Thursday, August 2, 2012

Day 2. Who will change old lamps for new ones? New lamps for old?


There is no need for using hot water in Cairo. The cold one is cold only for a moment - it's the water that managed to cool down while awaiting its turn within the building's walls. After it, comes warm water that basked in the sun while sitting in a roof tank. It's perfect for showering, less perfect for drinking, but nobody drinks tap water in Cairo. It contains so much chlorine that it reeks like a public swimming pool.

W Kairze nie ma potrzeby używania gorącej wody. Ta zimna jest zimna tylko przez moment - to woda, która zdążyła się ochłodzić czekając na swoją kolej w ścianach budynku. Po niej nadchodzi woda ciepła, która wygrzała się w zbiorniku na dachu, idealna do kąpieli, mniej idealna do picia, ale wody z kranu w Kairze się nie pije. Jest chlorowana tak mocno, że śmierdzi jak miejski basen.

In order to cheaply get to Islamic Cairo, we took the metro to Tahrir Square, where we switched to another line that brought us to Attaba. From there, following Nagui's directions, we walked a road that runs under a very long flyover. What an experience it was! The road was narrow and dusty, full of pedestrians carrying large loads, delivery boys with their carts, cars, minibuses, motorcycles, and scooters. The drivers were cutting off the pedestrians, the pedestrians were cutting off the drivers, scooters were marking their presence with quacking-like sounds. It was noise, chaos, dust, and exhaust all around. Somebody drove over somebody else's foot. A fight broke out in the crowd.

Żeby tanio dotrzeć do tak zwanego Islamskiego Kairu, pojechaliśmy metrem na Plac Tahrir, gdzie przesiedliśmy się na drugą linię, aż wylądowaliśmy w Attaba. Stamtąd, zgodnie z wskazówkami Nagui'ego, szliśmy drogą wiodącą pod bardzo długim wiaduktem. Cóż to było za doświadczenie! Wąska, zakurzona droga, na której mijały się tłumy przechodniów taszczących sporych gabarytów zakupy, dostawcy z wózkami, samochody, busiki, motocykle i skutery. Kierowcy wymuszali pierwszeństwo na przechodniach, przechodnie na kierowcach, jednoślady zaznaczały swoją obecność trąbieniem przypominającym kwakanie. Hałas, chaos, kurz i spaliny. Ktoś komuś najechał na stopę. W tłumie wywiązała się bójka.

We completely lost track of time. After what could have been 30 minutes or 2 hours of constant maneuvering, getting out of the way, pushing our way through and avoiding obstacles, we finally got there.

Zupełnie straciliśmy rachubę czasu. Po być może trzydziestu minutach, a być może dwóch godzinach ciągłego manewrowania, uskakiwania, przepychania i omijania dotarliśmy do celu.

The Islamic Cairo neighborhood brought back memories of the Moroccan medinas: narrow streets, vendors inviting to their shops, scabby cats looking for scraps of food, mosques, old men drinking coffee and exhaling shisha smoke.

Islamska dzielnica przywołała w nas wspomnienia marokańskich medin. Wąskie uliczki, sprzedawcy zapraszający do swoich sklepów, parszywe koty szukające resztek jedzenia, meczety, starzy mężczyźni popijający kawę i zaciągający się sziszą.

At night, we went to see a whirling dervishes show, which is sponsored by the Egyptian government. The dervishes are a Sufi sect who believe that they can obtain God's grace through their music and dancing. Unsurprisingly, the orthodox Muslims don't like the dervishes much and consider them blasphemous.

Wieczorem poszliśmy na sponsorowany przez egipski rząd występ wirujących derwiszów. Derwisze to niewielka suficka sekta, która wierzy, że poprzez muzykę i taniec otrzymują boską łaskę. Jak łatwo się domyślić, Derwisze nie cieszą się sympatią ortodoksyjnych muzułmanów, którzy uważają ich za bluźnierców.

I suspected a cheap tourist attraction, but I was wrong. The performance was a-mazing. It kept us on our toes, it was wondrous, funny, and made even the least rhythmically skilled of us (cough, cough) tap their feet. One of the dervishes twirled for almost an hour. I impatiently waited to see if would fall when he finally comes to a halt. He did not even twitch.

Targały mną podejrzenia, że będzie to niskiej jakości rozrywka dla turystów, ale niepotrzebnie. Pokaz był nie-sa-mo-wi-ty. Trzymał w napięciu, zadziwiał, rozbawiał i sprawiał, że nawet ci najmniej uzdolnieni rytmicznie (kyhm, kyhm) tupali pod swoimi krzesłami. Jeden z derwiszów wirował przez prawie godzinę. Czekałam niecierpliwie, żeby zobaczyć czy się przewróci kiedy przestanie. Nawet nie drgnął.



18 comments:

  1. Zdjęcia są po prostu fantastyczne. jeśli będzie możliwość wysłania ich na jakiś konkurs to się nawet nie zastanawiać - wysyłać! Rzadko kiedy oglądam tak świetne ujęcia:)

    ReplyDelete
  2. super fotki, chyba jesteście bardzo zajęci skoro każesz nam tak długo czekać na kolejną notkę:-P

    ReplyDelete
  3. Gdy patrzę się na te zdjęcia to myślę sobie iż to naprawdę jest inny świat.

    ReplyDelete
  4. Zdjecia niesamowite!!! Congrats :))

    ReplyDelete
  5. Cudownie patrzy się na takie obrazy:)To jest kwintesencja Kairu,nie żadne piramidy i wielbłądy.
    Ściskam.
    Saba

    ReplyDelete
  6. Jesteś świetną dziewczyną! Zdjęcia są prawie tak dowcipne jak Twoje teksty!
    Wspaniale operujesz słowem i obiektywem!

    ReplyDelete
  7. Wielkie dzięki za takie miłe słowa. Cieszę się, że podobają Wam się zdjęcia, choć ja życzę sobie lepszych, a już najbardziej życzę sobie większych cojones w ich robieniu, bo odwagę mam jak kurczak.

    Renia: Po doświadczeniach z szybkością tutejszego internetu tęsknię za naszym krakowskim, więc możesz sobie wyobrazić... No i często w ogóle nie mamy dostępu. Postaram się poprawić!

    Sabka: Piramidy też będą, ale zgadzam się, serce Kairu bije gdzie indziej :)

    ReplyDelete
  8. Urzekł mnie ten kot w jedzeniu i .... koronkowa bielizna tak wyeksponowana ;)
    Świetne zdjęcia, bardzo ciekawa relacja.

    ReplyDelete
  9. Nie rozumiem co zlego w piramidach i wielbladach. W koncu piramidy to jeden z cudow swiata. Polacy to jednak dziwny narod. Wielu mysli ze to obciach miec zdjecia z piramidami :D
    Obciach to krytykowac i nabijac sie z innych
    Aneta

    ReplyDelete
  10. A tak wogole to piramidy sa w Gizie a nie w Kairze

    ReplyDelete
  11. ach ten manekin z wilkim biustem pol-nagi...co za dziwny swiat.
    Wrociliscie?

    ReplyDelete
  12. Ajka, Folkmyself: Dzieki, dziewczyny!

    Aneta: Pewnie, ze nic zlego w piramidach. Mysle, ze Sabina i ja mialysmy na mysli to samo, ze jakkolwiek niesamowite te piramidy sa, nie tylko nimi Kair (czy jak slusznie poprawiasz, Giza, czy tez Dahshur, Saqqara i inne) stoi, i to nie tam toczy sie zycie. Chociaz wiele, wiele bym dala, zeby choc na moment zobaczyc jak to zycie toczylo sie np. podczas konstrukcji. A swoja droga, co do wielbladow i koni wozacych turystow po pustyni, to akurat tu widze wiele zlego, podobnie jak nie podobaja mi sie konne dorozki w Krakowie czy w Zakopcu. I tu, i tam zwierzeta sa zapracowywane na smierc, zreszta pewnie sama wiesz. Wkrotce na blogu wielki obciach w postaci naszych zdjec z piramidami :)

    Marta: Strasznie bylam zla, ze ja sie gotuje w rekawie do lokcia, a manekin moze bezkarnie wywalac cyce! Wracamy za dwa tygodnie.

    Pozdrawiamy! Gosia

    ReplyDelete
  13. Och,jak to ludzie lubią się czepiać... Widzę,że zawiązała się tu jakaś dziwna dyskusja,a mnie chodziło o coś zupełnie innego, właśnie o to o czym napisałaś Gosiu.Ściskam.
    Sabina

    ReplyDelete
  14. wow, super. Gosia, Ty to tak wszystko opowiadasz, że bloga się czyta jak dobrą książkę :) i to jeszcze z super zdjęciami.

    ReplyDelete
  15. Gosia, fantastyczne foty! Słowo "pierdolnik" musiało powstać właśnie tam :))) Obudziłaś mi sporo wspomnień.
    Jestem pierwszy dzień w pracy po urlopie, przyda mi się myślenie o fajnych rzeczach! Trzymajcie się ciepło! (hmm... chyba głupio to brzmi ale niech zostanie, liczą się dobre intencje :))

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?