Wednesday, June 29, 2011

Chaos is rejecting all you have learned. Chaos is being yourself.


I feel like I'm writing from under the ground. For a few weeks, we were fully absorbed in an overload of work (me) and school stuff (Lee). And now, we are in the midst of frantic preparations to leave Kraków. We will say goodbye to our favorite apartment and go visit Thom, who back in May abandoned the city life for the bliss of the Slovak countryside. And later, we'll fly to the States to fight bureaucratic battles.
We are living surrounded by boxes and dividing everything into categories of: take with, store, give away, trash. Chaos is overwhelming. If I manage not to lose my mind, the next time I'm typing, it'll be with one eye on the keyboard, and the other one on the Tatra Mountains.

Mam wrażenie jakbym pisała spod ziemi. Przez ostatnich kilka tygodni pochłonięci byliśmy nawałem pracy (ja) i nauki (Lee). A teraz jesteśmy po uszy zagrzebani w gorączkowych przygotowaniach do opuszczenia Krakowa. Pożegnamy nasze ulubione mieszkanie i odwiedzimy Thoma, który już w maju porzucił miejskie życie na rzecz uroków słowackiej wsi, a potem ruszymy to Stanów, aby toczyć biurokratyczne boje.
Żyjemy wśród pudeł i dzielimy wszystko na kategorie: zabrać ze sobą, przechować, oddać, wyrzucić. Chaos jest wszechobecny. Jeśli uda mi się nie stracić głowy, to następnym razem pisać będę spoglądając jednym okiem na klawiaturę, a drugim na Tatry.


A few more pics from the darksome Nikiszowiec.
Jeszcze kilka zdjęć z ponurego Nikiszowca.

I can not imagine what it would be like to have such a view from my window. A chimney stack on the horizon is like a black cloud over my head.
Nie potrafię wyobrazić sobie jak to byłoby mieć taki widok z okna. Dla mnie komin na horyzoncie to jak czarna chmura nad głową.



photo/foto: Marcin



When visiting a local church, we discovered a display of children's works - portraits of the pope. It was fun because, despite the fact that kids meant well, they produced some ugly monsters. There was a hepatitis pope with a horribly yellow play-doh face, but my favorite one is the crabby fatty in the middle above.
Zwiedzając miejscowy kościół odkryliśmy wystawę prac dzieci przedstawiających papieża. Mieliśmy sporo frajdy, bo pomimo najlepszych intencji dzieci wyprodukowały niezłe potworki. Był np. papież wątrobowy z przeraźliwie żółtą twarzą z plasteliny, ale mój ulubiony to ten naburmuszony grubas pośrodku powyżej.

photo/foto: Marcin

We also went to walk around another Silesian city, Ruda Śląska.
Pojechaliśmy również pochodzić po Nowym Bytomiu, który jest jedną z 11 (!) dzielnic Rudy Śląskiej.

And then we caught a train home.
A potem wsiedliśmy w pociąg do Krakowa.

I have a soft spot for water towers. Those built by the train tracks are falling into disrepair. Back in the day, there were used to fill up steam engines. I've always fantasized about turning one into a house.
Mam słabość do wież ciśnień. Te przy torach masowo niszczeją, bo kiedyś używane były do zasilania parowozów i nie są już nikomu potrzebne. Zawsze marzyłam o przerobieniu jednej na budynek mieszkalny.



Thursday, June 23, 2011

Trying to find a spell that would make a beer can magically refill itself.


Today's pictures are pretty self-explanatory - there's a horse, we're walking train tracks and, as usual, there are signs of some happy beer consumption by the tracks. Let me just add, that trains don't run through Dobra anymore, and nowadays, at the train station, you can buy bread, butter, and beer, instead of tickets. So, the horse owner was treating himself to a couple cold ones, and the horse was patiently waiting.

Co na dzisiejszych zdjęciach, każdy widzi - no, że kuń stoi, że łaziliśmy po torach i że, jak to przy torach, ślady biesiady piwnej są. Dopowiem tylko, że pociągi już przez Dobrą nie jeżdżą, więc na stacji zamiast biletów można kupić chleb, masło i piwko. Więc pan od kunia piwkował, a kuń cierpliwie czekał.










photo/foto: Michał

photo/foto: Michał



make an animation


Monday, June 20, 2011

That guy on TV who gives bald people hair.


Analog pics for a change.
I'll be soon parting with my Canon 450d (with a Canon 50mm, f/1.8 lens). If you want it (or the Pentax), hit me up on my email.

Dla odmiany trochę zdjęć analogowych.
Będę niedługo rozstawać się z moim Canonem 450d (z obiektywem Canona 50mm, f/1.8). Jeśli ktoś ma na niego ochotę (albo na Pentaxa), to zapraszam na mejla.


Ulica św. Wawrzyńca (St. Lawrence St.). I walk it often and this wall always cracks me up.
Ulica św. Wawrzyńca. Bywam na niej często i ta ściana zawsze mnie rozbawia.



Post-pierogi making battlefield. Our ordinary forks look like they're made out of titanium.
Po-pierogowe pobojowisko. Zwykłe widelce wyglądają tutaj jakby były wykonane z czarnego tytanu.

Lee quit growing his hair out. Goodbye, my dream of a man with his hair in a high bun...
Lee przestał zapuszczać włosy. Żegnaj śnie o facecie z wysokim kokiem...


These days were ruled by homemade tacos, or even better, tacos on the balcony.
W tych dniach rządziły domowe tacos. A już najbardziej rządziły tacos na balkonie.

Just one extra letter and the Zakrzówek sign went form warning against dangerous cliffs to warning against dangerous s!uts.
Rozbawiła mnie ta ostrzegająca przed 'kurwiskiem' tablica na Zakrzówku.



The beautiful, industrial district of Nikiszowiec where miners and their families live. The weather was bad, the sky was white, and the light was ugly. There will be some more pictures from Nikiszowiec in one of the future posts, but I'm not happy with them. I need to go back!

Piękny, przemysłowy Nikiszowiec, gdzie mieszkają górnicy i ich rodziny. Pogoda była kiepska, niebo białe, a światło brzydkie. Będzie jeszcze trochę zdjęć z Nikiszowca w którymś z przyszłych postów, ale nie jestem z nich zadowolona. Muszę wrócić!



Friday, June 17, 2011

Monsters, giant insects, or even hideous extradimensional intelligences against helpless villagers.


There is something incredibly thrilling about military planes.
5 years ago in New Mexico we accidentally witnessed a squadron of the invisible Stealth bombers flying over. It was mind-blowing.
A memory of taking a night military flight to Ramstein, riding through a dark airport to an illuminated plane and climbing a ladder to the upper deck, is one of my favorites.
And there was the sad flight to the East Coast, during which I was sleeping on the floor in my warm sleeping bag next to two silver caskets.
I have no clue where this fascination came from, commercial planes don't do much for me. Either way, I was very pleased to see these two giant steel birds on the sky over Dobra.

Jest coś niesamowicie ekscytującego w wojskowych samolotach.
Pięć lat temu w Nowym Meksyku byliśmy przypadkowymi świadkami przelotu eskadry niewidzialnych bombowców Stealth. Niesamowity widok.
Wspomnienie nocnego wojskowego lotu do bazy w Ramstein, kiedy przez zaciemnione lotnisko jechaliśmy do rozświetlonego samolotu i po drabinie wspinaliśmy się na górny pokład, jest jednym z moich ulubionych.
I smutny lot na Wschodnie Wybrzeże, podczas którego spałam na podłodze w ciepłym śpiworze obok dwóch srebrnych trumien.
Nie wiem skąd ta moja fascynacja, pasażerskie samoloty mnie nie ruszają. W każdym razie ucieszyłam się, kiedy dwa wielkie stalowe ptaki pojawiły się na niebie nad Dobrą.

Moments later it was over and we went back to what we were doing. Michał went back to chopping wood...
Po chwili wróciliśmy do swoich zajęć. Michał do rąbania drewna...


...and Lee to proving that he's insensitive to the nettle's stinging powers.
...a Lee do udowadniania, że jest odporny na oparzenia pokrzywy.


We set out for a walk...
Wybraliśmy się na spacer...

...but we quickly turned around. One village over, it was pouring already.
...ale szybko zawróciliśmy, bo w sąsiedniej wsi już lało.





Photo/Foto: Lee

Photo/foto: Lee





Photo/Foto: Renia