Friday, June 17, 2011

Monsters, giant insects, or even hideous extradimensional intelligences against helpless villagers.


There is something incredibly thrilling about military planes.
5 years ago in New Mexico we accidentally witnessed a squadron of the invisible Stealth bombers flying over. It was mind-blowing.
A memory of taking a night military flight to Ramstein, riding through a dark airport to an illuminated plane and climbing a ladder to the upper deck, is one of my favorites.
And there was the sad flight to the East Coast, during which I was sleeping on the floor in my warm sleeping bag next to two silver caskets.
I have no clue where this fascination came from, commercial planes don't do much for me. Either way, I was very pleased to see these two giant steel birds on the sky over Dobra.

Jest coś niesamowicie ekscytującego w wojskowych samolotach.
Pięć lat temu w Nowym Meksyku byliśmy przypadkowymi świadkami przelotu eskadry niewidzialnych bombowców Stealth. Niesamowity widok.
Wspomnienie nocnego wojskowego lotu do bazy w Ramstein, kiedy przez zaciemnione lotnisko jechaliśmy do rozświetlonego samolotu i po drabinie wspinaliśmy się na górny pokład, jest jednym z moich ulubionych.
I smutny lot na Wschodnie Wybrzeże, podczas którego spałam na podłodze w ciepłym śpiworze obok dwóch srebrnych trumien.
Nie wiem skąd ta moja fascynacja, pasażerskie samoloty mnie nie ruszają. W każdym razie ucieszyłam się, kiedy dwa wielkie stalowe ptaki pojawiły się na niebie nad Dobrą.

Moments later it was over and we went back to what we were doing. Michał went back to chopping wood...
Po chwili wróciliśmy do swoich zajęć. Michał do rąbania drewna...


...and Lee to proving that he's insensitive to the nettle's stinging powers.
...a Lee do udowadniania, że jest odporny na oparzenia pokrzywy.


We set out for a walk...
Wybraliśmy się na spacer...

...but we quickly turned around. One village over, it was pouring already.
...ale szybko zawróciliśmy, bo w sąsiedniej wsi już lało.





Photo/Foto: Lee

Photo/foto: Lee





Photo/Foto: Renia

Tuesday, June 14, 2011

It's not okay to eat breakfast cereal out of your underpants.


A couple of days away from the city, without electricity, internet, running water? Yes, please!
With birds, trees, flowers, and grass? (pops an extra antihistamine) Sounds fantastic!
Amongst great company? We're in!
And we're eating meals outside? Could we ask for more?
And this is how we ended up in Dobra.

Kilka dni z daleka od miasta, bez prądu, internetu, bieżącej wody? Tak, poproszę!
Z ptakami, drzewami, kwieciem i trawą? (połyka dodatkową antyhistaminę) Brzmi fantastycznie!
W doborowym towarzystwie? Piszemy się!
A posiłki jemy na zewnątrz? Czy można chcieć więcej?
I tak wylądowaliśmy z Renią i Michałem w Dobrej w Beskidzie Wyspowym.


The cottage has been in Renia's family for generations, but nobody has lived there in years. We envy it a lot.
Dom jest w posiadaniu rodziny Reni od kilku pokoleń, ale długo nikt w nim nie mieszkał. Zazdrościmy go bardzo.

We were stuffing ourselves with early veggies and fresh garlic.
Opychaliśmy się nowalijkami i surowym czosnkiem.








Now we daydream about living amongst holy pictures, keeping a goat, and peeing in a wooden outhouse.
Teraz marzy nam się, żeby mieszkać wśród świętych obrazków, hodować kozę i sikać w drewnianym wychodku.


A breakfast can really wear you down...
Śniadania bywają niezwykle męczące...


More from Dobra to come...
Więcej z Dobrej wkrótce...

Saturday, June 11, 2011

The balloon's all ready, sir! Just jump on!


Today, I've got pictures from the test roll from Pentax K1000 no.2. Unlike Pentax no.1, it didn't play any tricks on me and all the shots got their own space on the film. And it was made in Japan, and not in China. It's really cool.

But since I've got two of them, and the wish list is long, I will have to say goodbye to Pentax no.2. And maybe to Beirette as well. So if anybody wants it before I auction it off online, here's your chance. Shoot me an email with a price offer. Link's on the right.

The Pentax comes with a Japanese made Cosina 50mm f/2 lens, the original manual, and a flash which I haven't tested since I don't like flash.

The Beirette vsn comes with a Meritar 45mm f/2.8 lens and an awesome cover. Pics of it are available here, while additional pics taken with it can be viewed here.


Dzisiaj zdjęcia z testowej rolki z Pentaxa K1000 numer 2. W przeciwieństwie do Pentaxa numer 1 nie spłatał żadnych figli i wszystkie kadry dostały własne miejsce na filmie. W dodatku wyprodukowany został w Japonii, a nie w Chinach. Fajny jest!

Ale, że Pentaxy mam dwa, a lista życzeń jest długa, to niestety z Pentaxem numer dwa będę musiała się pożegnać. Z Beretką być może też. Więc jeśli ktoś ma na nie ochotę zanim trafią na Allegro lub do komisu, to proszę pisać na mejla z propozycjami ceny. Link jest z prawej strony.

Pentax jest w komplecie z wyprodukowanym w Japonii obiektywem Cosina 50mm f/2, oryginalną instrukcją obsługi i lampą błyskową, której nie testowałam, bo lamp nie lubię.

Beretka (Beirette vsn) ma obiektyw Meritar 45mm f/2.8 i nieziemski pokrowiec. Zdjęcia Beretki znajdziecie tutaj, a dodatkowe zdjęcia z Beretki tutaj.




This is my favorite shot. The yellow balloon looks radioactive!
To jest moje ulubione zdjęcie. Ten żółty balon wygląda jakby był napromieniowany!

And here's a whole bunch of balloons. Off course they were going up, not to the left.
A to cała masa balonów, leciały rzecz jasna w górę, a nie w lewo.

You might remember Lukasz from the blog. He came to spend his vacation in Europe and stayed with us for a few days. Lukasz walks really fast and some of our walks covered very long distances in a very short time.
Lukasz, którego być może pamiętacie z bloga, przyleciał na wakacje do Europy i zatrzymał się u nas na kilka dni. Lukasz strasznie szybko chodzi i nasze spacery potrafiły w godzinę objąć Podgórze, Kazimierz i Wawel.

Coffee at Drukarnia. They serve some bitchin' lemonade there too!
Kawa w Drukarni. Przy okazji pokłony dla Belli Blumchen za polecenie tamtejszej lemoniady. Kto nie pił niech spróbuje w upalny dzień!





On Lukasz's last night in Krakow, we cooked dinner together. We shouldn't have peeked into the oven cause the sight of fish eyes popping out was slightly disturbing.
W ostatnią noc ugotowaliśmy z Lukaszem obiad. Mogliśmy nie zaglądać do piekarnika, bo widok wychodzących z ryb oczek trochę nas obrzydził.

Our windows face West, so in the afternoon the sun is blinding. We never got around to buying curtains, so we often resort to wearing sunglasses in the kitchen.
Nasze okna wychodzą na zachód, więc popołudniami mamy światło prosto w oczy. Zasłon nigdy nie kupiliśmy, więc często zdarza się, że w kuchni siedzimy w okularach przeciwsłonecznych.