Friday, December 21, 2012

Day 24, part 1. It's not the future I dream of anymore...


At sunset we go out on the balcony. The mountains are dipped in fog. Here and there, white figures can be seen. They appear from the airy emulsion and disappear in it again. It's Sunday and the white figures are worshippers wrapped in gabis on their way to the 11 Lalibela churches. We hurriedly leave the hotel.

In order to reach Bet Giorgis, one must walk downhill from the stone paved road that runs the whole length of Lalibela. Even before we lay our eyes on the church, we can see worshippers gathered around it. Bet Giorgis is carved in a solid rock. Its roof falls just below the surface, so the churchgoers are looking down at it, not up.

I can sense the gravity of this moment. I felt the same way a few weeks back, searching Sahara for Sphinx and a few months earlier, when the top of the Eiffle Tower first peaked out from behind Parisian townhouses.

We finally see it. Bet Giorgis is... exactly how I imagined it: majestic, austere, primitive, mysterious. We feel uncomfortable disrupting the prayers with our presence. After a short while we walk away. But not for long.


O świcie stajemy na balkonie. Góry spowija mgła. Gdzieniegdzie nieznacznie odcinają się od niej białe postaci. Wychodzą z zawiesiny i ponownie w niej znikają. Jest niedziela, a białe postaci to otuleni w gabi wierni podążający do jedenastu kościołów Lalibeli. W pośpiechu opuszczamy hotel.

Aby dotrzeć do Bet Giorgis należy zboczyć w dół z kamiennej drogi prowadzącej przez całą Lalibelę. Jeszcze zanim naszym oczom ukazuje się sam kościół, widzimy otaczających go wiernych. Bet Giorgis jest wykuty w litej skale. Jego dach znajduje się nieco poniżej poziomu gruntu (czy raczej skały), więc wierni spoglądają w dół, nie w górę. 

Czuję powagę chwili, to jeden z TYCH momentów. Podobnie czułam się kilka tygodni temu wypatrując na Saharze Sfinksa i kilka miesięcy wcześniej, widząc po raz pierwszy wystający zza paryskich kamienic czubek wieży Eiffla. 

I w końcu go widzimy. Bet Giorgis jest... dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałam: majestatyczny, surowy, prymitywny, tajemniczy. Czujemy się niezręcznie zakłócając swoją obecnością modlitwę. Po chwili odchodzimy. Nie na długo.



Sunday services are held in only 2 churches and Bet Giorgis is not one of them but people of Lalibela have their favorite temples where they go for prayer and contemplation.
Niedzielne nabożeństwa odbywają się tylko w dwóch kościołach i Bet Giorgis nie jest jednym z nich, ale mieszkańcy Lalibeli mają swoje ulubione świątynie, przy których przysiadają do modlitwy i kontemplacji.



5 comments:

  1. magicznie, aż nie mogę w to uwierzyć...

    ReplyDelete
  2. zaskakujące to chyba mało powiedziane... brak mi słów, jestem pod ogromnym wrażeniem!

    ReplyDelete
  3. Dzięki! Boję się teraz, że już nigdy mnie tak nie zatka jak tego dnia.

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?