Tuesday, June 12, 2012

We're overdue for a dream come true. Long time nothing new.


It will be the 9th joint move for us. As always, the excitement is mixed with fear. The flood of things to do has been completely tangling my thoughts. The balance of the last few weeks is: several things checked off on the to-do-list, 2 (2!) pictures taken, one great festival attended (thanks for everything, Święto Herbaty!) and thoughts obsessively wandering towards menthol cigarettes (I've been so far resisting the temptation).

It won't get better this month. Ahead of us, there are bureaucratic battles, fitting two years worth of stuff into two backpacks, 'just in case' doctor visits, and a definite heart attack.

After that though, it will only get better! Starting this fall we'll be going Scotch all the way as Lee's starting a year long program in Edinburgh. I'm thrilled to discover more of the city and even more thrilled to discover the Scottish countryside!
We still have to figure out how to get there, since travel to the UK with pets is proving to be an extremely complicated matter. We actually already have an idea but we'll soon find out if we can fight off the bureaucratic and organizational nightmares. I hope I can share our plan with you soon enough. I'll just say we're aiming to fulfill one of Lee's dreams. I'm curious if you guys can figure this one out!

Before we make our way to the British Isles, we'll spend 6 weeks wandering around East Africa. We're starting with a 6 day layover in Egypt, and then heading to Ethiopia and... our first place on the world map that does not officially exist: Somaliland.

Back at the turn of 2012, when we were hosting our first couchsurfer, a conversation shifted to places we were not drawn to. My list was short: Somalia. I vowed that I'd rather do a bus trip with German tourists or attend a rosary summer camp. And now we're going to a country that (at least officially) is a part of Somalia. Oh, sweet irony!

We'll spend the majority of the time in Ethiopia. If you know me by now, you realize how nuts I am about their cuisine. We bought the tickets back in January and for the last 6 months I have been obsessing over the perspective of stuffing myself sick with injera. I don't even care that we'll be there during the rainy season. I'll be chasing injera in rain boots.

We're landing in Addis Ababa in a month. I just can't wrap my mind around that...


To będzie nasza dziewiąta wspólna przeprowadzka. Jak zwykle ekscytacja miesza się ze strachem. Nawał spraw do załatwienia zupełnie plącze mi myśli. Bilans ostatnich tygodni to kilka pozycji odhaczonych z listy, dwa (dwa!) zdjęcia, jeden fajny festiwal (dzięki za wszystko, Święto Herbaty!) oraz myśli obsesyjnie krążące wokół mentolowych fajek (trzymam się).

Do końca miesiąca lepiej raczej nie będzie, przed nami biurokratyczne boje, pakowanie dwurocznego 'dorobku' do dwóch plecaków, wizyty u lekarzy 'na zapas' i murowany zawał.

Za to potem będzie tylko lepiej! Od jesieni będziemy się szkocjować na całego bo Lee zaczyna roczne studia w Edynburgu. Już się cieszę na dalsze odkrywanie tego miasta, a jeszcze bardziej na odkrywanie szkockiej wsi!

Musimy jeszcze wymyślić jak tam dotrzeć, bo podróż z kotami do UK to jest nadzwyczajnie skomplikowana sprawa. Właściwie pomysł na tę podróż już mamy, okaże się tylko czy uda nam się przedrzeć przez biurokratyczno-organizacyjne zasieki. Mam nadzieję, że wkrótce będę mogła podzielić się z Wami naszym planem. Powiem tylko, że spróbujemy spełnić jedno z marzeń Lee. Ciekawa jestem czy domyślacie się o co może chodzić?

Ale jeszcze zanim zawitamy na Wyspach, spędzimy sześć tygodni na włóczędze po Afryce Wschodniej. Zaczynamy sześciodniowym międzylądowaniem w Egipcie, potem Etiopia i... nasze pierwsze miejsce na światowej mapie, które oficjalnie nie istnieje: Somaliland.

Kiedy na przełomie roku gościliśmy naszego pierwszego couchsurfera, rozmowa zeszła na temat miejsc, do których nas nie ciągnie. Moja lista była krótka: Somalia. Zarzekałam się, że prędzej wybrałabym się na objazdówkę z niemieckimi turystami lub na wczasy różańcowe. A teraz wybieramy się do kraju, który (przynajmniej oficjalnie) jest częścią Somalii. O ironio!

Najwięcej czasu spędzimy jednak w Etiopii. Jeśli mnie już trochę znacie, to wiecie jakiego fioła mam na punkcie tamtejszej kuchni. Bilety mamy od stycznia, więc od sześciu miesięcy myślę głównie o indżerze. Nic nie szkodzi, że będziemy tam w środku pory deszczowej, najwyżej będę się za indżerą uganiać w kaloszach.

Za miesiąc lądujemy w Addis Ababa. Zupełnie nie mieści mi się to w głowie!



33 comments:

  1. WOW, trzymam kciuki za podróż, przeprowadzkę.
    Życie Wasze jest kolorowe, podziwiam!

    ReplyDelete
  2. Wreszcie TEN wyczekiwany post! Powodzenia!

    ReplyDelete
  3. no nie moge kurna.zazdroszcze jak jasna cholera....odwagi ;) nie lubie zazdroscic,na szczescie mimo suczego charakteru nie potrafie zazdroscic rzeczy materialnych, tylko /az odwagi. tadaam.tez bym tak chciala,ale....zawsze znajde jakies ale ALE.
    btw co Lee zamierza studiowac?
    pozdr

    ReplyDelete
  4. Zapowiada sie b ciekawie! kusi mnie, zeby wypytac o wiecej szczegolow, ale jestem pewna, ze predzej czy pozniej wszystko wyjdzie w praniu... trzymam kciuki, gratuluje

    ReplyDelete
  5. no co za historia! ale cos czulam ze bedzie spektakularnie:)

    ReplyDelete
  6. Gosia

    Czytam Twój blog od 2 (?) miesięcy, pierwszy raz komentuję. Jestem pod wrażeniem Waszych podróży, stylu życia.
    Somaliland? Co za kierunek!
    Jestem też niezmiernie ciekawa postów z Edynburga! Sama niedługo się przeprowadzam, ze strachem wymieszanym z ekscytacją jestem teraz za pan brat :)

    Pozdrawiam,
    Margot (tyż Gosia)

    ReplyDelete
  7. ale zazdroszczę.. :) udanej wyprawy!

    ReplyDelete
  8. doczekałam się !
    ach. wasza ekscytacja mi się udziela. czekam na posty. mnóstwo postów, zdjęć. Etiopia będzie chyba dla ciebie kulinarnym rajem?
    No i gratuluję odwagi! :)

    ReplyDelete
  9. Dzięki! Bardzo się cieszymy na to co przed nami i miło mi niezmiernie, że cieszycie się razem z nami.
    W ramach sprostowania muszę powiedzieć, że straszna ze mnie trzęsidupa i boję się wszystkiego. Przeważnie starannie to jednak ukrywam przed światem i staram się, żeby strach mnie nie powstrzymywał przed robieniem fajnych rzeczy :)

    ReplyDelete
  10. Od jakiegoś czasu już Cię "podczytuję", jest to jedno z miejsc, które na bieżąco dostarcza mi inspiracji (przejrzałam całość do samego początku, strasznie się nakręciłam na master cleanse i nie mogę się doczekać, żeby go zrobić, póki co się przygotowuję powoli (bardzo powoli!)) i w końcu zdecydowałam się napisać, że... bardzo wam zazdroszczę (ale w naprawdę pozytywnym tego słowa znaczeniu), nie tyle odwagi co kolejnej pięknej podróży i przygody, bo na pewno właśnie taka będzie. Trzymam kciuki i po cichu liczę na porcję przepisów kuchni etiopskiej. A Edynburg od dawna za mną chodzi, może w końcu się uda? Powodzenia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kto wie, może się doczekasz i to niedługo... Właśnie w kuchni fermentuje zaczyn, jeśli wyjdzie indżera, to będę gotować kilka etiopskich dań i uwiecznię proces na zdjęciach :)

      Delete
  11. Hej, czytam Twojego bloga juz dobry rok i po tym poscie stwierdzilam, ze czas zostawic slad! Mieszkam i studiuję w Edynburgu i jest to jedno z najlepszych, jak nie najlepsze miasto w którym bylam. Nie moge sie nim znudzic.Na pewno się wam spodoba!A ilosc miejsc w poblizu do 'wyskoczenia' na weekend jest bardzooo satysfakcująca. A na którym Uni bedzie Lee studiowal, jesli mozna spytac? milo byloby was kiedys poznać ;) Tymczasem zdroszcze wyprawy do Afryki i trzymam kciuki, zeby wszystko sie udalo!
    PS. Jesli chodzi o zwierzaki to wierze, ze jest ciezko bo w większości mieszkan które oglądalam jest jeden warunek - no smoking i no pets ;/

    ReplyDelete
    Replies
    1. O! Fajnie! Musimy się umówić na cask ale! Edynburg już nam się podoba, byliśmy tam w listopadzie. Właśnie na te wypady najbardziej się cieszę! W UE. No smoking nas nie rusza, ale no pets może skomplikować nam życie... Jestem jednak dobrej myśli, że coś nam się fajnego i przyjaznego zwierzętom trafi!

      Delete
  12. O mamo, mamo, Wyspy... W Edin byłam raz i bardzo mi się podobało. O UK myślę coraz więcej i chyba czas zacząć działać.

    Ale Wam życzę spokojnych przygotowań do przeprowadzki! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. W razie czego możesz do nas przyjechać na zwiady :)

      Delete
  13. Powodzenia ze wszystkim! Koty strasznie trudno wwieźć do UK, ale jest to możliwe ;) Ja niedługo wybieram się do Edynburga na kilka dni-pierwsza wizyta (zakupiłam taki sam przewodnik jak na zdjęciu powyżej). A jak już wszystkie koty za płoty :) i będziecie w Edynburgu to polecam oryginalne szkockie tea cakes i caramel wafers http://www.scottishfoodoverseas.com/Sweet-Food/Confectionery/Tunnocks-Tea-Cakes-6-pack-55sc-378p.aspx ;))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj coś czuję, że będziemy tam mieć wiele pokus... Jeśli chcesz, poskładałam do kupy nasz mały przewodnik po Edynburgu, jakoś nigdy się nie załapał na publikację, mogę Ci wysłać na mejla :)

      Delete
  14. Ah, ale się ucieszyłam po przeczytaniu... Z Edynburga do Londynu jest nie daleko więc na pewno będzie wiele okazji się spotkać? :-D I do tego Etiopia!!!! Sama planowałam podróż do Etiopii w tym roku, ale z paru powodów nie wyszło ale mam nadzieję, że się uda w przyszłym roku - więc będę śledzić waszą podróż... Powodzenia i do szybkiego zobaczenia! Ania W.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No też tak myślę, że będzie nam łatwiej się teraz spotykać. Może nawet jakaś wspólna wyprawa dojdzie do skutku? Żałuję, że nas z Wami jutro nie będzie w Cieszynie!

      Delete
  15. Ah, ale się ucieszyłam po przeczytaniu... Z Edynburga do Londynu jest nie daleko więc na pewno będzie wiele okazji się spotkać? :-D I do tego Etiopia!!!! Sama planowałam podróż do Etiopii w tym roku, ale z paru powodów nie wyszło ale mam nadzieję, że się uda w przyszłym roku - więc będę śledzić waszą podróż... Powodzenia i do szybkiego zobaczenia! Ania W.

    ReplyDelete
  16. Zazdroszczę. Przeprowadzki tak ogólnie. Ja całe życie siedzę w jednym miejscu, urodzona w Warszawie, szkoła w Warszawie, studia w Warszawie i chyba się zasiedziałam i nie umiałabym się ruszyć. Mimo, że bardzo bym chciała, ale brakuje mi odwagi. Życzę Wam udanej podróży!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ajka, nie mogę w to uwierzyć! Ty? W jednym mieście całe życie?

      Delete
  17. Plany suuuuuuuper! Zazdroszczę tej Afryki, bo już wiem, że po Namibii ten kontynent będzie mi teraz chodził po głowie coraz częściej, a Wy odwiedzicie bardzo interesujące rejony!
    Jeszcze bardziej cieszę się z Edynburga, wreszcie będę miała solidny powód, żeby się tam wybrać- Was! Wooohoooo!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Śmieję się zawsze jak bardzo się nasze plany pokrywają. Kiedy Ty planowałaś Azję, my robiliśmy to samo, tyle że w inne rejony (nie doszło do skutku). Mieliśmy nagraną Afrykę kiedy ogłosiłaś Namibię. I coś czuję, że Twoje plany wakacyjne będą podobne do moich jesiennych. Ale jak zwykle się rozminiemy!
      No mam nadzieję, że w końcu nas w E. odwiedzisz a my wprosimy się do B. zobaczyć czym się tam tak zachwycasz (żartuję, żartuję ;).

      Delete
    2. Haha no to nieźle! A do Birmingham to ja Was tylko na wódkę mogę zaprosić, miasta zwiedzać nie będziemy;))

      Delete
  18. Ha ha ha! I ja mialam jechac do Etiopii w tym roku...ale sie nie udalo! Udanej podrozy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Woooooo! A właśnie wczoraj czytałam w wyborczej reportaż o innym landzie Somalii - Puntlandii, coś niesamowitego! Nie wiem, jak w Somalilandzie, ale czy wiesz, ze w Puntlandii najlepiej placic telefonem komorkowym, wysylajac smsa operatorowi np. za kawke 10 centow. Ogolnie przerazajacy reportaz wlasciwie o somalijskich piratach. Oj ciekawe macie zycie!!! strasznie jestem ciekawa czym sie zajmujesz, wygraliscie w totka? Wiem, ze podrozowac mozna za grosze, ale kaman! Afryka?!

      Delete
    2. Marta: Z Tanzanii miałaś blisko! Nie mogę się doczekać Twoich zdjęć!

      Delete
  19. Anonim: Prześlij proszę linka do tego artykułu bo nie widzę go na stronie Wyborczej a chętnie bym przeczytała!
    Na wyjazd zarobiliśmy pracując w zeszłe wakacje w Stanach. To będzie wyprawa niskobudżetowa - najtańsze spanie (i couchsurfing, myślimy też o zabraniu ze sobą namiotu) i przejazdy lokalnymi autobusami.
    Oj, wygranej w totka to sobie życzę (i Tobie również)!

    ReplyDelete
  20. Artykul czytalam na zywo, ale wpisujac w googlach "somalijscy piraci wybocza" wyswietla sie w pierwszym linku: http://www.pressdisplay.com/pressdisplay/viewer.aspx

    No tak, na wyjazd mozna zarobic w wakacje (ja tez tak robie), ale zyje z tej kasy caly rok.
    A jak to sie stalo ze znalazlas sie w Ameryce?
    I czym ty sie zajmujesz na codzien podczas gdy Lee studiuje?

    Przepraszam za zbyt osobiste pytania ale jakbys mogla podaj jeszcze rozmiar stanika i ile wazysz.

    Zartowalam.

    Ale tylko z tym ostatnim.

    Glupia jestem :P

    ReplyDelete
  21. My mieliśmy fuksa i mieszkaliśmy za darmo u przyjaciół, więc kasę, która poszłaby na wynajęcie mieszkania również mogliśmy odłożyć.
    Rozumiem, że pytasz o Stany w ogóle, nie tylko o zeszłe wakacje? Pojechałam na Work & Travel.
    Siedzę w branży związanej z tłumaczeniami, ale pewnie od września to się zmieni.
    Uff. Uprzejmie proszę o umożliwienie mi podania również numeru konta i grupy krwi ;)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?