Tuesday, October 15, 2013

Villains always fall for cheesy disguises.


The US is the second biggest tourist destination in the world (after France) and the most popular choice for international students. It's visible not only in the statistics, in Times Square, and on university campuses, but also in the amount of foreign coinage present in circulation.


Coins that stick out too much, are quickly spit out of circulation, given away by their unusual design or shape. Others function in it for years. The Canadian coinage is especially good at the camouflage game - the Northern neighbor's quarters are a common guest in American wallets, and one cent coins can be found even in official rolls straight from the bank.


Here's what fell into my hands over a few months.

USA jest drugim najczęściej odwiedzanym przez turystów krajem na świecie (po Francji) i najbardziej popularnym kierunkiem wybieranym przez studentów międzynarodowych. To widać nie tylko w statystykach, w tłumach na Times Square i na uniwersyteckich kampusach, ale również w ilości obcego bilonu znajdującego się w obiegu.

Te monety, które wyraźnie odstają od tych amerykańskich, szybko wypadają z obiegu, zdradzone nietypowym wzorem czy kształtem. Inne funkcjonują w nim przez lata. Dobry w kamuflażu jest zwłaszcza bilon kanadyjski - ćwierćdolarówki od północnego sąsiada to częsty gość w amerykańskich portfelach, a jednocentówki można często znaleźć nawet w oficjalnych rolkach monet prosto z banku.

Oto, co wpadło mi w ręce na przestrzeni kilku miesięcy.


From Canada/Z Kanady:









From the Bahamas/Z Bahamów:





From Panama/Z Panamy:




From Switzerland/Ze Szwajcarii:


From Australia/Z Australii:


From Portugal/Z Portugalii:


From Bolivia/Z Boliwii:


From Singapore/Z Singapuru:



From China/Z Chin:


From Thailand/Z Tajlandii:



From Great Britain/Z Wielkiej Brytanii:



From Equador/Z Ekwadoru:



From the European Union/Z Unii Europejskiej:



A bonus: a token for a ride on public transportation in Baltimore, valid until 2004.

Bonus: żeton na przejazd komunikacją miejską w Baltimore, ważny do 2004 roku.



8 comments:

  1. i właśnie zaczęłam się zastanawiać, gdzie przesiałam swoją kolekcję monet z dzieciństwa... :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kiedyś w parku wykopałam srebrną monetę, musiała być bardzo stara. Z braku kieszeni włożyłam ją do skarpetki i wróciłam do zabawy. I zgubiłam! 25 lat później nadal jestem niepocieszona.

      Delete
  2. My z M. kochamy takie niespodzianki, mamy specjalny słoik na monety, połączyliśmy swoje kolekcje. Europejskie to norma, ale kiedyś dostałam monetę z meksyku jako napiwek:-) Fajne uczucie. Dziwne, że macie w obiegu aż tyle różnych monet! Czy to znaczy, że nikt nie patrzy na wydawaną resztę, a w kasjerzy robią pokerową twarz?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niektóre trudno odróżnić - ten sam rozmiar, kształt i kolor. Na pewno więcej jest ich tam, gdzie przewija się bardziej międzynarodowy tłum, w tzw. 'fly-over states' to się raczej rzadko zdarza.
      Uważaj żeby Lee Wam nie zabrał, od lat się odgraża, że zrobi z monet blat stołu :)

      Delete
  3. Nieee! I Ty oddałaś te monety! Złoo... Niech robi stół, chcę go zobaczyć:-)) Może zrobi dwa, jeden dla mnie?:-)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oddałam, ostatnio mam ochotę pozbyć się wszystkiego. Od kilku tygodni sprzedaję nienoszone ubrania, buty i różne duperele, niedługo zabiorę się za książki! A Lee za stół pewnie dopiero na emeryturze się zabierze ;)

      Delete
  4. Ocho! Ciąg dalszy?? Przecież już w Polsce to robiłaś! Znaczy teraz wzięłaś się za rzeczy, które były u brata Lee na przechowaniu? No i dobrze! Jak wrócę do PL to samo czeka moje stare śmieci (tylko jest jeden problem: Michał. Kolekcjoner-oportunista), ale monet się nie pozbędę:-( Właśnie wciągnęłam się w Trinny i Susannah i wiem już czego nie nosić;-) Będzie bolało! Co do książek, miałabym z nimi problem... nie oddam za nic na świecie ulubionej książki, boję się pożyczyć, że mi ktoś nie odda. Ale coś co mi się nie podoba, oddam bez wahania. Do biblioteki, albo komukolwiek kto zechce:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, kiedyś u brata Lee, potem u Viv, ale za każdym razem jak jesteśmy w Stanach, to staram się czegoś pozbyć. Mówię Ci, każda potwora znajdzie swojego adoratora, ostatnio ktoś wylicytował mój stary plastikowy kubek ze Starbucksa za ponad $30. Wariactwo! Książek nie wyrzuciłabym, ale sprzedać/oddać? Jak najbardziej. Jak mnie najdzie ochota, żeby przeczytać jeszcze raz, to wypożyczę z biblioteki (choć ja mam taką niewygodną zasadę, że książek z biblioteki nie czytam w pościeli).

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?