Thursday, September 19, 2013

So she melted. Melted away. They didn't know she could do that. But she did.

The Mamiya gifted to me by a friend is the most moody camera I've ever met. A lot of it is my own fault since right after the inauguration of our relationship, I dropped a bag from the bike carrier, and in the said bag was traveling the Mamiya, completely unaware of the impending danger. For a few weeks, she wasn't giving any signs of life but the New England air must have served her well, and the Mamiya came back from the dead, barely escaping being turned into a cactus planter.

We were inseparable yet again. Not for long. For her next demise, the Mamiya chose the perfect location - her light meter failed during our hike through a cemetery (pictures from that day will appear in the next post). A new battery resuscitation efforts brought no results.

All I can do is await yet another miraculous ressurection.
Podarowana przez przyjaciela stara Mamiya to najbardziej humorzasty aparat, z jakim się kiedykolwiek spotkałam. Sporo w tym mojej winy bo tuż po inauguracji naszej znajomości udało mi się zrzucić z rowerowego zderzaka torbę wraz z podróżującą w niej, nieświadomą zagrożenia Mamiyą. Przez kilka tygodni nie dawała znaku życie, ale powietrze Nowej Anglii musiało jej dobrze zrobić, bo Mamiya ożyła, ledwie unikając przerobienia na doniczkę dla kaktusa.

Znów byłyśmy nierozłączne. Nie na długo. Na kolejne zejście, Mamiya wybrała idealne miejsce - jej światłomierz nawalił podczas włóczęgi po cmentarzu (zdjęcia z tego dnia w kolejnym poście). Nie pomogły próby reanimacji nową baterią.


Pozostaje mi czekać na kolejne cudowne zmartwychwstanie.


The Baltimore Streetcar Museum opens its doors only on Sundays, when it takes visitors for rides in historic trams. Baltimore Streetcar Museum otwiera swoje podwoje tylko w niedziele, kiedy zabiera zwiedzających na przejażdżki zabytkowymi tramwajami.

This place gave us goosebumps. We were in a not very frequented part of the city and the over 100 degree weather turned it into a completely deserted place. From a blinding sun, we rode under a shaded area under an overpass and it took is a moment to realize that we were being watched by somebody hiding in a corner. We quickly left but the feeling stayed with us for the rest of the day. When we saw the sign, all we could think about were gore movies. To miejsce przyprawiło nas o dreszcze. Byliśmy w mało popularnej części miasta, a 40-stopniowe upały zamieniły ją w kompletne bezludzie. Z oślepiającego słońca wjechaliśmy pod zaciemniony wiadukt i dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że obserwuje nas ktoś ukryty w kącie. Szybko stamtąd odjechaliśmy, ale to uczucie pozostało z nami przez resztę dnia i kiedy na murze zobaczyliśmy ten napis, skojarzenia mieliśmy tylko z filmami typu gore.


Artscape in Baltimore's annual art festival. Let's be honest here, it's not high quality art. Most presentations and exhibits made me think of high school art projects. But it is a great excuse to walk in the middle of one the city's arteries, drink beer, watch people, meet up with friends, and get stuffed on festival food. At the time Baltimore was ridden by a terrible heat wave but we lived only a couple of blocks away, so we decided that we'd go home every once in a while to cool down. We must be getting old because after the first break, we never ventured back out. Artscape to odbywający się co roku w Baltimore festiwal poświęcony sztuce. No dobra, bądźmy szczerzy, nie jest to sztuka najwyższych lotów, oglądając większość prezentacji i wystaw miałam skojarzenia z zajęciami z plastyki w szkole średniej. Ale jest to świetny pretekst żeby bezkarnie chodzić środkiem jednej z arterii miasta, żłopać piwo, pooglądać ludzi, spotkać się ze znajomymi i przyjaciółmi, i napchać festiwalowym jedzeniem. W Baltimore trwały potworne upały, ale mieszkaliśmy dwie przecznice od festiwalu, więc ustaliliśmy, że co jakiś czas wrócimy do domu żeby ochłonąć. To już chyba starość, bo po pierwszej przerwie już nigdy nie wróciliśmy.


Here we have the first stage of recent Pop's revitalization - the beer treatment.
A tutaj pierwszy etap niedawnej rewitalizacji Popsa - zabieg piwny.



No comments:

Post a Comment

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?