Monday, October 10, 2011

$10 for domestic beer? Thanks, Grand Pricks!



With the blog in mind, I planned on finding out what these races are all about and determining what the differences between NASCAR and Formula 1 were. I've got to admit: reading up on the subject made me drowsy. Somebody mean-spirited layed it out like this: "Rednecks and hillbillies love NASCAR; Europeans, rich playboys, and good looking women like Formula 1".


All I know, is that the IndyCar race, which this year, for the very first time, took place in Baltimore, has more to do with Formula 1 that NASCAR. Anyways, the Grand Prix was a big deal. The racing track lead through the city's main arteries. The race was surrounded by controversy because trees were cut down and (allegedly) bribes were handed off. Residents were worried about possible transportation paralyses. Yet Baltimore managed to pull through.


Out of curiosity, I wanted to see the race, but was discouraged by the ticket prices: $45 for the admission to the grounds, from which you could somewhat see the race, or $75 and up for a seat in the stands. I already decided to skip it, when suddenly a free ticket landed in my lap! And so I went.



Zamierzałam na potrzeby bloga dowiedzieć się o co dokładnie chodzi z tymi wyścigami i czym różni się NASCAR or Formuły 1, ale przyznam, że przysypiałam czytając objaśnienia. Ktoś złośliwie wyjaśnił to tak: "Buraki i wieśniaki kochają NASCAR; Europejczycy, bogaci Playboye i piękne kobiety lubią Formułę 1".


Wiem tylko, że wyścigowi IndyCar, który w tym roku po raz pierwszy odbył się w Baltimore, bliżej jest do Formuły 1. W każdym razie, Grand Prix było wielkim wydarzeniem. Wyścig poprowadzono głównymi arteriami miasta. Było sporo kontrowersji, bo przy budowie trasy wycięto drzewa i (podobno) wręczono sporo łapówek. Obawiano się zupełnego paraliżu komunikacyjnego. Ale Baltimore jakoś sobie ze wszystkim poradziło.


Z ciekawości chciałam wyścig obejrzeć, ale odstraszyły mnie ceny biletów - 45 dolarów za wejście na ogrodzony obszar, skąd można tylko troszkę zobaczyć, za miejsce na trybunach od 75 wzwyż. Już machnęłam ręką, kiedy nagle trafiła mi się, jak ślepej kurze ziarno, darmowa wejściówka!




To get to the ticket gate and through the security, and to finally walk the overpass to the spectator grounds, one had to first wait in a line a few hundred yards long.

Aby przejść przez kontrolę biletów i przez ochronę, a potem przejść wiaduktem na ogrodzony teren przygotowany dla widzów, trzeba było najpierw wystać swoje w kolejce ciągnącej się kilkaset metrów.



Kids were the least thrilled spectators. I saw many of them crying, terrified of the horribly loud roaring of the engines.
Dzieci były najmniej zadowolonymi widzami. Beczących, przestraszonym okropnym hukiem maluchów widziałam tuziny.










I think maybe Mr. Crab was renting out roller-skates?
Pan Krab prowadził chyba wypożyczalnię wrotek.



After the Grand Prix, Will Power said that it was on of the best races in his career. It's not very surprising since he won!

Po zakończeniu Grand Prix, Will Power oznajmił, że był o jeden z najfajniejszych wyścigów w jego karierze, ale trudno mu się dziwić, skoro wygrał!


I spent the day in the company of Aga, her boyfriend, and her brother.

Dzień spędziłam w towarzystwie Agi, jej chłopaka i brata.


The security guards got very upset if someone pulled out a camera while walking on this overpass. They tried to make sure that people kept walking and did not stop at all. After all, views like this cost more. I think that my walking through must have caused the guards a good deal of distress - I stopped a lot to take pictures.

Jak tylko ktoś wyciągnął aparat na kładce dla pieszych, panowie ochroniarze okropnie się denerwowali. Zatrzymywać się też nie pozwalali. W końcu za takie widoki trzeba było zapłacić więcej. Moje przejście musiało ich kosztować sporo nerwów, bo zatrzymywałam się co krok, żeby zrobić zdjęcia.



12 comments:

  1. Gratuluję darmowego biletu! :)
    Czułam się jak oglądając zdjęcia z planu zdjęciowego jakiegoś amerykańskiego filmu.. Za zdjęcie z hydrantem przyznaję Oskara ! (błysk fleszy+tłum reporterów)

    ReplyDelete
  2. Niezadowolony chłopiec,przypomniał mi : http://www.youtube.com/watch?v=KDEl2ErUAM0

    ReplyDelete
  3. Maddie: Dziękuję. Lee dostał wejściówkę jako napiwek!
    Też lubię to zdjęcie z hydrantem. Dziewczynka pojawiła się znikąd i przebiegła tylko raz. Cieszę się, że ją 'złapałam', bo chociaż czaiłam się jeszcze przez chwilę, to woda nie skusiła nikogo innego.

    Kaina: Przeglądam http://inprl.pl/ z sentymentem, ale i z niechęcią. Bardzo mieszane mam uczucia wobec lat 80. A Ty?

    ReplyDelete
  4. Zdjecie z hydrantem- super sprawa!

    Bylam raz na Indy- bolaly mnie uszy- nie mialam niczego- sluchawek, zatyczek...przezylam dzwiekowy koszmar. I bilety tez dostalismy!
    Malzon ciagnie mnie na Formule. Trzeba bedzie pojsc.

    ReplyDelete
  5. Jak dla mnie, huk silników to część uroku takich wyścigów. Ale może to dlatego, że jeśli nie ma się słodkiego miejsca na trybunach, to taki wyścig bardziej się słyszy, niż ogląda :)
    Mogłoby być gorzej, mógłby Cię ciągnąć na Monster Trucks ;) Albo na baseball!

    ReplyDelete
  6. Hej. Sorry, że zawracam ci głowę ale czy jest w Baltimore jakiś sklep gdzie można sprzedać ubrania i buty?

    ReplyDelete
  7. Nie ma sprawy. Jedyne miejsce, o którym wiem, to The Fashion Attic w Fells Point http://www.thefashionattic.com/index.htm Nie kupują, ale przyjmują w komis. Raczej na tym kokosów nie zbijesz, ale można przy okazji znaleźć perełki :) Na przejrzenie oddawanych ciuchów trzeba się chyba umawiać. A z ciekawości, gdzie jesteś?

    ReplyDelete
  8. Źle wspominam czas przedszkola,panie co karciły,rozstawiały po kątach czy tez dawały klapsa (do dziś nie wiem za co!).
    Lubiłam Domowe Przedszkole,tam tacy mili wszyscy.
    Wspomnienia mam dobre,moja mama ma 8 braci,więc połowa wujostwa dzielnie mnie bawiła i zabierał na spacerki "ze swoimi połówkami".

    ReplyDelete
  9. Aaaaaaaaa i do dziś pamiętam,jak babcia pozwoliła mi angażować się w pieczenie drożdżowego z kruszynką.

    ReplyDelete
  10. Tak, przedszkole to była bardzo dziwna instytucja! Ze zgrozą wspominam mleko z kożuchem, jedzenie drugiego dania łyżką uniemożliwiającą wydłubanie koledze oczka (jedzenie łyżką, co za upokorzenie o oczach pięciolatki ;) i przymusowe leżakowanie.

    ReplyDelete
  11. Tak myślałam :) Daj znać jak wrażenia z Service Photo i Fashion Attic!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?