Saturday, January 1, 2011

Tam i z powrotem zanim zdążysz powiedzieć 'cukierek mleczny', część 1.

It's kinda funny how the last year worked out. There were three very distinct parts, each of them exactly 4 months long. Part 1, crashing with family in South Carolina, and lots of bumming around. Part 2, crashing with family in Poland, and lots of traveling around. Part 3, living in Kraków, Lee starting school, and the best of all, our first place since leaving Baltimore in summer'09.
Dość zabawne, jak ułożył się ubiegły rok. Podzielony był na trzy zupełnie różne części, każda z nich dokładnie czteromiesięczna. Część 1., pomieszkiwanie kątem u rodziny w Południowej Karolinie i dużo leniuchowania. Część 2., pomieszkiwanie kątem u rodziny w Polsce i dużo podróżowania. Część 3., Kraków, szkoła Lee, oraz najfajniejsza rzecz na świecie - nasz pierwszy 'dom' od czasu opuszczenia Baltimore w lecie 2009 roku.


January/Styczeń

A year ago, when we got back from our 4 month road trip around US and Canada, I was dreaming of a real kitchen, personal space and exercise. We moved in with Lee's brother in SC and all my dreams came true. There was a well equipped kitchen, women-friendly gym nearby and lots of space.
Kiedy rok temu wróciliśmy z naszej czteromiesięcznej podróży vanem po Stanach i Kanadzie, najbardziej marzyłam o kuchni z prawdziwego zdarzenia, przestrzeni osobistej i ruchu. Zamieszkaliśmy u brata Lee w Południowej Karolinie i wszystkie marzenia się spełniły: świetnie wyposażona kuchnia, w pobliżu przyjazna kobietom siłownia i kupa miejsca.



February/Luty

Lee celebrated his 29th birthday with some help from a fat potato torte.
Lee świętował 29. urodziny, a pomógł mu w tym wypasiony tort ziemniaczany.

In SC this is called a snow day. We thought going cardboard sledding would be the thing to do. Unfortunately there wasn't enough snow and it soon melted anyways.
To się w Południowej Karolinie nazywa śnieżyca, więc poszliśmy pozjeżdżać z górki na kartonie. Niestety śniegu było za mało i w dodatku zaraz się stopił.

I got rid of a lot of our things on ebay. I hope these cowboy boots found a loving new home.
Pozbyłam się na ebayu masy naszych rzeczy. Mam nadzieję, że te kowbojki znalazły kochający dom.


March/Marzec

We had a lot of visitors at Jeff's house. This bat brought a lot of joy and we checked on him every day for a week before realizing it was dead.
W domu Jeffa odwiedziło nas wiele żyjątek. Z nietoperza cieszyliśmy się najbardziej, ale po tygodniu doglądania okazało się, że nie żyje.

Shooting is the thing to do in SC.
Jak na Południe przystoi, postrzelaliśmy sobie.

Lee's dad talked us into watching a robotics competition.
Tato Lee namówił nas na obejrzenie zawodów robotów.

Our cats had a life filled with thrills.
Nasze koty miały tam bardzo ciekawe życie.


April/Kwiecień

In April I hit a 18-wheeler with Lee's beloved clunker. Unfortunately, as it turned out, not hard enough.
W kwietniu uderzyłam w tira ukochanym rumplem Lee. Niestety okazało się, że nie wystarczająco mocno.

I cut my hair. Myself.
Obcięłam włosy. Własnoręcznie.

We celebrated my 30th birthday.
Świętowaliśmy moje 30. urodziny.

And then, to the family's relief, we packed our things and left SC.
A potem spakowaliśmy manatki i ku uldze rodziny opuściliśmy Południową Karolinę.

10 comments:

  1. Jaki cudny salon z werandą(?) na pierwszym zdjęciu! I muszę wiedzieć jak się robi ten tort ziemniaczany. Przed chwilą przeszukałam internet, ale to co tam opisują chyba nie pokrywa się za bardzo z tym co pokazałaś na zdjęciu.
    Pamiętam, że Twój post urodzinowy przeczytałam jako pierwszy i zadomowiłam się tu na dobre :)

    ReplyDelete
  2. Uwielbiam ten dom, a weranda ciągnie się naokoło!
    Ten tort ziemniaczany to kupa roboty, ale efekt zdecydowanie jest wart ślęczenia w kuchni. Przepis jest mojego autorstwa. Zrobiłam go tak:
    -usmażyłam 7 naleśników (do ciasta dodałam mielonego siemienia lnianego, ale jak najbardziej może być bez) i przełożyłam je trzema masami ziemniaczanymi (dwie te same warstwy, dwie i dwie, bo 7 naleśników zamiast 4 to mniej rozjeżdżania się tortu)
    -pierwsza warstwa: puree ziemniaczane z pietruszką i krewetkami w marynacie cajun (http://www.nancyskitchen.com/marinade-recipes/marinade-cajun-shrimp.html Zamiast na grill, wrzucam je na gorącą patelnię wraz z marynatą i gotuję na dużym ogniu, nie za długo!)
    -druga warstwa: puree ziemniaczane, smażone szalotki, wędzone ostrygi (z puszki), świeża kukurydza
    - trzecia warstwa: puree ze słodkich ziemniaków, z przesmażonym porem, pistacjami, papryką habanero i serem bleu.
    Polewa ze śmietany kremówki i camemberta. Przybranie z krewetek.
    Jedyne do mogę dodać, że jestem fanką starannego doprawiania wszystkiego. Mam nadzieję, że to co napisałam ma sens, piszę po winie ;) Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  3. Przede wszystkim to naprawdę piękny jest ten dom i ta weranda :)
    Po raz kolejny muszę się zachwycić Twoimi zdolnościami fryzjerskimi,gdybym ja potrafiła sama ostrzyc swoje krótkie włosy zaoszczędziłabym pieniądze a przede wszystkim nerwy u fryzjera ;)
    No i kalosze przefantastyczne!
    A jakie plany na ten rok :) ?
    Pozdrawiam
    M.

    ReplyDelete
  4. Jak widzę udany rok, a przynajmniej ta część, oby następny był jeszcze lepszy, o ile to możliwe :D Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  5. Well, we are glad to have you nearby in Krakow --- Thom, Pierun, and Daphne

    ReplyDelete
  6. M.: Haha, właśnie dzisiaj obcięłam Lee włosy :) Fryzjerów boję się bardziej niż samej siebie. Plany na ten rok sprecyzują się w lutym, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to napiszę :)

    Anonim: Dziękuję! Pewnie, że możliwe, chociaż takiego leniuchowania to już chyba nigdy nie będzie!

    Thom, Pierun & Daphne: Thanks, guys! Daphne, sorry again for leaving you off the card. Meow!

    ReplyDelete
  7. wow ;d
    a jakie wrażenie po zawodach robotów? :D

    ReplyDelete
  8. Szczerze? Rozczarowanie, bo naiwnie spodziewałam się robotów antropomorficznych. Tak to jest jak humanista się pcha na tego typu imprezy ;) I zdziwienie, że kogoś może tak to kręcić :) I pamiętam, że leczyliśmy tego dnia straszliwego kaca, a kazano nam założyć ochronne okulary od których jeszcze bardziej kręciło się w głowie. Oj, niedobrze.

    ReplyDelete
  9. Jestem fanką batatów, ale ostatnio nigdzie nie mogłam ich dostać. Niektóre składniki pewnie będę musiała podmienić, ale zrobię to, bo brzmi i wygląda fajnie. Dzięki!

    ReplyDelete
  10. Też nad tym się zastanawiałam. Nawet nie wiedziałam, że można je w Polsce dostać. Myślę, że może ziemniaki + marchew? Fajny kolor i słodkawo.

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?