This book, found by me in Baltimore, arrived in Dublin a few years ago as Miśka's birthday gift. I should buy one for myself, because leafing through it guarantees a burst of hysterical laughter.
Ta książka, znaleziona przeze mnie w Baltimore, przyleciała kilka lat temu do Dublina jako prezent urodzinowy dla Miśki. Powinnam kupić drugą dla siebie, bo kartkowanie jej to gwarantowana głupawka.
The picture is a bit fuzzy, but can you blame me that my hand was trembling?
Zdjęcie jest nieco poruszone, ale czy można się dziwić, że zadrżała mi ręka?
Pigeons in Dublin seem less disgusting than those in Kraków. Or maybe I'm being partial after seeing them chow down on a head of lettuce (unfortunately they maliciously abandoned it when they saw the camera).
Dublińskie gołębie są jakoś mniej obrzydliwe niż krakowskie. A może jestem stronnicza, bo widziałam jak ochoczo wcinały główkę sałaty (niestety złośliwie porzuciły ją kiedy zobaczyły aparat).
The victorian George's Street Arcade, where you can buy a bit of everything or get your palm read. There was not a single native Dubliner invited to the market's grand opening and the city didn't forgive the Brits for it for a long time.
Wiktoriański George's Street Arcade, w którym można kupić mydło i powidło, albo poddać się chiromancji. Na huczne otwarcie marketu w 1881 roku nie zaproszono ani jednego rodowitego Dublińczyka i miasto długo tego Brytyjczykom nie zapomniało.
Miśka ran into a friend on the street.
Miśka spotkała na ulicy koleżankę.
Just looking at a shopping mall makes me exhausted, but I did like the interior of the old Dublin Mall, especially the huge clock.
Na sam widok galerii handlowych robię się zmęczona, ale podobało mi się wnętrze starego Dublin Mall, zwłaszcza ten wielki zegar.
After hours of walking around the city, we sat in one of the parks.
Po godzinach chodzenia po mieście usiadłyśmy w parku.
I have no idea where this picture came from since I ran out of film the day before it was taken. But I do like it for its 'zen moment'.
Nie mam pojęcia skąd wzięło się to zdjęcie, bo film w aparacie skończył mi się dzień wcześniej. Ale lubię je za ten 'moment zen'.
Do you recognize the outline of the church from one of the previous posts?
Rozpoznajecie zarys kościoła z jednego z poprzednich postów?
rozpoznaje :)
ReplyDeleteintrygujące zdjęcie z rowerami, dopiero przy drugim spojrzeniu zauważyłam 'o co chodzi' :D (poszukiwanie roweru trwa)
Fajny ten Dublin, nooo! Ja za to lubię ichnie markety,a ten powyżej już na pewno polubiłabym choćby właśnie za wnętrze.
Ciekawe czy Travolta zachęciłby mnie do ćwiczeń :D
Kocham parki! Brakuje mi takowego jak ze zdjęć u mnie w mieście. Park u mnie = niezbyt trzeźwi ludzie, psie kupy lub latający ekshibicjonista :/
ReplyDeletePiękny budynek!
Maddie: Trzymam kciuki, że Ty i rower idealny się odnajdziecie :) W Krakowie trwa miesiąc fotografii, dobry czas, żeby przyjechać na rowerowe polowaniu właśnie tutaj!
ReplyDeleteKarolina: No takich atrakcji jak latający ekshibicjonista, to tam nie było... ;)
Też je trzymam :) Jak zobaczysz jakiś okaz, to trzymaj dla mnie.. albo przetnij łańcuch i uciekaj :D
ReplyDelete6 czerwca będzie Family Whitout Borders w Krk. może się skuszę.
O miesiącu fotograficznym jeszcze nie czytałam! (zabieram się do lektury harmonogramu) :D
Nie wiedziałam! Wiem, że będą w Cieszynie podczas Święta Herbaty (10-11.06) Daj znać jeśli przyjeżdżasz!
ReplyDeleteSwieto herbaty?! Hmmm...to cos dla mnie.
ReplyDeleteA zdjecia bardzo mi sie podobaja- maja swietny klimat, ciekawe ujecia.
Widac ze miasto Cie zainspirowalo!
6th June 2011, 20.00
ReplyDeleteKlub Podroznikow Srodziemie
Piwnica Pod Baranami, Cracow, Poland / :)
O Cieszynie też czytałam. Ale no cóż.. dzięki sesji mogę wybrać to, albo to :D
Marta: Czasem potrafię nie zrobić jednego zdjęcia, a czasem mam aparat przylepiony do twarzy. W Dublinie jak widać dopadł mnie scenariusz numer 2 ;) Ostatnio co chwilę czytam o Toronto, dzieje się w Twoim mieście, dzieje!
ReplyDeleteMaddie: Czyli przyjeżdżasz? :)
a co sie dzieje? Cos mnie chyba omija...
ReplyDelete