When we got out at the metro stop, we expected to see it right away. We looked around. Where is it? And then we looked up... I've got to confess, my knees got soft. After all, you live through this moment just once and I was about to live through mine. Is it as big as I imagined? (no! way bigger!) Can it live up to all the hype? (yes, it can!) What will it be like to look at it from up close? (hmm, it's better to keep the distance).
And then we set out to meet her. The Tower.
Kiedy wyszliśmy z tunelu metra, spodziewaliśmy się zobaczyć ją od razu. Rozglądaliśmy się dookoła. Nie ma. Ki licho? Ale potem spojrzeliśmy w górę... Muszę wyznać, ugięły się pode mną kolana. W końcu tę chwilę przeżywa się tylko raz, a ja za chwilę miałam przeżyć swoją. Czy będzie tak wielka, jak sobie wyobrażałam? (nie, znacznie większa!) Czy dorówna swojej sławie? (o, tak!) Jak to będzie, spoglądać na nią z bliska? (hmm, lepiej jednak z daleka)
Ruszyliśmy na spotkanie z nią. Z Wieżą.
How is this for a location? What you see in the second picture is what these lucky people see every time they take a look out their windows.
Co za lokalizacja... Widok z drugiego zdjęcia to to, co ci szczęśliwcy widzą za każdym razem kiedy wyglądają przez okno.
Residents of these barges on the Seine have nothing to complain about in the view department either. They too get to see the Tower in its full glory. Living on a riverboat has always been a dream of mine. I leave sailboats to the more adventurous, slow pace of river travel is more my style. Maybe one day...
Mieszkańcy tych barek na Sekwanie też nie mogą narzekać na widoki. Oni też widzą Wieżę w pełnej krasie. Życie na barce to jedno z moich wielkich marzeń. Żaglowce pozostawiam większym niż ja awanturnikom. Powolna podróż rzeczna jest bardziej w moim stylu. Może pewnego dnia...
Drugie zdjęcie obłędne, a jak doszłam do końca wpisu i doczytała, że to też widok z okna domu...Mowę mi odjęło:-)
ReplyDeletePiekne zdjecia
ReplyDeleteja tez mam plam ze na emeryturze będę miała "dom" na łódce i będę sobie pływać po europejskich rzekach i zatrzymywać się tam gdzie ładnie by za chwile płynąć dalej.... no taki mam plan:)
ReplyDeleteMiałam podobne odczucia widząc wieżę po raz pierwszy. Jest ogromna i jest PIĘKNA. Zdjęć z pierwszej wizyty mam mnóstwo, a i tak cieszyłam się jak dziecko, gdy byłam w Paryżu po raz drugi. :)
ReplyDeleteBylam na wiezy 2 razy. Raz w dzien, raz w nocy. Ale to bylo tak dawno!
ReplyDeleteA wiedziałyście Dziewczyny, że przebywanie pod wieżą jest niebezpieczne? Rocznie rzuca się z niej średnio czterech samobójców, więc szanse, że można dostać ciałem są dość spore ;)
ReplyDeleteNie wiem czy znasz historie pierwszego znanego samobojcy na Giewoncie?
ReplyDeleteWyszedl na Giewont i strzelil sobie w leb. Logika.
No pięknie. Może chciał strzelić przed skokiem dla pewności?
ReplyDeletePodobno wśród tatrzańskich samobójców obok Giewontu ulubiony jest Nosal. Jaka determinacja!
Tak, teraz chyba Nosal jest popularniejszy. Nie trzeba tyle wychodzic, ba, nawet mozna krzeselkiem podjechac.
ReplyDeleteChoc najczesciej, w okresach halnego ludzie sie wieszaja.
Ale mamy optymistyczny temat!
Halnym wisielcom wcale się nie dziwię. Długotrwałe wietrzyska robią z ludźmi dziwne rzeczy. W Stanach Santa Ana sieje wielkie spustoszenie. Haha, pamiętasz ten odcinek Przystanku Alaska z wiatrem coho? ;)
ReplyDeleteDrugie zdjęcie bardzo klimatyczne! :)
ReplyDeletePodziwiam Lee,że daje rade o kulach w podróży! Ja ostatnio musiałam z nich korzystać i zupełnie,ale to zupełnie mi to nie wychodziło.To jakaś diabelska konstrukcja :P Czułam się bezpieczniej bez nich, kuśtykając i podpierać się o cokolwiek po drodze :P
Dzięki, Basia :) Wiem! Sama z ciekawości próbowałam i od tych łokciowych strasznie boją nadgarstki, a od tych pachowych... pachy. Lee lepiej sobie radził w podróży niż na co dzień, widocznie na czas Paryża doznał cudownego ozdrowienia ;)
DeleteYour shot of the tower through the trees is amazing!
ReplyDeleteThanks! I do like it a lot too.
Delete