We bought super cheap tickets for Paris way back last year. Later, Lee messed up his leg and we started to wonder if we should still be going. We knew that since Lee's still on crutches (and quite clunky at it), we'd not be able to take full advantage of this trip. But we went anyways.
We worried the most about Lee being trampled on the way in and out of the plane. Unexpectedly, Ryanair showed its sensitive side and took great care of my cripple.
Bilety do Paryża kupiliśmy za bezcen jeszcze w tamtym roku. Potem Lee rozwalił sobie nogę i zaczęliśmy się zastanawiać czy nie rozstać w domu. Wiedzieliśmy, że nie wykorzystamy w pełni tego wyjazdu, bo Lee nadal chodzi o kulach (i to dość niezdarnie). Ale jednak polecieliśmy.
Najbardziej obawialiśmy się, że Lee zostanie stratowany przez rodaków w drodze do i z samolotu. Ryanair pokazał się jednak z nieznanej wcześnie opiekuńczej strony i obszedł się z moim kaleką jak z jajkiem.
We were lucky, we didn't have to pay for accommodation in pricey Paris. We stayed with a friend in Montmartre. Lee and Mike were roommates in California. Later, for a little while, we lived pretty close to each other on the East Coast. Since then, Mike studied in Jordan and Syria, and now he's taking French at the Sorbonne.
Szczęściarze, nie musieliśmy w drogim Paryżu płacić za nocleg. Zatrzymaliśmy się u przyjaciela na Montmartre. Lee i Mike byli współlokatorami w Kalifornii. Potem przez chwilę mieszkaliśmy niedaleko siebie na Wschodnim Wybrzeżu. Od tego czasu Mike studiował w Jordanii i Syrii, a teraz na Sorbonie uczy się francuskiego.
Mike let us have his room.
Mike odstąpił nam swój pokój.
The kitchen.
Kuchnia.
The front door lock broke, so for a while Mike propped it closed with a chair, even when he left the apartment.
W drzwiach wejściowych zepsuł się zamek, więc Mike praktykował zamykanie drzwi "na krzesło", nawet wtedy, gdy wychodził z domu.
The tape kept the door from getting shut for good.
Taśma zapobiegała zatrzaśnięciu się drzwi "na amen".
The bathroom.
Łazienka.
Mike's roommate's room is larger, has a table and a street view, so that's where we usually hang out. You might remember Mike from this post.
Pokój współlokatora Mike'a jest większy, ma stół i widok na ulicę, więc to w nim przesiadywaliśmy. Mike'a być może pamiętacie z tego posta.
To get a visa, a chest x-ray is required. France is trying to keep the consumptives away.
Żeby dostać wizę, trzeba zrobić rentgena płuc. Francja broni się przed gruźlikami.
A view from the window. Back in the day, I dug my heels in and resisted moving to Paris, but I gotta say, I think I might have changed my mind. The French language seems less scary too, maybe because I see its resemblance to learner-friendly Spanish? But those throat sounds... And the pronunciation! On the metro, we always tried to guess how the next station would be pronounced. Not once were we right!
Widok z okien. Kiedyś zapierałam się rękami i nogami przed perspektywą zamieszkania w Paryżu, ale muszę przyznać, że chyba zmieniłam zdanie. Francuski też wydaje mi się mniej straszny, może dlatego, że podobny jest do łatwego w nauce hiszpańskiego. Tylko te gardłowe dźwięki! I wymowa! Jeżdżąc metrem zawsze staraliśmy się zgadnąć jak jest wymawiana nazwa kolejnej stacji. Nigdy nie trafiliśmy!
Montmartre? Ja nie mogę, co za lokalizacja. W nocy jest tam przepięknie. :) W ogóle Paryż uwielbiam, byłam tam dwa razy. Chętnie bym się wybrała po raz kolejny, ale pewnie w ciągu najbliższych paru miesięcy nie dam rady. :/
ReplyDeleteParyż pokochałam od razu, a Londyn - choć to miasto chciałam dużo wcześniej odwiedzić - dopiero po dwóch dniach, ale za to miłością wielką.
No właśnie! Trafił nam się Montmartre jak ślepej kurze ziarno ;) Już zapowiedzieliśmy, że wrócimy jak będzie cieplej.
Deleteo booooże.... lepszego posta nie mogłam sobie wymarzyć :) mam nadzieje ze bedzie ich jeszcze kilka, takich paryskich? mi sie strasznie marzy mieszkanie w Paryżu, nie wiem jak Wy (ludzie generalnie) to robicie ze realizujecie takie marzenia - ja widze tylko przeszkody - po fr nie mówie plynnie, w paryzu jest malo mieszkan i ciezko jakiekolwiek dostac przez restreykcyjne warunki, zeby jakkolwiek pracowac trzeba miec fr bo zadnego innego języka nikt nie umie... jesli Wy mielibyscie sie tam przenosic to jak byscie to zrobili? jestemm ciekawa odpowiedzi. jak zmienia sie miasto, tak po prostu. aha,i co trzeba zerobic zeby studiowac francuski na sorbonnie?;) trzeba zaplacic kupe kasy? zdać coś jakoś?
ReplyDeleteto chyba najdluzszy moj komentarz w historii.
pozdrowienia.
aha, nam też na lotnisku odebrali sery, twierdząc że to PASTA konsystencyjnie. za to wielkiej szklanej butli do połowy wpełnionej sokiem to już nie zauwazyli.
Będzie jeszcze kilka postów. Też słyszeliśmy, że w Paryżu trudno się załapać na mieszkania. Trzeba mieć szczęście. W teoretycznej przeprowadzce do Francji przeraża mnie jedynie język. Ale teraz mniej, nie taki francuski straszny jak go malują. Pewnie nauczylibyśmy się na zasadzie rywalizacji ;) Ale póki co nie planujemy przeprowadzki do Francji. Mike studiuje za friko, płaci rząd amerykański. Nie wiem jakie są zasady przyjąć. A na marginesie, z jego opowieści lekcje francuskiego na Sorbonie są beznadziejne. Zupełnie jak nauka języka w liceum: 35 osób, nauczyciel wykłada, pytań mieć nie należy, na konwersacje miejsca nie ma.
DeleteBałwany. Nam zabrali leżakowany twardy ser, zostawili twarożek. Whisky nie zauważyli ;)
Ja od zawsze marzyłam o zamieszkaniu w Paryżu, ale nie miałam okazji nauczyć się francuskiego:-( i ten fakt wydawał mi się dyskwalifikujący. Z perspektywy czasu oceniam to inaczej - jak i wiele innych spraw:-)
ReplyDeleteZamieszkać choćby jeden dzień na Montmartre... ech!
Na realizację marzeń nigdy nie jest za późno! Znalazłam ostatnio bloga (i zgubiłam) Amerykanki, która razem z rodziną przeprowadziła się do Paryża nie mówiąc słowa po francusku :)
DeleteAle super:-) Ta tablica za klozetem - co za znalezisko.
ReplyDeleteW UK też wymagają zdjęć rentgenowskich, ale o ile wiem, od niektórych nacji - zżymają się na to np. Saffas, czyli obywatele RPA.
W sumie się nie dziwię, bo niestety liczba gruźlików bardzo tu ostatnio wzrosła, i faktem jest, że chorzy to głównie cudzoziemcy.
Podejrzewam, że przywłaszczona, nie znaleziona. Cóż, chłopcy już tak mają ;)
DeleteW Stanach też robi się całe mnóstwo badań i szczepień. Podobno autobusy miejskie w Baltimore, gdzie mieszkałam, to jedno z najlepszych miejsc do zarażenia się gruźlicą. Ble.
Tydzień temu trafiłam na tego bloga i oderwać oczu nie mogę!:) Bardzo zazdroszczę takich wypraw...zazdroszczę raczej pozytywnie...życzę więcej podróży tak cudnych. Czekam na kolejne relacje.
ReplyDeleteP. S. Czy jak będę kiedyś w Krakowie, to zostaniesz moim fryzjerem? ;]
Wielkie dzięki, Klaudia :)
DeleteTo byłaby najdłuższa wizyta na świecie (jestem pooowooolna) i najbardziej zestresowana fryzjerka ;)
This comment has been removed by the author.
ReplyDeleteZa taki widok z okna, wielu ludzi dałoby wiele...jezyka uczyłam sie tylko albo az rok...i co...i ledwo sie dogadam:)). Jakoś nie polubiliśmy sie specjalnie:)).
ReplyDeletePodziwiam takich ludzi o których wspomniałaś w komentarzu...co za luzackie podejście:)).
Z mieszkania najbardziej spodobała mi sie kuchnia z wyjściem na...no własnie:)). Max!, bardzo przyjemny klimat!
Agnieszka: Widok z kuchni i z pokoju Mike'a jest na... mur i nielegalną dobudówkę arabskich sąsiadów. Nie wiem co lepsze: mur i spokój, czy widok i zgiełk (zwłaszcza w lecie!).
DeleteTytuł tego posta nasuwa mi na myśl coś o czym ostatnio czytałam :)Podobno we Francji po prostu nieuprzejmie jest nie flirtować ;) Czyżby było w tym coś z prawdy ;)?
ReplyDeleteCiekawa teoria :) Trudno mi powiedzieć, za mało spędziliśmy tam czasu, żeby załapać klimat, ale będę musiała wypytać chłopaków!
Delete