Argentinian, Alfredo. Remembering his name proved impossible to me. Pasta sauce! - I would hint to myself. But which one? Marinara? Bolognese? Crap! Finally, to make things easier, Alfredo was dubbed 'Sos do Makaronu', which is Polish for pasta sauce.


Bilety na moją doroczną pielgrzymkę imigracyjną do Stanów (która zamiast ukoić ugryzła mnie w tyłek, pisałam już o tym tutaj) miałam ze Szkocji. Tak się złożyło, że w tym samym czasie do Edynburga wybierała się Miśka, więc przyleciałam wcześniej i tym samym udało nam się spędzić razem dwa dni. Dokładnie tego było mi trzeba. Estrogen, charakter i cięty humor w najlepszym wydaniu (plus piękne miasto, w którym nie trzeba mieć oczu dookoła głowy).

Miśka przywiozła ze sobą Argentyńczyka Alfredo. Zapamiętanie jego imienia sprawiało mi straszne trudności. Sos do makaronu! - podpowiadałam sobie. Tylko który! Marinara? Bolognese? Cholera! W końcu dla ułatwienia Alfredo został przechrzczony na Sos do Makaronu.


 The Edinburgh Festival (which is actually almost 30 different cultural festivals and together they form the largest such event in the world) had just ended. During the festivities, nightly stripteases took place in Tron Kirk church-turned-bar. And to think that just a few centuries ago, dropping the word 'hell' in the presence of Tron Kirk was enough to lose your head...

W Edynburgu właśnie zakończył się Edinburgh Festival (czyli, tak naprawdę, niemal 30 różnych kulturalnych festiwali które razem wzięte tworzą największą taką imprezę na świecie). W kościele Tron Kirk przerobionym na bar odbywały się co noc striptizy. Pomyśleć, że jeszcze kilka stuleci temu samo wypowiedzenie słowa 'piekło' w obecności Tron Kirk wystarczyło, żeby stracić głowę.

No visit to Edinburgh is complete without stuffing yourself sick with a potato monstrosity from the shop on the venereal disease street. This time we tested the vegetarian haggis stuffing.
Nie ma wizyty w Edynburgu bez ziemniaczanego monstrum z baru przy uliczce wenerycznej. Tym razem przetestowałyśmy wersję z wegetariańskim haggis.

We also ended up at Kebab Mahal, which has already appeared on the blog as well, e.g. here.
Wylądowaliśmy też w Kebab Mahal, który na blogu również już się pojawiał, m.in. tutaj

Sos do Makaronu is an agreeable kind of guy. When the waiter suggested a very spicy meat dish, Sos agreed with no hesitation, even though, as it was soon made clear, he has zero tolerance for spicy food.
Sos do Makaronu miał to do siebie, że zgadzał się na wszystko. Kiedy kelner zaproponował mu mięso w bardzo pikantnym sosie, Sos zgodził się bez wahania chociaż, jak się wkrótce okazało, tolerancję na ostre potrawy ma zerową.

We were staying at Argyle Backpackers, a very well run hostel right by the Meadows park. The hostel is located in two connected Victorian row houses (extra points for two fully functional kitchens!) and has a conservatory.
Mieszkaliśmy się w Argyle Backpackers, świetnie prowadzonym hostelu przy parku Meadows. Hostel mieści się w dwóch połączonych ze sobą wiktoriańskich kamienicach (bonus za dwie funkcjonalne kuchnie!) i ma ogród zimowy.

We began the next day with brunch at the Victor Hugo Delicatessen.
Następny dzień rozpoczęłyśmy brunchem w Victor Hugo Delicatessen.

It's one of those places where they have the best quality ingredients - ripe cheeses, great cold meats, fresh bread, meaty olives - but don't quite know what to do with them.
To jedno z tych miejsc, gdzie mają składniki najlepszej jakości - dojrzałe sery, świetne wędliny, chrupiące pieczywo, mięsiste oliwki - ale nie za bardzo wiedzą co z tym wszystkim zrobić.

Make me an egg and I'll tell you if you can cook. The cook at Hugo could use some training.
Podobno dobrego kucharza można poznać po dobrze ugotowanym jajku. Ten z Hugo nie miał się czym pochwalić.

I heard that some of the more obese tourists often get stuck in the tight passages of the Scott Monument, also known as the 'gothic rocket ship'. We climbed to the top to see the passages (tight indeed, time for diet!) and the views. 
Słyszałam, że w wąskich przejściach Scott Monument, nazywanego również 'gotycką rakietą', regularnie blokują się co bardziej otyli turyści. Wdrapałyśmy się zobaczyć przejścia (faktycznie ciasno, czas na dietę!) i widoki.

I was tempted to visit the Museum of Childhood but was put off by the image I had in my mind. I envisioned the display cases tightly surrounded by screaming children. With Miśka at my side, I found some courage. Two exorcists are better than one! It turned out that the rooms with the vintage doll collection, of most interest to me, were safe, kids were scared of them!
Ciągnęło mnie do Muzeum Dzieciństwa, ale odstraszała mnie wizja gablot obklejonych przez rozwrzeszczane dzieci. W towarzystwie Miśki nabrałam odwagi, co dwie egzorcystki, to nie jedna. Okazuje się, że sale z najbardziej mnie interesującą kolekcją zabytkowych lalek jest bezpieczna, dzieci się ich boją. Ha!

In the evening we were joined by Mina, by college buddy who had recently moved to Edinburgh. We picked Sos up at the hostel and the 4 of us went sampling Scotch at the local watering holes.
Wieczorem dołączył do nas Mina, mój znajomy ze studiów, który od niedawna mieszka w Edynburgu. Poszliśmy do hostelu po Sosa i w czwórkę pomaszerowaliśmy degustować szkocką w lokalnych przybytkach pijaństwa.

Sometime between one round and the next one, we get the idea for a nighttime visit to one of the spookiest places in the world - Greyfriars Kirkyard.
Gdzieś pomiędzy kolejnymi kolejkami narodził się pomysł na odwiedzenie nocą jednego z najbardziej przerażających miejsc na świecie, Greyfriars Kirkyard

Nothing was haunting us so we spooked each other some, and then...
Nic nas nie straszyło, więc postraszyliśmy się trochę nawzajem, a potem...

...we went back to sampling.
...wróciliśmy do degustacji.



The next morning I was catching a train to Glasgow and then a plane to Reykjavik. But we'll get to it next time.
Następnego dnia rano łapałam pociąg do Glasgow, a stamtąd samolot do Reykjaviku. Ale o tym już następnym razem. 

11 comments:

  1. Zawsze potrafisz mnie rozbawić! 'sos do makaronu' mnie rozbroil ;-)
    Smacznie wyglądają te wszystkie cuda na zdjęciach, najbardziej miałabym ochotę na brunch w owych delikatesach. (i na wyjazd do Szkocji :-))
    Pionowe zdjęcie ulic z lotu ptaka bardzo mi się podoba!

    ReplyDelete
    Replies
    1. To jak się już wybierzesz, to spróbuj różanej harissy i daj mi znać czy dobra! Do tej pory żałuję, że jej nie zamówiłam.

      Delete
  2. Ja się wcale nie dziwię, że dzieci boją się tych lalek, wyglądają jak nawiedzone!
    Tylko buldog wygląda komicznie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiem, wiem! Chętnie przygarnęłabym te co straszniejsze!

      Delete
  3. Edynburg jest gdzieś na początku listy miast, które koniecznie chciałabym odwiedzić. Niestety jeszcze nie było okazji. Jakim aparatem robisz zdjęcia? Możliwe, że pisałaś o tym tysiąc razy albo jest gdzieś na widoku, ale ja nie widzę :(

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to trzymam kciuki, że się wkrótce uda!

      Canonem 60D.

      Delete
  4. Ależ ja za Tobą tęskniłam. Strasznie mnie wymęczyła ta relacja afrykańska. Była taka niesamowicie ponura, brudna i pesymistyczna. Za to Wasze życie towarzyskie zdaje się być takie bogate! Jaki jest na to sposób? W każdym mieście na świecie macie znajomych :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie też wymęczyła, może dlatego tak się rozciągnęła w czasie. Teraz już będzie z górki, niewiele tak naprawdę się u nas działo od czasu przeprowadzki do Baltimore. Nie wiem jak to się dzieje, bo ja mam wrażenie, że jesteśmy towarzyskimi odludkami. Mamy chyba szczęście do ludzi i jakieś tam przebłyski socjalizacji ;)

      Delete
  5. super zdjęcia, podoba mi się zwłaszcza widok na ulicę gdzie stoją autobusy i jest wydzielone miejsce dla rowerów. Sos do Makaronu..hihihi :D

    ReplyDelete
  6. W Muzeum Dzieciństwa jest zawsze spokojnie i mało dzieci, raczej więcej dorosłych wsród zwiedzających.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dobrze wiedzieć. Czytałam, że jest to 'najbardziej hałaśliwe muzeum na świecie', a poziom mojej i Miśki tolerancji wobec niesubordynowanych dzieci jest fatalnie niski.

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?