Tuesday, August 17, 2010

Dzień trzeci. Lionel znowu tańczy. Odcinek 3. i ostatni.


At the hostel we met an Australian lady, who for many years worked in various Middle Eastern women's help foundations. Now she’s a freelance journalist and spends the most of her time in Chefchaouen. We visited a restaurant she recommended. Our waiter seemed to be really high, just like almost everybody in Chefchaouen. The Moroccan hashish belt is within close proximity.


W hostelu poznaliśmy Australijkę, która przez wiele lat pracowała na Bliskim Wschodzie w różnych fundacjach niosących pomoc kobietom, a teraz jest dziennikarskim wolnym strzelcem i większość czasu spędza właśnie w Szafszawan. Odwiedziliśmy poleconą przez nią restaurację. Nasz kelner wydawał się być na wielkim haju, jak zresztą niemal wszyscy w Szafszawan. Marokańskie zagłębie produkcji haszyszu jest o rzut beretem.


The kitties waited patiently for us to share our dinner with them. We sure did, especially since the dinner was just all right (but very cheap).
Koty cierpliwie czekały aż podzielimy się z nimi naszym obiadem. Oczywiście doczekały się, tym bardziej, że obiad był taki sobie (ale za to bardzo tani).

Lee ‘made friends’ with a guy we met on the street, who invited us to visit his weaving workshop. And even though we had all the reasons not to make any large purchases, we bought a carpet runner and a blanket anyways.


Lee ‘zaprzyjaźnił się’ z napotkanym na ulicy młodym mężczyzną, który zaprosił nas do swojego warsztatu tkackiego. I chociaż okoliczności przemawiały przeciwko jakimkolwiek większym zakupom, to i tak wyszliśmy z dywanowym bieżnikiem i kocem.


At our hostel. The rooms were inexpensive and you could also spend the night on a simple mattress on the roof terrace for even less money.
W naszym hostelu. Pokoje były niedrogie, a jeszcze tańsze było spędzenie noc na sienniku na tarasie.


6 comments:

  1. początkowy 'niebieski kolaż' jest niesamowity ! Zachwycam się zdjęciami. :-)

    ReplyDelete
  2. Ojej :) Bardzo dziękuję :) Często słyszę, że jestem fotogeniczna, ale uważam, że jeśli ktoś wie, jak robić zdjęcia, to każdy człowiek wygląda na nich ciekawie.

    Pozdrawiam,
    Aliszia.

    PS. Niebieskość na Twoich zdjęciach aż bije po oczach. Przydałoby się więcej tego koloru w naszym kraju.

    ReplyDelete
  3. przepiekne!!!!Nic dodac, nic ujac!

    ReplyDelete
  4. Ale myślę, że będziecie mieć bardzo oryginalny i ładny koc :) A podróż musiała być bardzo fajna.

    ReplyDelete
  5. Beautiful. I love the Morrocan pictures. Did you two get hassled much by the locals for money, buying trinkets and being pushed for carpets? I went about 13 years ago with no money and were were hassled a lot but still had a great trip. The places we went I am not sure I would feel comfortable taking Aimee...without my throwing star ;-) Hope y'all can come play with us soon in Charleston. You are welcome anytime. John Tiller

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?