Thursday, January 6, 2011

Tam i z powrotem zanim zdążysz powiedzieć 'cukierek mleczny', część 2.

May/Maj


In Virginia, we visited our friends Aylea and Chad, who got us hooked on Guitar Hero and made me discover my percussion talent. Thankfully, we don't have this game (or any other), so the addiction was short-lived.
W Wirginii odwiedziliśmy naszych przyjaciół, Ayleę i Chada, którzy zarazili nas Guitar Hero, a ja odkryłam swój perkusyjny talent. Na szczęście my nie mamy tej gry (ani żadnej innej), więc nałóg nie trwał długo.

In Baltimore, we stayed at the fantastic apartment of the divine Glenn, who agreed to play summer uncle to our cats.
W Baltimore zatrzymaliśmy się w genialnym mieszkaniu boskiego Glenna, który zgodził się być wakacyjnym wujkiem dla naszych kotów.

We visited our friends Viv and Kevin, and their unborn son, who played a joke on them and on delivery day turned out to be a daughter.
Odwiedziliśmy naszych przyjaciół Viv, Kevina i ich nienarodzonego syna, który zrobił psikusa i w dniu narodzin okazał się być córką.

We went to see our old neighborhood. We lived on this street for several years.
Zaglądnęliśmy w stare kąty. Na tej ulicy mieszkaliśmy przez kilka lat.

And then Lee found cheap tickets and we flew to Poland on an awesome Indian plane.
A potem Lee znalazł tanie bilety i polecieliśmy do Polski fantastycznym indyjskim samolotem.

We moved in with my dad.
Zamieszkaliśmy u mojego taty.

We went to Cieszyn for one night...
Pojechaliśmy na jedną noc do Cieszyna...

...to drink foamy beer and smoke shisha on the Czech side of the city.
...żeby po czeskiej stronie opić się piwem z pianką i wypalić sziszę.

Our first of the many visits to Kraków. We hadn't seen Thom in two years.
Pierwsza z wielu wizyt w Krakowie. Thoma nie widzieliśmy od dwóch lat.

We met up with Ola.
Spotkaliśmy się z Olą.

We partied a lot and slept too little.
Balowaliśmy dużo, a spaliśmy mało.

Our return to Gliwice was perfectly timed. That night we lost power and then we got flooded.
Wróciliśmy do Gliwic w idealnym momencie. Wieczorem straciliśmy prąd, a potem nas zalało.

We went to hear a lecture on the history of Gliwice radio station. The lecturer was happy to have a foreigner present and happily presented in an unidentified language.
Pojechaliśmy posłuchać wykładu na temat historii gliwickiej Radiostacji, a pan prowadzący chętnie skorzystał z obecności Lee i poprowadził wykład w niezidentyfikowanym języku.

Yet another old friend surprised me with a child. A very cool one too.
Kolejny przyjaciel z dawnych czasów zaskoczył mnie dzieckiem. Zresztą bardzo fajnym.

This day our obsession on photographing pigeon stiffs was born.
Tego dnia narodziła się nasza obsesja na punkcie fotografowania gołębich umarlaków.

During another visit to Kraków Lee caught Thom and I napping at the kitchen table. The joke was on us.
Podczas kolejnej wizyty w Krakowie Lee zabawił się kosztem drzemiących przy stole. Brzydko.

Miśka came to visit from Dublin.
Z Dublina przyjechała Miśka.

Lee discovered milky bars.
Lee odkrył mleczne bary.

We took Thom to his family village of Osturnia in Slovakia. We were late for the funeral, but we made it in time for the wake.
Zawieźliśmy Thoma do rodzinnej Osturni na Słowacji. Na pogrzeb się spóźniliśmy, ale stypę zaliczyliśmy.

And we met his lovely, generous family.
I poznaliśmy jego wspaniałą, wielkoduszną rodzinę.


June/Czerwiec


June started with a visit to Auschwitz...
Czerwiec rozpoczął się wizytą w Oświęcimiu...

...and Birkenau.
...i w Brzezince.

Then we came to Cieszyn again, on our way to Prague.
Potem ponownie odwiedziliśmy Cieszyn w drodze do Pragi.

Getting up super early to steal Prague from the crowds was one of the best things we ever did.
Bardzo wczesna pobudka żeby ukraść Pragę tłumom była jedną z najlepszych rzeczy jakie kiedykolwiek zrobiliśmy.

We meet up for drinks with Stephan who we met in Auschwitz. Lee caught my bug for Czech bars.
Umówiliśmy się na piwo z poznanym w Oświęcimiu Stephanem. Zaraziłam Lee miłością do czeskich knajp.

Prague at night was beautiful too.
[By the way, does anyone have a recollection of seeing last two pics on this blog? The whole post, part 2 of day 2 either magically disappeared or I never put it up.]
Praga nocą również była piękna.
[A właśnie, czy ktoś pamięta może te ostatnie dwa zdjęcia? Cały post, to znaczy część 2. dnia 2., albo magicznie zniknął z bloga, albo nigdy go nie opublikowałam.]

And in Cieszyn again. We stayed at Ania and Głowa's, who took us to cook out at a park and for a night escapade to a bakery.
I znowu w Cieszynie. Zatrzymaliśmy się na dwa dni u Ani i Głowy, którzy zabrali nas na grilla w parku, a nocą do piekarni.

In June we also did a trip around Lower Silesia. We started in Wrocław...
W czerwcu zrobiliśmy sobie również wycieczkę po Dolnym Śląsku. Zaczęliśmy od Wrocławia...

...then we went to Kudowa...
...potem pojechaliśmy do Kudowy...

...and to Wambierzyce, my regular high school get-away...
...i do Wambierzyc, dokąd regularnie uciekałam w czasach liceum...

...we hiked in the Table Mountains...
...połaziliśmy po Górach Stołowych...

...and visited Kłodzko stronghold.
...i zwiedziliśmy twierdzę w Kłodzku.

The next June trip took us to the sea coast. First we visited Dominika and Dawid in their lovely new house.
Następna czerwcowa wycieczka zabrała nas nad morze. Najpierw odwiedziliśmy Dominikę i Dawida w ich pięknym nowym domu.

We kayaked, Lee rode a horse, but the cart ride was definitely the top highlight.
Popływaliśmy kajakiem, Lee pojeździł na koniu, ale i tak najfajniejsza była przejażdżka wozem.

Then we went to Jastarnia, where we visited a family who used to be my vacation hosts when I was a kid.
Potem pojechaliśmy po Jastarni, gdzie odwiedziliśmy rodzinę, u której jako dzieciak spędzałam wakacje.

In Jastarnia we met up with Sabinka, Jacek and Oskar, and our college buddy.
W Jastarni spotkaliśmy się z Sabinką, Jackiem i Oskarem oraz naszym kumplem ze studiów.

Then Gdańsk...
Potem Gdańsk...

...Malbork...
...Malbork...

...and Toruń...
...i Toruń...

...where we met Helden and David from Mexico.
...gdzie spotkaliśmy Helden i Davida z Meksyku.


July/Lipiec


In July we went on a way-too-fast-paced tour of Spanish Andalusia and Northern Morocco. We started in Malaga.
W lipcu pojechaliśmy na zdecydowanie za szybką objazdówkę po Andaluzji i północnym Maroku. Zaczęliśmy w Maladze.

The next day we took a ferry to Morocco and fell in love with Tangier.
Następnego dnia przypłynęliśmy promem do Maroka i zakochaliśmy się w Tangierze.

We visited beautiful Chefchaouen in the Rif mountains.
Odwiedziliśmy piękne Chefchaouen w Górach Rif.

And went back to Tangier.
I wróciliśmy do Tangieru.

In El Puerto de Santa Maria we cooked a great breakfast and enjoyed it on a hostel balcony.
In El Puerto de Santa Maria ugotowaliśmy pyszne śniadanie i zjedliśmy je na hostelowym balkonie.

And went out with the local crew.
I poszliśmy na drinki z miejscową ekipą.

Sevilla seemed like the hottest place on earth. Even at night.
Sewilla wydawała nam się najgorętszym miejscem na ziemi, nawet w nocy.

The best night in Spain was in this little hole in a wall...
W tej dziurze w murze spędziliśmy najlepszą noc w Hiszpanii...

...where we mingled, drank a lot and ate snails.
...gdzie piliśmy ze stałymi bywalcami i jedliśmy ślimaki.

When we were in Grenada, Spain won the World Cup.
Kiedy bylismy w Grenadzie, Hiszpania wygrała Mistrzostwo Świata.

Alhambra.
Alhambra.

We got back just in time for Thom's birthday trip to Southern Poland and Slovakia.
Wróciliśmy akurat na czas żeby pojechać na urodzinową wycieczkę Thoma po Południowej Polsce i Słowacji.

On a train to Kraków we met Lukasz, and became instant good friends.
W pociągu do Krakowa poznaliśmy Lukasza i natychmiast staliśmy się dobrymi przyjaciółmi.

Traveling took it's toll on our faces, but as a result we made friends with a great skin doctor, Regina.
Podróże odbiły się na stanie naszych buź, ale za to zaprzyjaźniliśmy się ze wspaniałą dermatolożką, Reginą.


August/Sierpień


At the beginning of August we found out that Lee had to immediately leave Schengen and went on an emergency trip do Ukraine with Ania and Marcin.
Na początku sierpnia odkryliśmy, że Lee musi natychmiast opuścić Schengen i pojechaliśmy z Anią i Marcinem na awaryjną wycieczkę na Ukrainę.

We made the most out of the short trip and visited Przemyśl...
Przy okazji odwiedziliśmy Przemyśl...

...and Łańcut.
...i Łańcut.

In collaboration with Lukasz, I shot these two boys. It was a lot of fun.
We współpracy z Lukaszem zrobiłam zdjęcia tym chłopcom. To było sporo frajdy.

We found an apartment. We dreamed of having our own place for a while. These few summer days of celebrating it were among the best last year.
Znaleźliśmy wytęsknione własne mieszkanie. Tych kilka letnich dni cieszenia się nim było jednymi z najfajniejszych w całym roku.

We left for the US to attend Cindy and Jeff's wedding on their veranda.
Zaraz potem polecieliśmy do Stanów na wesele Cindy i Jeffa na werandzie ich domu.

Back in Baltimore we stayed with Glenn again.
W Baltimore znowu zatrzymaliśmy się u Glenna.

We went to dinner with a group of close friends.
Poszliśmy na obiad z grupą przyjaciół.

And I hung out with my girlfriend, Aga. Then Lee flew back to Kraków, and I stayed behind to meet the requirements of transporting our kitties overseas.
A ja spotkałam się z psiapsiółką Agą. Lee wrócił do Krakowa, a ja zostałam w Baltimore żeby dopełnić formalności z przewozem kociaków do Polski.

Part 3. will come after I work my way through the remaining 2010 pics.
Część 3. pojawi się kiedy pokażę Wam resztę zdjęć z 2010 roku.

18 comments:

  1. naprawdę dużo się w Waszym życiu działo :)
    Czyżby to wina nadmiaru energii? Bo chyba trudno Wam wysiedzieć na jednym miejscu :D
    Czekam na part 3. ;)

    ReplyDelete
  2. Ale Ci zazdroszczę, ja nie byłam w tylu miastach polskich, a co dopiero mówić o świecie! A gdzie Cię wyhaczyli? ;> (to a'propos twittera :P) Moje życie to głównie lenistwo, dom, nauka, szkoła :( A i Kraków to Twoje rodzinne miasto? ;)

    ReplyDelete
  3. Aaa więc taK :D Nie pamiętam tych dwoch zdjęć o które pytasz,a więc możliwe że owy post się tutaj wcale nie pojawił ;) Po raz kolejny muszę się pozachwycać Glennem i jego mieszkaniem,jestem pod wielkim wrażeniem jego osoby,nie wiem czy już o to pytałam ale czy w życiu,zawodowo zajmuje się równie czymś tak niezwykłym i nieszablonowym jak jego mieszkanie :D ;) ?
    I śliczne jest zdjęcie na którym Ty i Lee i jesteście razem,naprawdę świetne bo wy świetnie wyglądacie(i razem i osobno ;) ) :)
    I o ile dobrze pamiętam to w tym roku zalało twoją rodzinę tak(Mamę ?)-jak się po tym pozbierali,woda wyrządziła dużo strat?

    Pozdrawiam :)
    Marcelina

    ReplyDelete
  4. I przyłączam się częściowo do pytania Maddie-takie niespokojne dusze jak Wy chyba nie potrafią/nie lubią zagrzewać miejsca na zbyt długo? :)

    Marcelina

    ReplyDelete
  5. Maddie, Marcelina: Tak naprawdę, to jest to klasyczny przypadek bardziej zielonej trawy. Bo podróże nas uszczęśliwiają, ale tęsknimy za domowymi pieleszami. Z kolei jak już w nich siedzimy, to nas nosi, żeby gdzieś wyjechać.

    Anonim: Wyhaczyli mnie na Małym Rynku. Moje rodzinne miasto to Gliwice. Jeszcze się najeździsz, na pewno :) Chcieć to móc.

    Marcelina: Dzięki. Może faktycznie się zapodział i nigdy nie pojawił?
    Glenn jest koordynatorem imprez w American Visionary Art Museum. A obecnie otwiera butik. Więc chyba tak?
    Haha, dziękuję. Lee bardzo nie lubi tego zdjęcia. Ale ja jestem na tak niewielu, że nie mogę sobie pozwolić na bycie wybredną ;)
    Zalało tatę, ale tylko piwnicę, więc nic katastrofalnego, tylko strachu się najedliśmy. Mieliśmy jeszcze pożar po uderzeniu pioruna, po nim były większe straty. Czekaliśmy na trzęsienie ziemi do kompletu, ale się nie doczekaliśmy ;)

    ReplyDelete
  6. Na 100% tego posta nie było, bo ostatnio przeglądałam blog od początku i na nic takiego się nie natknęłam.
    Jeżdżą u Was jeszcze te świetne piętrowe pociągi, które tak lubię. We Wrocławiu stoją na bocznicy przegniłe z wybitymi oknami, a mi tak szkoda...

    ReplyDelete
  7. co za rok! Był wyjątkowy czy zawsze tak macie? A na posta o którego pytasz tez nie trafiłam choć przeczytałam bloga od deski do deski

    ReplyDelete
  8. wymiatasz :D ale najbardziej rozwalił mnie gołębi trup XD

    pozdrawiam

    ReplyDelete
  9. No to chyba faktycznie nigdy go nie dodałam, chociaż kiedy jakiś czas temu odkryłam 'zniknięcie', to byłam na 100% przekonana, że się pojawił. Znaczy się demencja starcza ;)

    AA: Ja też je lubię, chociaż w lecie jazda na górnym poziomie jest samobójstwem, bo albo ukrop albo walka ze babciami o otwarcie okna.

    Miami: Masz na myśli podróże? Raczej wyjątkowy, chociaż 2009 był równie udany. Mam nadzieję, że tak już zostanie :)

    Sardynka: Oj, trup brzmi tak brzydko. Może umówmy się, że nieboszczyk ;)

    ReplyDelete
  10. I am soooooo enjoying your year in review! What a time you and Lee have had. I miss you at the gym, will you ever make it back this way? Keep up the awesome photos, you are so talented. I am living thru your adventures :)

    ReplyDelete
  11. o! jak miło! wydaje się, że nie ma za wielu tych etnografów, a ostatnio na swojej drodze natrafiłam przypakiem już kilku ;) absolwentka UW może? ja właśnie siedzę nad pracą laboratoryjną, a Twoje roczne podsumowanie było miłym przerywnikiem :)

    ReplyDelete
  12. Angel: Thanks, girl! You've had quite a year yourself! I'm proud of you starting your own business! This is fantastic!
    Can you believe that I have not made my gym debut in Poland yet? I need a gym buddy and a kick on my butt. So lazy.
    I'm not quite sure where this coming year is going to take us, but we'll definitely come visit at some point!

    Kasia: Absolwentka UŚ. No cóż, nie ma wielu, bo wyemigrowali za chlebem, na etnografii trudno się dorobić :) Ciekawa jestem tego zbiorowego projektu, będę zaglądać. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  13. na zdjęciu ze ślubu na werandzie - tym rodzinnym, wygląda jakbyś nie miała nogi, złudzenie?

    sorry za pytanie, ale z czego żyjecie? podróże, utrzymanie kosztują a Wy często podróżujecie --> jeśli pytanie wyda Ci się zbyt osobiste, przepraszam

    ReplyDelete
  14. Haha, złudzenie. Też to zauważyłam! :)
    Naszą podróż po Stanach i Kanadzie sfinansowaliśmy z oszczędności. No i bardzo tanio podróżowaliśmy śpiąc w samochodzie i zabierając ze sobą zapasy jedzenia. W Południowej Karolinie i w Gliwicach mieszkaliśmy kątem u rodziny, więc nie płaciliśmy za mieszkanie. W Krakowie utrzymuje nas amerykański rząd, bo opłaca Lee studia i utrzymanie. Całe szczęście, bo ja niestety pracuję prawie za darmo. Ale muszę podkreślić, że od kilku lat żyjemy bardzo oszczędnie, w tym sensie, że nauczyliśmy się żyć bez wielu rzeczy, np. nie kupujemy nowych ubrań, w Stanach jeździmy bardzo starym gratem, w Polsce w 99% stołujemy się w domu.

    ReplyDelete
  15. Poswiecilas na tego posta pewnie kupe czasu:)).
    Fajne podsumowanie!

    ReplyDelete
  16. podziwiam w takim razie, ja np nie wyobrażam sobie życia bez chociażby nowych ubrań czy rozrywek typu kino, kręgle czy kolacji w restauracji z ukochanym ;)
    a mogę zapytać gdzie pracujesz?
    planujecie gdzieś "osiąść" na stałe? powiększyć rodzinę? :) - przepraszam, moja ciekawość nie znam granic :)
    a jak podobają się Lee studia w PL? u nas edukacja wygląda zupełnie inaczej niż w USA.

    ReplyDelete
  17. Ula: Dzięki :) Faktycznie, to był jeden z najbardziej czasochłonnych postów.

    Anonim: W Polsce tego typu wyrzeczenia są o niebo łatwiejsze. Ceny ubrań czy butów w polskich sklepach są tak wyśrubowane, że i tak bym te sklepy bojkotowała. Odmawiając sobie jedzenia na mieście w Stanach pewnie szybko potrzebowałabym Prozacu ;) W Polsce nie czuję, że mnie coś omija. Ta różnica wynika z tego, że to jedzenie imigrantów jest tym co kręci mnie najbardziej, jest tanie, autentyczne i bardzo ekscytujące. A w Polsce na razie tego nie ma. W dodatku poziom kuchni polskiej w restauracjach i ceny pozostawiają wiele do życzenia.
    Pracuję w domu, zajmuję się tłumaczeniami. Mam kilka pomysłów, ale czekam na decyzję dotyczącą tego, gdzie będziemy mieszkać od jesieni.
    Osiąść na stałe... Chyba nie. Nie wyobrażam sobie takiego zobowiązania.
    Rozmiar rodziny wydaje mi się odpowiedni. Już i tak przemieszczamy się jak cyrk z całą menażerią ;) Może kiedyś.
    Lee podoba się na studiach, ale wykańcza go mordercze tempo. Robi dwuletni program magisterski w rok. Ma kilku niesamowitych wykładowców. Mam wrażenie, że UJ pokazuje się obcokrajowcom od tej lepszej strony ;)
    Acha, opowiadałam wczoraj Lee o co zapytałaś i Lee domagał się podkreślenia, że na czas tamtej długiej podróży byliśmy bezdomni, to znaczy nie płaciliśmy za żadne mieszkanie i nie mieliśmy do czego wracać. Zatem podkreślam ;)

    ReplyDelete
  18. Dziękuje za zaspokojenie mojej ciekawości :)
    Pytałam, bo niewiele ludzi, par decyduje się na taki tryb życia - podróże, brak stałej pracy, czy mieszkania ( bezdomność :) ) Teraz raczej panuje wyścig szczurów - kto zarobi więcej, ma lepsza pracę, wypasioną furę czy dom. Nie wspominam o powiększaniu rodziny, co dzieje się albo za wcześnie albo wg niektórych zbyt późno - zazwyczaj w związku z ową karierą.
    Dlatego podziwiam taką odmienność - chyba nie jest to niewłaściwe słowo?- jak Wasza i z przyjemnością zaglądam na Twój/Wasz blog.
    Co do studiów to na prawdę bywa ciężko i chyba każdy były lub obecny student o tym wie, dlatego nie dziwie się Lee, że jest wykończony, tym bardziej, że podjął się większego wyzwania jakim jest "zrobienie dwóch lat, w jeden rok". Pozostaje mi życzyć mu powodzenia, także podczas zbliżającej się sesji:)
    Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?