Moja mama. Nieślubne dziecko Robin Hooda i Janiny Ochojskiej. Zawsze kimś się opiekuje, zawsze się o kogoś martwi, zawsze komuś pomaga. Od kilku lat wypruwa żyły w systemie całodobowym, a mogłaby leżeć cyckami do góry, w końcu jest na emeryturze.
Knułam więc żeby mamę przymusowo wybyczyć i wyleżeć plackiem. I przy okazji zaliczyć jakiś park narodowy. I tak stanęło na Maui.
Miotałam się nad wyborem miejsca na bazę. Północna część wyspy jest najbardziej swojska i surferska. Wschodnia jest najbardziej niedostępna (jak wschodnia to wschodnia i tyle, bo jedzie się tam pół dnia). Południowa to mieszanka brzydkich miasteczek i pięknych plaż. Zachodnia to świetne warunki do snorkelingu, ale również zjadające duszę kondominia i wielkie hotele. Po obgryzieniu palców podzieliłam pobyt pomiędzy północ i południe.
Dzisiaj zatem południowe Maui w wersji doktor Jekyll. Pan Hyde będzie w następnym odcinku.
Południowy koniec popularnej Makena Beach należy do lokalsów. Duże fale, silne prądy, surferzy i bodyboarderzy. I dziwaczne złudzenie optycznie. Zobaczcie jak nagle kończy się woda a zaczyna piasek!
Nasza dzielnica. Kiedy przeprowadziliśmy się do Kalifornii, z oczami jak spodki zaglądałam ludziom do ogródków, bo wszędzie rosły rośliny, które znałam tylko z palmiarni. Ale na Hawajach to już w ogóle trudno się powstrzymać przed obejmowaniem żywopłotów i fotografowaniem chwastów.
Jasmine B&B. Mikrohotel z trzema pokojami na granicy dżungli i cywilizacji prowadzony przez rodzinę platynowych blond nurków. Blisko do plaży, daleko od brzydoty. Na Hawaje dotarłyśmy po długim dniu w pracy i podróży. Do hotelu dojechałyśmy grubo po zmroku, z cydrem w łapie weszłyśmy do wody. Było ciemno, słychać było tylko dżunglę, droga mleczna wypinała się na niebie. Długo nie zapomnę tej szczęśliwej lecz nieco absordalnej myśli, że siedzę właśnie z mamą w basenie na środku Pacyfiku.
Platynowi nurkowie co wieczór zawieszali na naszej klamce termotorbę z owocami, sokiem, jogurtami i muffinami. Bombowa sprawa, bo rano można natychmiast wybyć na plażę, ze śniadaniem pod pachą.

Widok z hotelu wieczorem...
...i rano.
