Tuesday, May 17, 2011

She's so different from these mindless automatons I'm surrounded by.

For a change, here are some digital shots from my visit to Dublin.
Dla odmiany tym razem kilka zdjęć cyfrowych z mojej wizyty w Dublinie.


The monumental St. Nicholas church. Back at home, when I was searching online for some info on it, I came across pictures of it from different angles and, as it turns out, it does not look as impressive straight on. Not at all. I guess the profile is its forte.
Gmaszysko kościoła Św. Mikołaja. Szukając po powrocie informacji na jego temat w internecie, znalazłam jego inne ujęcia i okazało, że od frontu wcale nie wygląda tak imponująco. Wcale, a wcale. Czyli zdjęcia z profilu dobrze mu robią.



On day two, we were going to see the Howth Head's cliffs, but we missed our train. Before catching the next one, we stopped by the Science Gallery to get some coffee.
Drugiego dnia wybierałyśmy się zobaczyć klify na przylądku Howth, ale uciekł nam pociąg, więc w oczekiwaniu na następny wstąpiłyśmy do Science Gallery na kawę.

I didn't discover this oddity until I was looking through the pictures on my computer.
Dopiero oglądając zdjęcia na komputerze odkryłam to kuriozum.


The topics of the previous exhibits were very interesting. And I really wished we had enough time to see the current one. It was called Memory Lab and the visitors could participate in the experiments that were a part of the research done by Trinity College in Dublin. That time around the Science Gallery lost to the cliffs, but I'll be back for sure.
Tematy przeszłych wystaw są bardzo ciekawe. Bardzo żałowałam, że nie starczyło nam czasu na obejrzenie bieżącej ekspozycji. Dotyczyła ona pamięci, a zwiedzający mogli wziąć udział w eksperymentach prowadzonych przez dubliński Trinity College. Tym razem wygrały klify, ale do Science Gallery napewno jeszcze wrócę.

And here we're already returning from the cliffs. The pics from there will be in the next post. Oh, how I missed real ginger beer!
A tu już z klifów wracamy. Zdjęcia pojawią się przy okazji następnego posta. Tęskniłam za prawdziwym piwem imbirowym.




Miśka made me breakfast every day. Totally spoiled, I did not take it well when I later returned to the self-service breakfast reality in Kraków.
Miśka codziennie robiła mi śniadanie. Rozpuszczona jak dziadowski bicz ciężko przeżyłam powrót do krakowskiej śniadaniowej rzeczywistości samoobsługowej.

Saturday, May 14, 2011

Zick: Where are my shoes, Bombo? Bombo: Me looking for them. Zick: Because you want to eat them, I'm missing two pairs.


Miśka took me to the Dublin Food Co-op Market. They sell organic, local, fair trade and sustainable products. The co-op heavily relies on the volunteering work of its members and anybody can become one. Members who contribute two hours of their time every few weeks, get a 15% shopping discount!

Miśka zabrała mnie do marketu dublińskiej spółdzielni spożywczej (Dublin Food Co-op). Sprzedawane tam produkty są organiczne, lokalne, przyjazne dla środowiska i pozyskane w wyniku sprawiedliwego handlu. Spółdzielnia w dużej części funkcjonuje dzięki nieodpłatnej pracy jej członków, a do ich grona może dołączyć każdy. Członkowie, którzy co kilka tygodni poświęcają dwie godziny na pracę w markecie, otrzymują 15% zniżki na zakupy!

There are a few stands where you can grab something quick to eat. The man on the left makes sandwiches and the man next to him makes waffles. I was stoked to discover that the 'super-duper spicy falafel wrap' I asked for was super-duper spicy indeed. In Poland that does not happen often.
W markecie można kupić kilka szybkich dań. Pan po lewej produkuje kanapki, a pan obok wafle. Z radością odkryłam, że pan od kanapek spełnił moją prośbę o 'super-duper ostry falafel wrap', bo w Polsce rzadko się to zdarza.


And it all began with a group of friends organizing to protest the plans of building a nuclear plant. They later decided to save money by buying wholesome foods in bulk. And that's how the co-op was born in the 80s.
A wszystko zaczęło się od tego, że grupa przyjaciół zorganizowała się aby protestować przeciwko planom budowy elektrowni atomowej. Potem postanowili wspólnie kupować zdrową żywność, bo w hurcie było taniej. I w taki sposób na początku lat 80-tych powstała spółdzielnia.


We wandered around the city a lot. I was not particularly attracted to all the tourist spots. Miśka was laughing that for my 'tour' of Dublin I chose walking dirty alleys and happily photographing trash.
Łaziłyśmy sporo po mieście. Nie ciągnęło mnie specjalnie do popularnych wśród turystów miejsc. Miśka śmiała się, że mój 'tour' po Dublinie prowadzi przez zapuszczone alejki i obejmuje radosne fotografowanie śmieci.

The saint's fingers crumbled and now his long nails are kinda creepy.
Świętemu ukruszyły się paluszki i teraz straszy pazurkami.



We walked around the Guinness brewery...
Obeszłyśmy dookoła browar Guinnessa...



...and stopped by the Jameson distillery, but crowds in both places effectively damped down my already limping enthusiasm for organized sightseeing.
...i wstąpiłyśmy do destylarni Jamesona, ale w obu miejscach tłumy skutecznie zdławiły mój i tak kulejący entuzjazm wobec zorganizowanego zwiedzania.


Tuesday, May 10, 2011

You've got a little dirt on your... everywhere actually.

When I looked out the window of Miśka's apartment, I knew right away that I'd like Dublin. What I could see seemed clean enough, peaceful enough, there was a manicured patch of grass and a figure of a saint. But the barbwire and the wall topped with broken bottles told me the truth. And the truth was that this city is only polished on the surface, and there's still a bit of dirt behind it's ears. And that is exactly the kind I like.

Kiedy wyjrzałam przez okno mieszkania Miśki, to wiedziałam od razu, że polubię Dublin. Niby czysto, niby spokojnie, obok zadbany trawnik i figura święta, ale drut kolczasty i tulipanki z butelek wmurowane w mur prawdę Ci powiedzą. A prawda jest taka, że to miasto tylko z wierzchu ugrzecznione, brudek za uszami nadal tkwi. I takie miasta lubię.







After a bit of desperate acrobatics that short people are doomed to do sometimes, I managed to take a look inside of the The Iveagh Markets. Too bad an interesting building like this one is left to decay, although supposedly renovation is in the plans.
Po akrobacjach na jakie skazani są krótcy ludzie, udało mi się zajrzeć do wnętrza The Iveagh Markets. Szkoda, że taki ciekawy budynek niszczeje, choć podobno renowacja jest w planach.



Meath Street is a destination in itself. The charm of this non-pretentious, old-school market street has been noticed by the makers of the documentary The Liberties. 15 short films feature the most colorful characters of the area. You can watch them here.
Meath Street jest sama w sobie warta odwiedzenia. Urok tej bezpretensjonalnej ulicy targowej starej daty dostrzeżony został przez twórców dokumentu The Liberties. 15 składających się na niego krótkich filmów ukazuje najbardziej barwne postaci tej dzielnicy. Filmy można obejrzeć tutaj.





And even though I haven't been eating meat in many many years (and I'm not planning to again), on Meath Street I even liked the butchers' shops. Well, kinda.
I choć mięsa nie jem od wielu, wielu lat (i nie zamierzam zacząć) to na Meath Street do podobały mi się nawet sklepy mięsne. Tak jakby.