Friday, April 18, 2014

Some ancient Italian maxim fits our situation, whose particulars escape me.


An analog mix from city walks: Boston, Cambridge, and Brookline.

I recently listened to an episode of This American Life, in which an older woman (mother of one of the journalists) was listing topics, which should not be talked about. Not because they are inappropriate, but because they are... of no interest to anybody. The topics that made her list are: period, diet, heath problems, how we slept, dreams, and route talk (how we got from A to B). 

I would add lengthy weather descriptions to this list. Let me just say then that we no longer have snow here.
Dziś analogowa mieszanka spacerowa: Boston, Cambridge, Brookline. 

Słuchałam niedawno odcinka This American Life, w którym starsza pani (mama jednej z dziennikarek) wyłuszczała tematy, na które nie powinno się rozmawiać. Nie dlatego, że nie wypada, lecz dlatego, że... nikogo one nie interesują. Na jej liście znalazły się: okres, nawyki żywieniowe i diety, problemy zdrowotne, jak nam się spało, sny, oraz nawigacja z punktu A do punktu B.

Ja do tej listy dodałabym rozwlekłe opisy pogody. Powiem więc tylko, że śniegu już u nas nie ma. 


Copley Square. It's hard to believe that this church used to tower over the city! (proof). Plac Copley. Trudno uwierzyć, że ten kościół górował niegdyś nad miastem! (dowód).

The facade of the so-called 'palace for the people' - Boston Public Library.

Fasada 'pałacu dla ludzi', czyli Bostońskiej Biblioteki Publicznej.

A few days ago I went to see my doctor. It wasn't until I arrived that I found out that his office had moved... without letting the patients know. I was so annoyed when I was rushing to the new location in order to still make my appointment, until I realized that THIS is where it has moved to - one of my favorite buildings in Brookline! Ahhh. I might have to get sick more often just so I can visit. Kilka dni temu miałam wizytę u lekarza. Dopiero po dotarciu na miejsce odkryłam, że bez poinformowania pacjentów gabinet został przeniesiony. Wkurzona ruszyłam w pośpiechu pod nowy adres, ale przekleństwa ustały kiedy odkryłam, że to TUTAJ przeprowadził się mój lekarz - do jednego z moich ulubionych budynków w Brookline! Ha! Będę musiała więcej chorować żeby móc częściej tu bywać.

Oh, Brookline - the land of nouveau riche architectural wonders. Corinthian columns and siding. Och Brookline - kraino cudów architektury nuworyszowskiej. Korynckie kolumny i siding.

A body shop in Cambridge. So it IS possible to just have a non eye-raping simple sign and a traditional signboard. Warsztat samochodowy w Cambridge. Czyli jednak można funkcjonować z  nie gwałcącym oczu prostym napisem i tradycyjnym szyldem.

Beware of the tiger.
Uwaga zły tygrys.

Friday, April 4, 2014

A protective spell over the lake and its residents, and all those who seek a peaceful existence with our underwater ally.

Just as Scotland has its Loch Ness Monster, the States have their Champ from Lake Champlain. Legends? Delusions? Marketing efforts? Maybe. Or maybe not. Both Nessie and Champ are described as having a disproportionally small head on a massive, long neck, large body, and flipper limbs. That sounds like a plesiosaur, no? The world has been shocked before to learn that the okapi and the Komodo dragon were actual animals and not creations of mythologies/fables by pathological liars/visions of lunatics. So who knows, maybe one day we will learn that the lake boys had missed the memo to die millions of years ago and have been doing just fine all this time.

We were at Lake Champlain two weekends ago, while taking a first-time trip to Vermont. We did not get a glimpse of Champ but our blood turned into black pudding anyways when we spotted human tracks covering the surface of the lake all the way to the horizon. In late March. I do hope that after the thaw it will be Champ peaking out of the water and not somebody's swollen blue arm or leg.
Szkocja ma swojego Potwora z Loch Ness, a Stany mają Champa z Champlain. Legendy? Urojenia? Zabiegi marketingowe? Być może, a być może wcale nie. I Nessie, i Champ opisywane są podobnie - nieproporcjonalnie mała głowa na masywnej, długiej szyi, spore cielsko, płetwonogi. No wypisz wymaluj plezjozaur. Świat już robił wielkie oczy, kiedy na początku XX wieku okazało się, że okapi i waran z Komodo to prawdziwe zwierzęta, a nie wytwory mitologii/łgarstw patologicznych kłamców/przywidzeń wariatów. Więc kto wie, może kiedyś się okaże, że jeziorne chłopaki przegapili memo, że mieli wymrzeć miliony lat temu i mają się w najlepsze.

Nad jeziorem Champlain byliśmy dwa weekendy temu, przy okazji naszej pierwszej wizyty w Vermont. Champa nie wypatrzyliśmy, ale krew i tak ścięła się nam w kaszankę, bo odkryliśmy świeże ludzkie tropy pokrywające taflę jeziora aż po horyzont. Pod koniec marca. Mam nadzieję, że po roztopach z wody wynurzy się jednak Champ, a nie czyjaś wzdęta sina ręka albo noga.



More on Vermont to come.
Wkrótce więcej o Vermont.