Sunday, September 1, 2013

Tej be-brlle, neger be-missale.

I'm a lucky son of a gun. Not only I have a well working gut that allows me to spot and avoid bad people, I am also golden in meeting those good ones. 

A few weeks ago at Dukem we met Boni, who was getting ready for his trip to Ethiopia. After a 10 minute chat, we ran home and handed him a small laptop to pass to our friend Yared. I did not worry about Boni keeping his word. I knew he would.


Right now Boni is exploring Addis Ababa and hanging out with Yared, and talking to them makes me long for Ethiopia even more. I miss it so stinkin' much.

And so it feels like the right time to finally share the last batch of pictures from that trip. I took them with my analog camera in Lalibela. Boni will soon arrive there and it's probably for the best that I don't try to express just how much I envy him.
Szczęśliwy ze mnie skurczybyk. Nie tylko mam dobry instynkt, który pozwala mi namierzać i unikać złych ludzi, ale również mam wielkiego farta do spotykania  tych dobrych na swojej drodze.

Kilka tygodni temu w Dukem poznaliśmy Boni'ego, który przygotowywał się do podróży po Etiopii. Po 10 minutach rozmowy polecieliśmy do domu i wręczyliśmy mu netbooka do przekazania Yaredowi. Nie martwiłam się, czy Boni dotrzyma słowa. Wiedziałam.


W tej chwili Boni mierzy się z Addis i spędza czas z Yaredem, a rozmowy z nimi sprawiają, że jeszcze bardziej marzę o powrocie do Etiopii. Tęsknię za nią niewyobrażalnie.


Mam więc wrażenie, że jest to idealny moment, żeby podzielić się z Wami ostatnią porcją zdjęć z tej podróży. Zrobiłam je analogiem w Lalibeli. Boni wkrótce tam dotrze, a ja... lepiej może żebym nie zdradzała jak potwornie mu zazdroszczę.




This monkey was relentless in trying to steal a bag of chat from this man... and eventually it did! I'm wondering what's on the mind of a high monkey. Ta małpa niezwykle uparcie starała się skraść temu mężczyźnie torebkę czatu... i udało się jej! Ciekawa jestem o czym myśli małpa na haju.


This is a very typical practice in Ethiopia. As butcher shops don't usually have refrigeration, the guts hanging outside serve as a sign that the meat is in, and show how fresh it is. It's especially important, as Ethiopians commonly eat the meat (beef) raw. Let me just say this: if I was a carnivore, I'd not shy of raw beef in Ethiopia.

To bardzo często spotykana praktyka w Etiopii. Sklepy rzeźnicze zwykle nie posiadają na swoim wyposażeniu lodówek, więc wywieszone na zewnątrz flaki służą jako znak, że mięso jest i że jest świeże. To szczególnie ważne, bo Etiopczycy powszechnie jedzą surowe mięso (wołowinę). Powiem szczerze, że gdybym była mięsożerna, to nie stroniłabym od surowej wołowiny w Etiopii.

Even though the downpours got really weary at times, not once I regretted visiting Ethiopia during the rain season. Getting one-on-one time with Bet Giorgis or sharing it only with pigeons was worth the musty clothes. Choć ulewy dały nam chwilami w kość, to ani przez chwilę nie żałuję, że wybraliśmy się do Etiopii podczas pory deszczowej. Obcowanie każdego dnia z Bet Giorgis sam na sam, lub dzielenie się nim tylko z gołębiami było warte zatęchłych ubrań.

At this small honey wine (tej) drinkery, we tried it for the first time (and not the last one, oh no; more inebriety here and here). W tej małej pijalni wina z miodu (tej) próbowaliśmy go po raz pierwszy (lecz nie ostatni, oj nie; więcej pijaństwa tu i tu).

This wonderful companion is a stain on my conscience, as the prints I have promised him are ready yet still just sitting here. I will finally mail them out this week, even though I have no confidence in the Ethiopian post office. I think I might just as well send it by sea, in a bottle. Ten wspaniały kompan jest plamą na moim sumieniu, bo obiecane mu odbitki, choć gotowe, leżą wciąż w naszym mieszkaniu. W tym tygodniu w końcu je wyślę, choć etiopskiej poczcie nie wierzę ani trochę i mam wrażenie, że równie dobrze mogłabym je posłać w butelce drogą morską.

Spicy scrambled eggs and French toast at John's Café. And that coffee...
Ostra jajecznica i francuskie tosty w John's Café. I ta kawa...


Here I have shown more pictures from our hike to the Asheton Maryam monastery at 13,000 feet above sea level. Więcej zdjęć z naszej wspinaczki do położonego na 4000 m n.p.m. klasztoru Asheton Maryam pokazałam już tutaj.

Lalibela at nightfall. Never before nor later had I felt this safe in Ethiopia. Lalibela o zmroku. Nigdy wcześniej, ani później nie czułam się w Etiopii tak bezpiecznie jak tam.

5 comments:

  1. Zdjęcia cudne jak zawsze!:) serio! Szczególnie trzy ostatnie mnie urzekły. Czy sama je wywołujesz? Ania

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki, Ania. Oddaję klisze do wywołania i niestety do zeskanowania również. Chciałabym móc je skanować w domu, ale nie chcę inwestować w dobrej jakości skaner, bo nie wiem jak długo będziemy w jednym miejscu. Pozdrawiam!

      Delete
  2. Przepiękne zdjęcia... Od niedawna podglądam Twój blog i muszę przyznać, że się zakochałam... piękny jest!
    Można wiedzieć jakim analogiem pstrykasz fotki?

    Pozdrawiam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przepraszam za zwłokę, przegapiłam Twoje pytanie!
      Większość analogowych zdjęć na blogu pochodzi z Pentaxa K1000 w dwóch wcieleniach. Bardzo ten aparat polecam - jest łatwy w obsłudze i robi ładne zdjęcia (choć jeden egzemplarz drugiemu nierówny - nie rozumiem dlaczego, ale niektóre produkują lepsze kolory!).

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?