Sunday, December 30, 2012

Girls don't poop.


One Sunday Glenn, Michael and I went to Hampden. Hampden is a mix of old and new, hip and white trash, fancy wine bars and dirty dives. It's the essence of Bawlmer, as the locals call the city. 


A funny fact: Forbes Magazine recently chose it as one of 'America's Hippest Hipster Neighborhoods'. Are you wondering since when Forbes is a judge of hipsterness? So am I!


We pewną niedzielę pojechałam z Glennem i Michaelem do Hampden. Ta dzielnica to mieszanka starego i nowego, hipsterów i białej hołoty, eleganckich winiarni i spelun. Jest esensją, jak to wymawiają miejscowi, Bawlmer.


Zabawny fakt: magazyn Forbes ogłosił niedawno Hampden jedną z 'Najbardziej Hipsterskich Dzielnic w Ameryce'. Zastanawiacie się od kiedy Forbes jest wyrocznią w sprawach hipsterstwa? Ja też!

 


Brunch at the Golden West Cafe.
Brunch w Golden West Cafe.

Pickled okra, asparagus, giant olive and celery garnish on a rockin' Bloody Mary.
Marynowane piżmian i szparag, gigantyczna oliwka i seler naciowy wieńczą świetną Krwawą Mary.

My huevos montulenos - corn cakes, beans, 2 sunny-side up eggs, salsa fresca, chile sauce, feta, fried banana and a flour tortilla. It last me for 3 meals.
Moje huevos montulenos - placki kukurydziane, fasola, dwa sadzone jajka, salsa fresca, feta, smażony banan i pszenna tortilla. Wystarczyły mi na trzy posiłki.

Michael's Elvis pancakes - bacon on the inside, fried banana and peanut butter on top.
Michael zamówił penkejki Elvisa - w środku bekon, a na górze smażony banan i masło orzechowe.

A visit to Atomic Books.
Wizyta w księgarni Atomic Books.

Cafe Hon's pink flamingo is quite a landmark.
Różowy flaming jest znakiem rozpoznawczym Cafe Hon, która niedawno pojawiła się w Kitchen Nightmares Gordona Ramsey.

Sprout is a hair salon down the street.
Sprout to pobliski salon fryzjerski.

We met some pretty puppies...
Poznaliśmy pięknego psiaka...

...and some... uhm... interesting looking ones.
...oraz psiaka... hmm... wyglądającego inaczej.

At a vintage store I found these salt and pepper shakers...
W sklepie ze starociami znalazłam tę solniczkę i pieprzniczkę...

...and Playboy issues from the '80s.
...i numery Playboya z lat 80.




Tuesday, December 25, 2012

What is and what should never be.


Yesterday we flew to the South. The Ethiopian travel diary was left at home so in the next few posts I will share with you what we have been up to since moving back to the States. For the first 5 weeks in Baltimore it was just me since Lee was still in Poland. I stayed at Glenn's beautiful apartment, met up with long-unseen friends and frantically looked for a job.

Wczoraj przylecieliśmy na amerykańskie Południe. Dziennik podróży po Etiopii został w domu, więc w kilku następnych postach opowiem Wam co robiliśmy od czasu powrotu do Stanów. Przez pierwsze pięć tygodni spędziłam w Baltimore sama, bo Lee był nadal w Polsce. Mieszkałam w pięknym mieszkaniu Glenna, spotykałam się z długo niewidzianymi przyjaciółmi i gorączkowo szukałam pracy.



An evening walk through Mount Vernon with Michael.
Wieczorny spacer po Mount Vernon z Michaelem.

Mark and I went to a farmer's market in Charles Village. Cinnamon raisin hummus sounds like a huge misunderstanding but it was surprisingly good.
Z Markiem pojechaliśmy na targ w Charles Village. Hummus z cynamonem i rodzynkami brzmi jak głebokie nieporozumienie ale smakował zaskakująco dobrze.

Later we went to Joe Squared to pick up our favorite pizza. We were a bit offended because first we got raw egg whites on it and then they burned it. I was uttering threats that I would not come back but since then I already did.
Potem pojechaliśmy do Joe Squared po ulubioną pizzę. Trochę się obraziliśmy bo najpierw dostaliśmy na niej surowe białko, a potem ją przypalili. Odgrażałam się, że więcej nie wrócę, ale już zdążyłam się złamać.

I got to see Mark's first house for the first time.
Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć nowy dom Marka.

His dog Holden used to stay with us often when Mark went out of town. We still reminisce about these visits since Holden has a very sweet personality and frequent diarrheas.
Jego pies Holden kiedyś często u nas pomieszkiwał kiedy Mark wyjeżdżał na wakacje. Do tej pory wspominamy te wizyty bo Holden ma słodką osobowość i skłonność do biegunki.


Trixie's Palace boutique in Fells Point.
Butik Trixie's Palace w Fells Point.

Aga and I went to our favorite sushi joint.
Z Agą poszłyśmy do ulubionego baru sushi.

Chris and Blaire hosted a dinner party.
Chris i Blair zaprosili mnie na obiad. Polski akcent - suczka Blair wabi się Osa.


Saturday, December 22, 2012

Day 24, part 2. Where the roar of the storm and the light breezes take the place of the organ's bass and treble.



We return a few hours later. There is nobody there.

For years, when looking at pictures of Bet Giorgis, I wondered how the church was entered. Do the worshippers climb down a ladder? Are they lowered on ropes? The truth turns out to be more practical (and less dramatic).


Wracamy kilka godzin później. Wokół Bet Giorgis nie ma prawie nikogo.

Przez lata, oglądając zdjęcia z Lalibeli zastanawiałam się którędy prowadzi droga do wnętrza kościoła. Czy wierni schodzą po drabinie? Czy opuszczani są na linach? Prawda okazuje się bardziej praktyczna (i mniej widowiskowa). 


The way to the church is a path cut in the rock. It runs deeper and deeper... 
Do podnóża kościoła prowadzi wykuty w skale wąski przesmyk. Biegnie głębiej i głębiej...

...until it gets swallowed by a dark pit...
... aż zostaje połknięty przez ciemną jamę...


...and spit out right in front of the entrance.
...i wypluty tuż naprzeciw wejścia.

Right from the tunnel one can access a room adjacent to the courtyard, where liturgical drums are kept. Tomorrow, it will look very different.
Z tunelu w skale można wejść do przylegającego do dziedzińca pomieszczenia z bębnami liturgicznymi. Jutro będzie ono wyglądało zupełnie inaczej.

Mummies of determined pilgrims who traveled to Bet Giorgis to expire.
Mumie zdeterminowanych pielgrzymów, którzy przybyli do Bet Giorgis aby właśnie tutaj wyzionąć ducha. 

The interior of Bet Giorgis is unexpectedly unimpressive and cluttered. There is nobody here neither, except for a priest and a church keeper.
Wnętrze Bet Giorgis jest niespodziewanie mało spektakularne i zawalone rupieciami. Tutaj również nie ma nikogo, poza księdzem i opiekunką kościoła.

When we leave, they leave as well. Bet Giorgis is now completely deserted.
Kiedy wychodzimy, wychodzą razem z nami. Bet Giorgis zostaje zupełnie sam.



Churches of Lalibela date back to the 12th century. According to the legend, king Lalibela was in his dream taken to heaven where an angel showed him a city of rock-hewn churches. Lalibela was to recreate it. What happened next? Well, there is many an answer. Some worshippers believe that the king himself hewed the churches out of the rock, after hours of his royal duties. Some believe that it was all done by angels, in one day. Realists assess that 40,000 people, including the best craftsmen and artisans of the era must have worked on the task. And Graham Hancock, the Scottish Erich von Däniken, suspects the involvement of... the Freemasons.

Kościoły Lalibeli powstały w XII wieku. Zgodnie z legendą król Lalibela został we śnie przeniesiony do nieba, gdzie anioł pokazał mu miasto wykutych w skale świątyni. Zadaniem Lalibeli było odtworzenie tego miasta na jawie. Co stało się później? Odpowiedzi jest wiele. Część wiernych wierzy, że król sam wykuwał je w skale po normalnych godzinach swojego królewskiego urzędowania. Część wierzy, że wykuły je anioły w ciągu zaledwie jednego dnia. Realiści wyliczają, że musiało pracować nad nimi 40000 osób, w tym najlepsi artyści i rzemieślnicy epoki. A Graham Hancock, szkocki odpowiednik Ericha von Dänikena, doszukuje się udziału... wolnomularzy.

Friday, December 21, 2012

Day 24, part 1. It's not the future I dream of anymore...


At sunset we go out on the balcony. The mountains are dipped in fog. Here and there, white figures can be seen. They appear from the airy emulsion and disappear in it again. It's Sunday and the white figures are worshippers wrapped in gabis on their way to the 11 Lalibela churches. We hurriedly leave the hotel.

In order to reach Bet Giorgis, one must walk downhill from the stone paved road that runs the whole length of Lalibela. Even before we lay our eyes on the church, we can see worshippers gathered around it. Bet Giorgis is carved in a solid rock. Its roof falls just below the surface, so the churchgoers are looking down at it, not up.

I can sense the gravity of this moment. I felt the same way a few weeks back, searching Sahara for Sphinx and a few months earlier, when the top of the Eiffle Tower first peaked out from behind Parisian townhouses.

We finally see it. Bet Giorgis is... exactly how I imagined it: majestic, austere, primitive, mysterious. We feel uncomfortable disrupting the prayers with our presence. After a short while we walk away. But not for long.


O świcie stajemy na balkonie. Góry spowija mgła. Gdzieniegdzie nieznacznie odcinają się od niej białe postaci. Wychodzą z zawiesiny i ponownie w niej znikają. Jest niedziela, a białe postaci to otuleni w gabi wierni podążający do jedenastu kościołów Lalibeli. W pośpiechu opuszczamy hotel.

Aby dotrzeć do Bet Giorgis należy zboczyć w dół z kamiennej drogi prowadzącej przez całą Lalibelę. Jeszcze zanim naszym oczom ukazuje się sam kościół, widzimy otaczających go wiernych. Bet Giorgis jest wykuty w litej skale. Jego dach znajduje się nieco poniżej poziomu gruntu (czy raczej skały), więc wierni spoglądają w dół, nie w górę. 

Czuję powagę chwili, to jeden z TYCH momentów. Podobnie czułam się kilka tygodni temu wypatrując na Saharze Sfinksa i kilka miesięcy wcześniej, widząc po raz pierwszy wystający zza paryskich kamienic czubek wieży Eiffla. 

I w końcu go widzimy. Bet Giorgis jest... dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałam: majestatyczny, surowy, prymitywny, tajemniczy. Czujemy się niezręcznie zakłócając swoją obecnością modlitwę. Po chwili odchodzimy. Nie na długo.



Sunday services are held in only 2 churches and Bet Giorgis is not one of them but people of Lalibela have their favorite temples where they go for prayer and contemplation.
Niedzielne nabożeństwa odbywają się tylko w dwóch kościołach i Bet Giorgis nie jest jednym z nich, ale mieszkańcy Lalibeli mają swoje ulubione świątynie, przy których przysiadają do modlitwy i kontemplacji.