Saturday, May 14, 2011

Zick: Where are my shoes, Bombo? Bombo: Me looking for them. Zick: Because you want to eat them, I'm missing two pairs.


Miśka took me to the Dublin Food Co-op Market. They sell organic, local, fair trade and sustainable products. The co-op heavily relies on the volunteering work of its members and anybody can become one. Members who contribute two hours of their time every few weeks, get a 15% shopping discount!

Miśka zabrała mnie do marketu dublińskiej spółdzielni spożywczej (Dublin Food Co-op). Sprzedawane tam produkty są organiczne, lokalne, przyjazne dla środowiska i pozyskane w wyniku sprawiedliwego handlu. Spółdzielnia w dużej części funkcjonuje dzięki nieodpłatnej pracy jej członków, a do ich grona może dołączyć każdy. Członkowie, którzy co kilka tygodni poświęcają dwie godziny na pracę w markecie, otrzymują 15% zniżki na zakupy!

There are a few stands where you can grab something quick to eat. The man on the left makes sandwiches and the man next to him makes waffles. I was stoked to discover that the 'super-duper spicy falafel wrap' I asked for was super-duper spicy indeed. In Poland that does not happen often.
W markecie można kupić kilka szybkich dań. Pan po lewej produkuje kanapki, a pan obok wafle. Z radością odkryłam, że pan od kanapek spełnił moją prośbę o 'super-duper ostry falafel wrap', bo w Polsce rzadko się to zdarza.


And it all began with a group of friends organizing to protest the plans of building a nuclear plant. They later decided to save money by buying wholesome foods in bulk. And that's how the co-op was born in the 80s.
A wszystko zaczęło się od tego, że grupa przyjaciół zorganizowała się aby protestować przeciwko planom budowy elektrowni atomowej. Potem postanowili wspólnie kupować zdrową żywność, bo w hurcie było taniej. I w taki sposób na początku lat 80-tych powstała spółdzielnia.


We wandered around the city a lot. I was not particularly attracted to all the tourist spots. Miśka was laughing that for my 'tour' of Dublin I chose walking dirty alleys and happily photographing trash.
Łaziłyśmy sporo po mieście. Nie ciągnęło mnie specjalnie do popularnych wśród turystów miejsc. Miśka śmiała się, że mój 'tour' po Dublinie prowadzi przez zapuszczone alejki i obejmuje radosne fotografowanie śmieci.

The saint's fingers crumbled and now his long nails are kinda creepy.
Świętemu ukruszyły się paluszki i teraz straszy pazurkami.



We walked around the Guinness brewery...
Obeszłyśmy dookoła browar Guinnessa...



...and stopped by the Jameson distillery, but crowds in both places effectively damped down my already limping enthusiasm for organized sightseeing.
...i wstąpiłyśmy do destylarni Jamesona, ale w obu miejscach tłumy skutecznie zdławiły mój i tak kulejący entuzjazm wobec zorganizowanego zwiedzania.


13 comments:

  1. Świetny jest ten targ!
    Chciałaby się spytać jak to zaczęło się u Ciebie z byciem wegetarianką?

    ReplyDelete
  2. Masz na myśli motywy czy to, jak wyeliminowałam mięso ze swojej diety? Jeśli to pierwsze, to powody były czysto etyczne, nie tyle sam fakt jedzenia zwierząt, tylko to, jaki jest ich los tam, gdzie mięso produkowane jest masowo (czyli gdybym powiedzmy mieszkała przez rok wśród Innuitów, to jadłabym mięso bez mrugnięcia okiem).
    Jeśli to drugie, to tak akurat wyszło, że moja dieta zmieniała się w odstępach 6-miesięcznych: najpierw przestałam jeść mięso czerwone, potem odstawiłam drób, a na koniec ryby. Do ryb i owoców morza wróciłam po kilku latach i obecnie nadal je jem. Przez pierwszych kilka lat robiłam kontrolne badania krwi, żeby upewnić się, że to co jem pokrywa się z potrzebami mojego ciała i wyniki zawsze były książkowe. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  3. wszystkie zdjęcia robione analogiem?
    fajnie by było gdyby idea spółdzielni spożywczej przyjęła się także u nas. 2godz. można wygospodarować.
    najbardziej podoba mi się zdjęcie z destylarni - kolory, żyrandole i ludzie. potrafię sobie wyobrazić klimat tego miejsca. :)

    ReplyDelete
  4. jakże prosty i skuteczny pomysł spółdzielczy!
    początek lat 80! jeszcze trochę (~20 lat) i u nas będziemy się organizować i spół-dzielić;)

    ReplyDelete
  5. Maddie: Tak, wszystkie są z analoga. O podobnej inicjatywie w Londynie pisała kiedyś Aliszia http://aliszia.wordpress.com/2011/01/12/nowa-droga/

    Hangai: Spółdzielnie są fantastyczną alternatywą dla galopującego kapitalizmu. Dublin Food Co-op szczyci się też tym, że funkcjonuje na zasadach demokratycznych - zarząd jest wybierany w głosowaniu wszystkich członków spółdzielni. Tradycja spółdzielczości jest w Polsce długa, tyle że kooperatywy zrzeszają raczej producentów, a nie konsumentów.
    Mam nadzieję, że stanie się to szybciej!

    ReplyDelete
  6. Dzięki za odpowiedź:)
    A od ilu lat już nie jesz mięsa?

    ReplyDelete
  7. swietnie zdjecia. Analog Ci sluzy ;-)
    No i co za prosty pomysl! Z przyjemnoscia poswiecilabym 2h na 15% znizki!!!

    ReplyDelete
  8. również jestem wegetarianką, ale dopiero od pięciu lat, więc taki targ byłby rajem dla mnie :)
    szkoda, że u mnie ciężko znaleźć jakieś dobre, organiczne jedzonko.
    Trzecie zdjęcie od dołu jest bardzo fajne, lubię zdjęcia drzew. :)

    ReplyDelete
  9. Dzięki :) Analog to dla mnie kupa frajdy. A ostatnio niemal został użyty jako broń do samoobrony podczas ulicznej 'sytuacji', tak więc zastosowań ma wiele ;)

    ReplyDelete
  10. Karolinkie: W Polsce w ogóle jest kiepsko ze zdrową żywnością. Jeśli już jest, to często importowana z daleka i droga. W większych miastach jest nieco łatwiej. Skąd jesteś?

    ReplyDelete
  11. Ale co, że ciężko ze zdrową żywnością nawet w Krakowie? Według mnie ciężko. Jeśli chodzi o wege knajpy, to tych jest trochę, choć pod względem jakości i cen wiele pozostaje do życzenia. Ale chodzi mi głównie o sklepy, gdzie mogłabym kupić np. zjadliwe sojowe jogurty, smaczną sojową kiełbasę albo rodzynki bez bodajże siarki, i przy tym nie zbankrutować. Zresztą zjadliwych sojowych jogurtów nadal nie znalazłam. Ponadto, jak się już przedrzesz przez te wszystkie pseudo-eko produkty, to tych prawdziwie organicznych pozostaje tyle, co kot napłakał. A to, że mąka mieszana z otrębami jest droższa niż sama mąka, to jest jakaś paranoja! W porównaniu z Czechami (Czesi robią najlepsze przetwory sojowe!) i ze Stanami (gdzie w każdym większym sklepie można kupić choćby jogurty sojowe, albo sojową śmietanę, albo sojowy żółty ser), w Polsce nadal pod tym względem późne średniowiecze!
    Acha, i chociaż uwielbiam Kleparz, to fajnie byłoby móc kupić tam produkty od certyfikowanych rolników stosujących organiczną uprawę, bo prawda jest taka, że większość warzyw i owoców przyjeżdża zza granicy, a te polskie też nie wiadomo czym są nawożone i spryskiwane. Jeśli ktoś mi powie, że niczym (taa...), to muszę mu wierzyć na piękne oczy.
    Rany, mam nadzieję, że o to pytałaś ;D

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?