Sunday, April 29, 2012

Give 'em cod liver oil and watch their teeth grow.



We returned to Targowy milky bar the first chance we got. The guy in the background reminds me of Švejk.
Przy pierwszej okazji powróciliśmy do Targowego. Kogo przypomina Wam pan w tle? Bo mi Szwejka.

At Po Drodze, which is probably the smallest bar in Krakow. Cool interior, the restroom makes you feel like you're up in the air (it's as small as a plane one), Czech beer on draft, and you are allowed to draw on walls.
Po Drodze, chyba najmniejsza krakowska knajpa. Fajny klimat, toaleta pozwala poczuć się jak w przestworzach (jest taka mała jak te w samolotach), lane czeskie piwo, można rysować na ścianach.

We have put together a few herring and vodka evenings at our place, but this time we decided to check out how it's done at Ambasada Śledzia (meaning Herring Embassy, which is quite funny since it's located on a street that is home to the almost embassies consulates of Germany, USA and France). They do it well.
We weren't sure if Adam would like it as Americans usually refrain from "fishy fish" (what?! you do!) but he did. And his favorite was herring in beets (beets don't bathe in American culinary love neither, even the Obamas openly admit to not liking them).


Wieczory ze śledziem i wódeczką organizowaliśmy już w domu, ale tym razem postanowiliśmy sprawdzić jak robią to w Ambasadzie Śledzia. Dobrze robią. 
Trochę baliśmy się o Adama, bo Amerykanie przeważnie nie lubią "rybnych ryb", ale niepotrzebnie. Adamowi śledź smakował, a już najbardziej ten w buraczkach (a buraczki też nie pluskają się w kulinarnej miłości Amerykanów, o wstręcie do nich mówi otwarcie nawet para prezydencka!).

Even The New York Times noticed the returning Polish love for herring and vodka, and wrote about it here.
Nawet The New York Times zauważył nawracającą polską miłość do śledzika i wódeczki, i opisał ją tutaj, polecam.

The next day, our productivity was visibly affected by our partying. The first part of the day was spent on the couch as we watched a Polish movie, Rewers. Monkey loved the scene in which an old lady is walking up a long flight of steps; we replayed it for him a few times. Later, he kept looking for her behind the computer.


Następnego dnia ciągłe imprezowanie zacząło się odbijać na naszej produktywności. Pierwszą część dnia spędziliśmy na kanapie oglądając Rewers. Monkey najbardziej spodobała się scena staruszki wchodzącej po schodach, musieliśmy ją dla niego kilka razy przewijać, a potem Monkey sprawdzał czy staruszka nie chowa się przypadkiem za komputerem.

For the final dinner we returned to Pizza Garden. Seriously, I could live there.
Na pożegnalny obiad wróciliśmy do Pizza Garden. Poważnie, mogłabym tam zamieszkać.



At Prowincja Nowa. Something cool happened when we were there. Unexpectedly, a girl set down at a piano and started playing. She was good and you could tell that she really enjoyed playing. I wish she knew how much we enjoyed it too.


Prowincja Nowa. O, wiecie co, przydarzyło nam się tam coś fajnego. Dziewczyna niespodziewanie siadła przy pianinie i zaczęła grać. Dobrze grała i widać było, że sprawia jej to przyjemność, ale pewnie nie wiedziała jaką tym przyjemność sprawiła nam.

Breakfast at Pod Temidą. We've been trying to go have breakfast at a milky bar for 2 years and it finally happened. Coffee served in a glass is an inheritance from the times of People's Poland.
Śniadanie w Pod Temidą. Od dwóch lat wybieraliśmy się na śniadanie do baru mlecznego, w końcu się udało. Kawa w szklance, oj zakręciła się łezka.


My half a roll with farmer's cheese. The boys talked the staff into making them a hangover dream breakfast: potato pancakes with mushroom sauce and two eggs.
Moje pół buły z twarożkiem. Chłopaki wyżebrali od obsługi zrobienie im swojego wymarzonego kacowego śniadania: placki z sosem pieczarkowym i dwa jajka.


After breakfast, Adam went to the airport and we... rested for a day and then set off for Prague, a.k.a. cirrhosis, part 2. But I'll tell you about it some other time.
Po śniadaniu Adam pojechał na lotnisko. A my... odpoczęliśmy przez jeden dzień po czym wyruszyliśmy do Pragi, czyli marskości wątroby część 2. Ale o tym już innym razem.


P.S. Czy ktoś wie jak ujarzmić to potworne nowe formatowanie w Bloggerze? Chodzi mi głównie o te dwuwersowe przerwy zamiast jednowersowych. Doprowadzają mnie do szału!

Thursday, April 26, 2012

Jeżeli jestem świadkiem paskudnych zbrodniach przeciwko środowiskom.

Nowy esej Lee. Tym razem temat jest niezwykle ważny: ochrona środowiska!


Szczery Apel do Mieszkańców Mojego Budynku:

Ostatnio, zaniepokoiłem się o braku dbania o środowisku wśród mieszkańców w naszym budynku. Co raz, kiedy wyniosę śmieci, zauważę wiele rzeczy, które Państwo mogą segregować i brać do punkt segregowania. Cokolwiek, który jest zrobiony z plastika, szkła, albo metala, Państwo powinni segregować. To nie jest dobroczynności, to jest obowiązek każdy nas, obywateli planeta!


Na naszym planecie, jest co raz więcej ludzie, i co raz mniej zasoby naturalny. Wszyscy muszą brać udział w dbaniu naszego środowiska. Kiedy Państwo wracają z zakupy, nie chcę widzieć Państwo noszący tyle reklamówki. Proszę uzywać torby wielokrotne użytku. Ponadto, jeżeli Państwo myją słoiki i stawiają w pudełku obok naszego punktu śmieci, bedę ochotnikiem do brania słoiki do babć, którzy sprzedają mleko, barszcz, krem, i wiele inne rzeczy na Kleparzu, aby ponownie korzystają z słoików.


Od tego dnia, jeżeli jestem świadkiem paskudnych zbrodniach przeciwko środowiskom wśród mieszkańców naszego budynku, bedę publikować ich przestępstwo na liście i pokazywać go w głównym korytarzu budynku, żeby każdy będzie wiedzieć kto z nas jest leniwy i nie pełnia swoich zobowiązań do Matki Ziemi. Na przykład, Pani która rezyduje w mieszkaniu 5B z bardzo drażniącym wykrzykiwającym psem, wróciła z zakupy wczoraj z 8 siatki, i natychmiast rzuciła te bezpośrednie w śmieci! Może Pani powinna korzystać siatki jeszcze raz, żeby garnąć kupa Pani psa na chodniku przed budynkiem. Wstyd!


Mam nadzieję, że to będzie ostatny list ode mnie na tym temacie!


Serdecznie,


Dobry Sasiąd Państwa w 4A.

Tuesday, April 24, 2012

Fish pee, you are drinking fish pee.


6 days of bar tourism with Adam, a few days in Prague (oh yeah, Czech beer and stinky cheese!), a pit stop in Cieszyn. We are exhausted, and so are our livers. I have a feeling for the next couple of weeks we'll be living on salads and water. And in May, we will be doing a health experiment we have been talking about for years. I think it will be interesting but I'll write more about it when the time comes.

6 dni baroturystyki z Adamem, kilka dni w Pradze (och, czeskie piwo i sery-śmierdziuchy!), przystanek w Cieszynie. Jesteśmy wyczerpani, a nasze wątroby to dopiero! Mam przeczucie, że przez następne kilka tygodni będziemy żyć na sałatkach i wodzie. A w maju będziemy przeprowadzać zdrowotny eksperyment, do którego przymierzamy się już od kilku lat. Napiszę na ten temat więcej za jakiś czas.


At Dekafencja, which Lee claims is his favorite bar. Adam loved it too. Let me tell you, when these two get together, they have the craziest, most intense discussions on very random subjects.

W Dekafencji, która jest ulubionym barem Lee. Adam też się w niej zakochał. Mówię Wam, kiedy tych dwoje się spotyka, zawsze prowadzą najbardziej zwariowane, zawzięte dyskusje na zupełnie przypadkowe tematy.


Targowy. Probably the best milky bar in Krakow.
Targowy. Chyba najlepszy krakowski bar mleczny.

I have a list of bars I want to visit before we leave Krakow. Esze was one of them. The interior is interesting but I have two problems with it. 1. I love me some bar swings, but theirs are meant for tall people only - I can barely get my chin over the bar. 2. I don't trust bartenders who don't know how to make Wściekłe Psy (Dogs with Rabies)*, the most popular shot in Poland.

Mam listę barów, które chciałabym odwiedzić zanim wyprowadzimy się z Krakowa. Esze było jednym z nich. Wystrój jest ciekawy, ale knajpa ma u mnie dwa minusy. 1. Uwielbiam huśtawki w barach, ale te w Esze są tylko dla wysokich - ja ledwie mogę wystawić brodę ponad bar. 2. Nie ufam barmanom, którzy nie wiedzą jak zrobić Wściekłe Psy.

*Wiem, wiem, przeważnie tłumaczy się to jako Mad Dogs ale ja protestuję! 



At Kolanko no 6 we played my victorious round of Scrabble.
W Kolanku no 6 triumfalnie skosiłam chłopaków w Scrabble. 

Late night grub at Coco...
Późnowieczorne obżarstwo w Coco... 

...and a nightcap at Pracownia.
...i ostatni nocny drink w Pracowni.

The next morning, I started my day by stabbing myself with a wooden bird.
Następnego dnia rano wesoło rozpoczęłam dzień nabijając się na drewnianego ptaszka.

We spent some time shopping at Kleparz and later rewarded ourselves with ice cream. From Starowiślna, of course!
Spędziliśmy sporo czasu na zakupach na Kleparzu, a potem nagrodziliśmy się lodami za nasze trudy.

Ola, Tomek and their cat Kira came for dinner. Our cats have never met a girl cat before!
Ola, Tomek i ich kotka Kita przyszli do nas na obiad. Nasze koty nigdy wcześniej nie widziały kociej dziewczyny.

It was funny to watch her show our boys who the boss is!
Zabawnie było obserwować jak pokazała im kto tu rządzi!

Thursday, April 19, 2012

The messed up formatting and the lack of Polish letters is sponsored by my netbook. I swear one day I will use it as a hammer.


We introduced Adam to the world of Krakow milky bars. Lee
and I set a record eating potato pancakes 4 days in a row.

Wprowadzilismy Adama w swiat
krakowskich barow mlecznych. Ustanowilismy z Lee rekord, jedzac placki przez
cztery dni pod rzad.


The forecasts were not very optimistic, so we decided to make the best
out of the good weather we had left.
We rented
bikes and set off to Tyniec.

Prognozy nie byly optymistyczne, wiec postanowilismy jak
najlepiej wykorzystac ladna pogode jaka nam pozostala.
Wypozyczylismy rowery i ruszylismy do Tynca.



I'd heard stories of people getting lost on their way there but
always thought it was silly - you just follow the river all the way there!
Of course, we got lost.

Slyszalam, ze po drodze latwo sie zgubic, ale zawsze
myslalam: "Eee, zadna to filozofia, jedzie sie po prostu wzdluz
rzeki!"
Oczywiscie, ze sie
zgubilismy.

Which worked out nicely, as this is how we discovered an
exotic (or at least unusual) animal farm.

Ale wyszlo nam to na dobre, bo tym sposobem odkrylismy
zagrode z egzotycznymi (albo przynajmniej z niecodziennymi) zwierzetami.


I know, I know, me in a picture (well, kinda). I let Lee
hold my camera while I was playing with a not-so-exotic dog that was my
favorite animal there. Well, the miniature horse was pretty rockin' too,
especially when it was running around full speed on its short legs.


Wiem, wiem, sensacja, ze ja na zdjeciu (no powiedzmy).
Oddalam aparat w rece Lee, zeby moc sie pobawic z psem, ktory okazal sie jednak
najfajniejszym zwierzakiem z calej ferajny. No, miniaturowy kon tez byl niezly,
zwlaszcza jak latal jak szalony na tych swoich krotkich nozkach.






I'd heard good things about the monastery restaurant but
I did not expect it to be THIS good. The menu is very short (and that's how I
like them!), and includes basic dishes, but they are so good! We tried krokiety(which are crepes stuffed, breaded and fried) and golabki (stuffed cabbage rolls) in wild mushroom
sauce. To make things better, they serve beers from monk run breweries and
wines from, you guessed it, monk run wineries. We were happy. Good thing that
the restaurant is in the cellar, so we had no idea it started raining outside.
It would have probably spoiled the mood. When we were done, it was POURING. I
wrapped the camera in two plastic bags and by the time we got back to the city,
it was the only dry thing we had. But hey, at least we managed not to get lost
this time!



O klasztornej restauracji slyszalam przychylne opinie,
ale nie spodziewalam sie, ze bedzie az tak dobra. Menu jest bardzo male (takie
lubie!), skladaja sie na nie dosc podstawowe potrawy, ale sa przepyszne!
Zamowilismy jarskie krokiety i golabki w sosie borowikowym.
Zeby bylo jeszcze lepiej, mozna tam wypic piwo warzone przez mnichow i wino
pedzone... zgadliscie, rowniez przez mnichow. Oj, bylismy szczesliwi. Cale
szczescie, ze restauracja jest w podziemiach, bo nawet sie nie zorientowalismy,
ze zaczelo podac. Pewnie troche zepsuloby nam to humor. Kiedy wyszlismy, lalo
na potege. Zapakowalam aparat z dwie reklamowki i kiedy dojechalismy do miasta,
byl on jedyna sucha rzecza w naszym posiadaniu.
Ale przynajmniej udalo nam sie tym razem nie zgubic!

Zapiekanki!


As Adam's only pair of pants was wet and muddy, we headed
to Frania, a lovely bar/laundymat, to wash
and dry some clothes and warm up over a steaming mug of mulled wine.



Jedyna para spodni jaka Adam mial ze soba byla przemoczona
i ublocona, wiec udalismy sie do Frani - swietnej pralni polaczonej z barem,
zeby wyprac i wysuszyc ciuchy, i rozgrzac sie przy kubku grzanego wina.


Monday, April 16, 2012

Are we next to invite an elephant to be Professor of Zoology?


Last week, we went to the airport to pick up our friend Adam. You may remember him from this post. I actually can't believe that he has appeared on the blog just twice. We've known each other for years and Adam was definitely our most frequent houseguest back when we lived in Baltimore. I met Adam the very same day I met Lee.

W tamtym tygodniu pojechaliśmy na lotnisko po Adama. Możliwe, że pamiętacie go z tego posta. Trudno mi w to uwierzyć, ale Adam pojawił się do tej pory na blogu tylko dwa razy. Znamy się od lat i kiedy mieszkaliśmy w Baltimore, Adam był zdecydowanie najczęstszym gościem śpiącym na naszej kanapie. Poznałam go tego samego dnia, w którym poznałam Lee.


We visited the observation deck for the first time. My plan was to document Adam's trip from the moment his plane appeared on the horizon. And then I discovered I only brought along a 50mm...

Po raz pierwszy odwiedziliśmy taras widokowy. W planie miałam udokumentowanie wizyty Adama od momentu kiedy jego samolot pojawi się na horyzoncie. A potem odkryłam, że mam przy sobie tylko obiektyw pięćdziesiątkę...

Instead of bread and salt (a Polish tradition!) we brought potato pancakes and whisky to greet Adam with.
Zamiast chlebem i solą, postanowiliśmy przywitać Adama plackami i whisky.

Adam's plane is landing.
Ląduje jego samolot.





Adam is more interested in visiting bars and sampling local beers and spirits than sightseeing, so over the last several days we have just been taking him to our favorite places. Easy enough!
Here, we are at Mleczarnia's garden.

Bardziej niż zwiedzaniem, Adam zainteresowany jest odwiedzeniem barów i spróbowaniem polskich alkoholi, więc zabieramy go w ulubione miejsca. Łatwizna! Tutaj: w ogródku Mleczarni.

At Propadanda with Agnieszka.
W Propagandzie z Agnieszką.



At Pizza Garden.
W Pizza Garden.