Friday, October 21, 2011

You are also welcome to park off you motherparking parks, and go park yourself.


Back in the day, Baltimore used to be a mecca for immigrants from Eastern Europe. A big blue-collar city with many factories provided jobs for freshly off-the-boat Kowalskis, Shevchenkos, and Svobodas. These days few Slavic institutions remain, mainly churches and a few stores. The Eastern European community is less and less visible, and traditionally Slavic parts of town are being taken over by new Hispanic residents.

The Ukrainian Festival takes place every fall and provides a good excuse to spend an afternoon in the park, drinking beer and stuffing your belly full of pierogies.

Baltimore było niegdyś mekką dla imigrantów ze Wschodniej Europy. Duże robotnicze miasto z wieloma fabrykami zapewniało pracę świeżo przybyłym Kowalskim, Shevchenkom i Svobodom. Obecnie zachowało się niewiele słowiańskich przybytków, głównie kościoły i kilka sklepów. Wschodnioeuropejska społeczność jest coraz mniej widoczna, a tradycyjnie słowiańskie części miasta zostają przejęte przez nowych, latynoskich mieszkańców.

Ukraiński festiwal odbywa się co jesień i jest dobrą wymówką, żeby spędzić popołudnie w parku popijając piwko i opychając się pierogami.








One Sunday afternoon we met up with our friend Chris for coffee in the park.
W niedzielne popołudnie poszliśmy z naszym przyjacielem Chrisem na kawę do parku.

When the decision was made that we'd move back to Krakow for another year, we decided to sell/give away a lot of our belongings. I sold shoes on eBay, appliances on Craigslist, we gave things to friends and donated several boxes full of stuff to charity.
These three pictures used to hang in our bathroom. I have a strange sentiment for them. Hopefully they find a new home.

Kiedy podjęta została decyzja, że wracamy do Krakowa na kolejny rok, postanowiliśmy pozbyć się części dobytku. Sprzedałam buty na eBay'u, sprzęt elektroniczny na Craigslist, podarowaliśmy sporo rzeczy przyjaciołom i zawieźliśmy kilkanaście pełnych pudeł do organizacji dobroczynnej, która zarabia na sprzedaży oddanych jej przedmiotów.
Te trzy zdjęcia wisiały zawsze w naszej łazience. Mam do nich dziwny sentyment. Mam nadzieję, że znalazły nowy dom.

7 comments:

  1. Nie lubię takich zdjęć....znaczy tego klimatu :P No, ale każdy ma inny gust :D Fajnie, że znowu w PL :) Pierogi rządzą! :D

    ReplyDelete
  2. Klimatu zdjęć też nie lubię, ale podziwiam za umiejętność pozbycia się wszystkiego. Chętnie pozbywam się nieużytków, ale nie wyobrażam sobie, żeby sprzedać coś, z czego korzystam.
    No, ale może siła wyższa robi swoje :)

    ReplyDelete
  3. hahaha...znaki, naklejki czyli nasza wspolna obsesja?

    ReplyDelete
  4. Karolina: Ja uwielbiam ich niepokojący klimat :) Pierogi rządzą aż za bardzo, polskie jedzenie czepia się żeber ;)

    Aliszia: No tak, ale skoro nas tam nie ma, to i tak tego nie używamy. Moja koleżanka mówi, że "Things you own start to own you" i ja się z tym zgadzam. W ostatnich latach fakt, że posiadamy więcej niż możemy unieść trochę nam ciążył i komplikował życie. Tyle z tym zachodu, trzeba to przewozić, przechowywać. Zwłaszcza, że z tego nie korzystamy. Odchudziliśmy dobytek o połowę i od razu nam lepiej ;)

    Marta: Yes, Ma'am!

    ReplyDelete
  5. zdjęcia z analoga?

    Robiąc porządki zawsze stwierdzam,że mam wszystkiego za dużo. Wtedy w przypływie optymizmu rzucam wszystko na jeden stos,gotowa się tego pozbyć.. a tuż przed wyrzuceniem przeglądam wszystko jeszcze raz i w rezultacie poło z tych rzeczy wraca na swoje miejsce. :D

    3 ostatnie fotografie mi się podobają, ale nie widziałabym ich w swojej łazience :)

    ReplyDelete
  6. Gosiu dla mnie zdjęcia bomba,sama chyba zgapię pomysł takiego klimatu w niewinnej jakby się zdawało łazience ;)
    Ale muszę przyznać ,że troszkę się pogubiłam,bo nie wiem gdzie w końcu mieszkacie i dlaczego?

    Pozdrawiam
    Marcelina

    ReplyDelete
  7. Maddie: Nie, z cyfrówki, bawiłam się obróbką. Ja też tak mam, daję czasem rzeczom 'ostatnią szansę', a potem po kolejnym roku nieużywania/nienoszenia znowu się spotykamy w tej samej sytuacji ;)

    Marcelina: Od końca września mieszkamy znowu w Krakowie. Lato spędziliśmy w Baltimore, skąd ja nie chciałam wyjeżdżać, a Lee tak. Więc kiedy zapadła decyzja, że wracamy, w tydzień musieliśmy pozbyć się części dobytku, który przywieźliśmy na początku wakacji z Południowej Karoliny. Brat Lee przerabia piwnicę na imprezownię i nasze graty musiały stamtąd zniknąć. Po odchudzeniu dobytku udało nam się wcisnąć go do piwnicy przyjaciół, ale docelowo chciałabym żeby mieścił się on w kilku walizkach :)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?