Tuesday, April 9, 2013

Day 39, part 2. It's a sign. Not your kind. My kind. A sign.


That day was a market day in Turmi. The market is attended by Hamar people from surrounding areas. Very close to our hotel, we ran into two Hamar women busy with refreshing their dos. Hamar women twist strands of hair and cover them with a paste of red ochre and animal fat. A ready coppery strand is called goscha (yet another sign from the universe that Ethiopia and I would be like peas and carrots - so good together). 

Tego dnia w Turmi odbywał się targ, na który schodzą się Hamarzy z okolicy. Nieopodal naszego hotelu napotkaliśmy dwie Hamarki zajęte odświeżaniem fryzury. Hamarki skręcają kosmyki włosów i pokrywają je czerwoną ochrą wymieszaną ze zwierzęcym tłuszczem. Takie gotowe miedziane pasmo nazywa się goscha (wszechświat wysyła kolejny znak, że Etiopia i ja jesteśmy jak groszek i marchewka - dobrze byłoby nam razem).

At the market, almost all shady spots are taken. You can tell that this is as much a social event as a business one.
Na targu niemal wszystkie miejsca w cieniu najęte. Widać, że to wydarzenie w równym stopniu handlowe, co i towarzyskie.

 
 
 
  
 
These tails! The first time we saw such a sheep, we thought it was a tumor. Later, when we saw more, we were guessing that the tails swell up when females are in heat. It wasn't until we got home that I found out that this is in fact a fat-tailed breed. It reminds me of a fuss I caused at a pet store years ago. In the rat cage, there was one with a huge cancerous looking growth on its butt. I got very upset that the poor thing was suffering and went to scold the owner. The guy was swearing that all the animals were healthy, so I dragged him to the cage and pointed at the sick one. He started laughing hysterically. I was pointing at balls. What can I say, I never imagined rats were so well endowed...

Te ogony! Przy pierwszej takiej owcy myśleliśmy, że to tumor. Potem, że może w okresie rui tak im puchną. Dopiero w domu doczytałam, że to rasa tłustoogoniasta. Przypomina mi to zamieszanie jakie wiele lat temu zrobiłam w sklepie zoologicznym. W klatce ze szczurami był jeden z wielkim guzem nowotworowym na zadku. Strasznie się rozeźliłam, że biedak się męczy i poszłam wygarnąć właścicielowi sklepu. Zarzekał się, że wszystkie zwierzęta są zdrowe, więc zaciągnęłam go siłą do klatki i pokazałam mu chorego biedaka. Facet niemal się udławił ze śmiechu, bo wskazywałam na jądra. No cóż, zupełnie się nie spodziewałam, że szczury mogą być aż tak hojnie wyposażone...

The backs of Hamar women are covered with scars - a source of their pride and a proof of their bravery and endurance. The whippings take place during bullah - initiation ceremonies for young men. The women yell insults and get aggressive to provoke the men to whip them. The bloody tradition serves to build an obligation of the initiated men towards the whipped women. In the future, if needed, the men will help the women who suffered for them from the wounds they received during bullah.

Plecy Hamarek pokrywają blizny, które są źródłem dumy oraz dowodem na ich odwagę i wytrzymałość. Chłosty mają miejsce podczas bullah, ceremonii inicjacji młodych mężczyzn. Kobiety starają się obrazami i agresją sprowokować mężczyzn do chłosty. Funkcją tej krwawej tradycji jest zbudowanie zobowiązania inicjowanych do pomocy w przyszłości chłostanym kobietom - to z ich powodu Hamarki cierpią z powodu zadanych ich ran.



A market is a great opportunity to spend time with the tribe without an arrangement reminiscent of a visit to a zoo. All Hamars were very warm towards us (well, maybe with the exception of the old man with baby goats). It was difficult to communicate with words but gestures proved to be enough. Soon, I was handed a beautiful Hamar baby and the whole family gathered around, curious to see how I would entertain it. For the first time in the Omo Valley, I finally felt like we were treating each other like equals. I did not want to ruin it by reaching for my camera.

Targ to wspaniała okazja żeby poprzebywać z plemieniem bez wchodzenia w układ przypominający wizytę w zoo. Wszyscy Hamarowie byli wobec nas bardzo ciepli (no, może poza dziadkiem z kozami). Trudno nam było się porozumieć słowami, ale gesty wystarczyły. Wkrótce dostałam do rąk przepiękne hamarskie dziecko i cała rodzina zebrała się żeby zobaczyć jak je zabawię. Po raz pierwszy w Dolinie Omo czułam się w pełni jak równy z równym. Nie chciałam tego zepsuć sięganiem po aparat.

7 comments:

  1. Niesamowicie ciekawe zdjecia. Mam pytanie czy dajesz ludziom jakies pieniadze za to ze Ci pozuja? Ja zawsze mam opory robic zdjecia ludziom, nie wiem za bardzo czy dac kase czy robic zdjecie. A Ty co robisz? Pozdrawiam
    Aneta

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Poza Etiopią nigdy mi się nie zdarzyło nikomu płacić za zdjęcia. Że na południu tak jest, słyszałam z wielu źródeł, ale nie dowierzałam. Znajomy Hiszpan, fotograf, tylko śmiał się ze mnie, bo jechałam tam z bardzo naiwną wiarą, że za mną będzie inaczej. Nie było.

      Czasem pytam, czasem nie pytam i gram głupa. Zależy od okoliczności, ale staram się nie stawiać nikogo w krępującej go sytuacji.

      Delete
  2. Także się wystraszyłam widząc te ogony :)
    Piękne zdjęcia, piękni ludzie :)
    pozdrawiam:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawda, że ogony robią wrażenie!?!
      Dziękuję!

      Delete
  3. Pokazywałam dzisiaj wszystkie Twoje zdjęcia koledze z Etiopii! Jest zachwycony i bardzo zdziwiony, bo nawet on nie zapuścił się w tak dalekie rejony jak Wy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nawet nie wiesz jak mi miło! Przeczytałam Twój komentarz w środku dość kiepskiego dnia i od razu poprawił mi się humor. A skąd kolega, z Addis?
      Wiecie, że w Istambule można znaleźć etiopskie jedzenie? Jest np. nieźle wyglądająca Habesha http://www.habeshaistanbul.com/skins/dark/index.html

      Delete
  4. Troszkę szkoda, to by zasługiwało na filmik, chciałabym Cię zobaczyć z dzieckiem:-)) Pozdrawiam!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?