Thursday, August 5, 2010

Po pierwszym dniu szkolenia smoków.


A little while ago we found cheap tickets to Spain and decided to go. From a simple couple days in Malaga, the plan evolved and soon became a insanely fast-paced 10-day travel around Andalusia and Morocco. I kept a diary, so here it is, day 1.


Jakiś czas temu znaleźliśmy tanie bilety do Hiszpanii i zdecydowaliśmy się polecieć. Z prostej dwudniowej wizyty w Maladze plan wyewoluował w zabójczo intensywną dziesięciodniową podróż po Andaluzji i Maroku. Prowadziłam dziennik, więc oto on, dzień 1.





We arrived in Malaga exhausted and starved. I was looking forward to getting to our hostel as my expectations were high - it seemed to be everybody’s favorite. The welcome was very warm but the room was a kick in the stomach - dark and claustrophobic, with 8 unmade beds (we booked and paid for a 4 bed dorm) and no place to put our things. The plumbing from the upstairs bathroom ran across the ceiling giving us an unwanted and noisy insight into our hostel mates’ lives. We were not happy . As our travels are usually pretty low-budget, we’re not particularly picky, but after sleeping for only 2 hours the night before, we desperately needed to get a good night’s sleep. We got on the internet and checked other places in town. Everything was booked for the night. And so we had to stay.


Do Malagi dotarliśmy wyczerpani i wygłodzeni. Nie mogłam się doczekać naszego hostelu, bo moje oczekiwania były wysokie - ten hostel był ulubiony przez podróżników. Powitanie było bardzo ciepłe, ale nasz pokój okazał się kopniakiem w żołądek - ciemny i klaustrofobiczny, z ośmioma łóżkami z niezmienioną pościelą (zarezerwowaliśmy i zapłaciliśmy za pokój czteroosobowy) i brakiem miejsca na położenie naszych rzeczy. Rura z łazienki piętro wyżej przecinająca sufit dostarczała nam niechcianego i hałaśliwego wglądu w życie współmieszkańców hostelu. Nie byliśmy szczęśliwi. Nie jesteśmy specjalnie wybredni, a nasze podróże są najczęściej niskobudżetowe, ale po przespaniu zaledwie dwóch godzin poprzedniej nocy, zależało nam, żeby się wyspać. Na internecie sprawdziliśmy inne opcje. Wszystkie hostele były już wypełnione. Musieliśmy zostać.


The hostel host told us what his favorite tapas places were. But we found them both closed. During the World Cup the siesta is longer and the hours of operation are more unpredictable. We don’t function well when hungry. We were walking around the city and getting more and more angry and frustrated. ‘An ancient cathedral? Who cares? We need some food! Now!’ We ended up at a café, surrounded by tourists, stuffing ourselves full with bad food. But a pitcher of sangria took the edge off and we finally started to enjoy ourselves.


Opiekun hostelu zdradził nam gdzie są jego ulubione tapas bary. Ale wszystkie okazały się być zamknięte. Podczas Mistrzostw Świata siesta jest dłuższa, a godziny otwarcia bardziej nieprzewidywalne. Nie funkcjonujemy dobrze kiedy jesteśmy głodni. Chodziliśmy wokół miasta i robiliśmy się coraz bardziej źli i sfrustrowani. ‘Starożytna katedra? Kogo to obchodzi? Potrzebujmy jedzenia! Natychmiast!’ W końcu wylądowaliśmy w kafejce, otoczeni przez turystów, obżerając się kiepskim jedzeniem. Ale dzbanek sangrii oszlifował nasze ostre kąty i poprawił nam humor.



You can see our hostel, Picasso's Corner, on the left.
Po lewej nasz hostel, Picasso's Corner.

We were psyched to be in Spain to watch the Spanish play. With every hour the excitement was growing and the Spanish flags could be seen everywhere. We decided to watch the game in the hostel bar. There was food, cheap beer, and homemade sangria, and we all gathered around a TV. The game began and we were shocked to find out that we were in a minority cheering for Spain! The hostel seemed like an enclave of Paraguay fans. But each of our cheers was met with an explosion of voices and trumpets coming from neighborhood bars and after the game an ecstatic crowd filled the streets.


Niezmiernie się cieszyliśmy na oglądanie w Hiszpanii meczów hiszpańskiej reprezentacji. Z każdą godziną w mieście narastało podniecenie i hiszpańskie flagi pokazywały się wszędzie. Zdecydowaliśmy, że mecz obejrzymy w hostelowym barze. Było jedzenie, tanie piwo i domowej roboty sangria, wszyscy zgromadziliśmy się wokół telewizora. Mecz się rozpoczął i nagle zorientowaliśmy się, że jesteśmy w mniejszości kibicującej Hiszpanii! Hostel wydawał się enklawą kibiców Paragwaju. Ale każdy z naszych okrzyków spotykał się z eksplozją głosów i trąbek dochodzących z okolicznych barów, a po meczu ulice zapełniły się ekstatycznym tłumem.

We found our way back to one of the tapas bars we tried to visit earlier. It was perfect. The crowd was exclusively Spanish, the beer was cold, the food was... amazing. We had a roasted pepper salad, cuttlefish in sauce, a cheese plate, shrimp in spicy oil, and a pitcher of beer.

Odnaleźliśmy drogę to jednego z tapas barów, które próbowaliśmy odwiedzić wcześniej. To był idealny posiłek. Gośćmi byli wyłącznie Hiszpanie, piwo było zimne, jedzenie... niesamowite. Zamówiliśmy sałatkę z pieczonej papryki, mątwę w sosie, ser, krewetki w pikantnym oleju i dzban piwa.



The night at the hostel wasn’t all that bad either. Even though it was very hot and loud, and our roommates kept coming in and out, we slept well and woke up ready. We were heading to Morocco!


Noc w hostelu również nie okazała się taka zła. Pomimo tego, że było bardzo gorąco i głośno, a nasi współlokatorzy wciąż wchodzili i wychodzili, spaliśmy dobrze i obudziliśmy się pełni zapału. Wyruszaliśmy do Maroka!

5 comments:

  1. zazdroszczę zazdroszczę zazdroszczę !!!

    ReplyDelete
  2. ojezu tapasy....
    ojezu kocham sposób w jaki tytułujesz notki ;)

    ReplyDelete
  3. Super, że byliście w Hiszpanii w trakcie MŚ!

    ReplyDelete
  4. już nie mogę doczekać się dalszej relacji! Czekam z niecierpliwością :D

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?