Friday, April 19, 2013

Day 41. Right in your noodle.


After a very long day on the road from Arba Minch to Awassa, we end up at dinner at Dolce Vita, one of the best Italian restaurants in the country. I love the Ethiopian cuisine limitlessly but right now any change in our diets is happily welcomed. Olives!!! Capers!!! Ravioli!!!

The nightcaps are enjoyed at a bar on the roof of one of the tallest buildings in Awassa. We climb the stairs all the way to the top because every time Lee and his belly full of pasta enter the elevator, a message of overload is displayed. A culture day celebration in Awassa just came to an end and the bar is filled with partying people. Ethiopians are incredible dancers!

How strange, it was a wonderful night yet I have no pictures to show for it. I guess it has something to do with my distaste for using the flash.


Po bardzo długim dniu w drodze z Arba Minch do Awassy lądujemy na obiedzie w Dolce Vita, jednej z najlepszych włoskich restauracji w kraju. Kocham etiopską kuchnię miłością bezgraniczną, ale każda odmiana jest teraz witana entuzjastycznie. Oliwki!!! Kapary!!! Ravioli!!!

Dzień kończymy drinkami w barze na dachu jednego z najwyższych budynków w Awassie. Na górę wdrapujemy się po schodach, bo za każdym razem kiedy Lee i jego brzuch pełen makaronu wchodzą do windy, wyświetla się informacja o przeciążeniu. W Awassie właśnie zakończyły się obchody dni kultury i bar pełen jest bawiących się ludzi. Etiopczycy są niesamowitymi tancerzami!

Dziwna sprawa, wspaniały wieczór, a jednak nie zrobiłam ani jednego zdjęcia. Pewnie ma to coś wspólnego z moim wstrętem do lampy błyskowej. 


A few pictures from the drive.
Kilka zdjęć z drogi.



2 comments:

  1. Zdjęcia jak zwykle niesamowite, wciąż nie mogę się nadziwić jak skrupulatny dziennik waszej podróży prowadziliście/prowadziłaś. Zawsze jak gdzieś wyjeżdżam tyle się dzieje, ale po powrocie nigdy nie potrafię tych wspomnień złożyć w taką ładną relację (:

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki. Cieszę się, że pisałam, choć nie zawsze mi się chciało. Z krótkimi wyjazdami jest inaczej, łatwiej je potem odtworzyć, ale wiedziałam, że z Etiopią będzie trudniej. Zabawne, kiedy byliśmy w Addis, na północy i na wschodzie, dzienniki są zapisane równym pismem, ale zapiski z południa to porozjeżdżane bazgroły, widać od razu, że pisane na kolanie w samochodzie :)
      Pamiętam, że kilka razy chciałam nagrać swoją paplaninę, myślę, że taki wideo dziennik pod koniec każdego dnia byłby fajny, ale obawiam się, że nie chciałoby mi się go później ani edytować, ani transkrybować.

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?