Monday, November 14, 2011

Day 1, part 1. Cha tig muir mhòr tron chaolas chumhang.


A week ago, we got back from Edinburgh. I know, I know, I'm not used to such current posts neither! It's so hard for me to keep pics from Scotland to myself though! I gotta share them right away.
Time for shocker number 2: it was our first visit to the UK. I have no idea how it is possible.
The destination was chosen pretty randomly. We both had a week off so we started looking for cheap plane tickets. We found a deal for Belgrade, but somebody took it right out from under our noses. Then we found one for Vienna and the same thing happened. When one for Edinburgh came up, we acted fast.

Tydzień temu wróciliśmy z Edynburga. Wiem, wiem, też nie jestem przyzwyczajona do tak aktualnych postów! Trudno mi jednak usiedzieć na relacji ze Szkocji, więc myślę, że wskazana będzie natychmiastowa publikacja.
Uwaga, tu następuje zaskoczenie numer 2: to była nasza pierwsza wizyta w UK. Sama nie wiem jak to możliwe.
Cel podróży wybrany został dość przypadkowo. Oboje mieliśmy wolny tydzień, więc zaczęliśmy szukać tanich biletów. Znaleźliśmy super okazję do Belgradu, ale ktoś nam ją zwędził spod nosa, potem do Wiednia, ale zanim się zdecydowaliśmy, też przepadła. I nagle nawinął się Edynburg. Polecieliśmy.


The entertainment during our flight was provided by two middle-aged Polish ladies seated directly behind us, who drank a whole bottle of vodka from the duty-free shop.
A big point for Edinburgh for the painless bus transportation between the airport and the city center.

Podniebne rozmowy rodaków piękne są. Tuż za nami siedziały dwie panie w średnim wieku, które w ciągu lotu obaliły butelkę 0.7 wódki ze strefy bezcłowej. Nie było nudno.
Wielki plus dla Edynburga za bezbolesny transport autobusowy do centrum.

We chose a small hostel in the Old Town. Our room faced the Royal Mile, the Old Town's main artery.
Wybraliśmy kameralny hostel w środku Starego Miasta. Okna naszego pokoju wychodziły na Royal Mile, główną arterię edynburskiej starówki.

The Baked Potato Shop located on Cockburn Street (what a picturesque name!) is a well known institution among the locals. It has one specialty (baked potatoes) and one table. And it does not serve meat.

The Baked Potato Shop na uliczce o jakże malowniczej nazwie Cockburn, jest znaną instytucją wśród mieszkańców. Ma jedną specjalność (pieczone ziemniaki) i jeden stolik. I nie serwuje mięsa.

Hunger paralysis.
Paraliż głodowy.

The potatoes are the size of my head and explode from the filling overload. Mine was stuffed with avocado salad and Mexican salad, and Lee's with avocado salad and extra cheese.
Ziemniaki są wielkości mojej głowy i pękają od ilości nadzienia. Mój miał w sobie sałatkę z awokado i sałatkę meksykańską, a Lee sałatkę z awokado i dodatkowy ser.

Later, we climbed Calton Hill. The views of the city and the bay of the North Sea are great.
Potem wdrapaliśmy się na Calton Hill, z którego rozciąga się piękny widok na miasto i zatokę Morza Północnego.


The National Monument of Scotland, often referred to as 'Scotland's Disgrace', is the hill's biggest surprise. The construction of the monument, which was (quite obviously) modeled after the Athenian Parthenon, began in 1882, but a few years later the funds ran out and it was never completed.

National Monument of Scotland, zwany często 'Zakałą Szkocji' (Scotland's Disgrace), jest największą niespodzianką wzgórza. Budowa wzorowanego na ateńskim Partenonie pomnika rozpoczęła się w 1882 roku, ale kilka lat później fundusze się skończyły i budowy nigdy nie dokończono.

Every April, the Beltane Fire Festival takes place on the hill. The Disgrace looks amazing then.
W kwietniu na wzgórzu odbywa się Beltane Fire Festival. Zakała wygląda wtedy niesamowicie.








16 comments:

  1. Cieszę się, że pierwsze zetknięcie z UK, choćby i ze Szkocją;-), udane. Ja jeszcze nie miałam okazji zwiedzić Edynburga, bardzo jednak podobało mi się słynne St Andrews i okolice.

    ReplyDelete
  2. Miałam pecha przyjechać do Edynburga , kiedy jego główna część była w remoncie. Nie miałam też czasu,by zapuścić się chociażby na Calton Hill. Ba nawet na kawiarnie nie było czasu! (a to już tragedia!:) )

    Dobrze wykorzystałaś zachodzące słońce :)

    ReplyDelete
  3. Anna Maria: Udane! Chcemy więcej! Lee bardzo się opiera Anglii, ale cieszę się, że dał się namówić na Szkocję.

    Maddie: Centrum nadal jest rozkopane, komunikacja jeździ objazdami. My też mamy takie szczęście, że zawsze trafiamy na remonty...
    Dzięki :)

    ReplyDelete
  4. Cudowne zdjęcia wychodzą w tym świetle. Piękna panorama miasta.

    ReplyDelete
  5. Jak zawsze świetne zdjęcia. Za każdym razem, czytając Twoje posty, zastanawiam się w jaki sposób otrzymałaś dany efekt/kolory na zdjęciu.
    Czekam na dalszy ciąg relacji. :)

    ReplyDelete
  6. :) Ja dziś wróciłam z Edynburga. Mogę się śmiało podpisać pod wszystkim co napisałaś. A nawiązując do konwersacji powyżej: to nie remont, to budowa linii tramwajowej na Princes Street. Zważywszy na dotychczasowe postępy to może potrwać jeszcze rok albo i dwa...

    ReplyDelete
  7. Zdjęcia są niesamowicie klimatyczne. Bardzo lubię UK ale niestety widziałam tylko Londyn, Oxford i Leeds. Za to na wyspach chciałabym zobaczyć Edynburg i Dublin! :)
    A do Gwatemali tylko na tydzień, ponieważ jest to wolontariat sponsorowany przez grupę założycieli grupy wolontariuszy (nawet się rymuje:P) do której należę.
    ale i tak sie bardzo cieszę!:)

    ReplyDelete
  8. Karolina, Ania: Dzięki, Dziewczyny :)

    Hazel: Aaa. No to wszystko jasne :)

    Karolinkie: Czyli nie musisz płacić za przelot? Super. O to właśnie mi chodziło, że tydzień to trochę krótko jeśli weźmie się pod uwagę ceny biletów. Co będziecie tam robić?

    ReplyDelete
  9. A z ciekawości - byliście w muzeum dzieciństwa? :D

    ReplyDelete
  10. Nie byliśmy. Nie słyszałam o nim wcześniej. Straszliwe lalki są cudne (http://www.youtube.com/watch?v=GsXmNx57Jnc&feature) więc może wybierzemy się następnym razem. Szkoda, że nie mają godzin zwiedzania tylko dla dorosłych...

    ReplyDelete
  11. Znowu byłaś tak blisko mnie i znowu Was nie nie zobaczyłam. Buuu.

    ReplyDelete
  12. z tego, co pamiętam to nie było tam zbyt dużo dzieciaków :) o ile w ogóle były jakieś!

    ReplyDelete
  13. Ula: Co się odwlecze to nie uciecze :)

    Maddie: No to szanse, że się wybierzemy wzrosły ;) Kiedy byłaś? Idę grzebać w Twoim blogu.

    ReplyDelete
  14. hm... w 2009 ? chyba nie pisałam jeszcze o tym , jak dokopię się do zdjęć, to je umieszczę :)

    ReplyDelete
  15. Ja nigdy nie bylam w Anglii. Ani w Irlandii. Krolestwo Brytyjskie pozostaje dla mnie wielka tajemnica!

    ReplyDelete
  16. hej, ja mieszkalam jakis czas w Edi i jest tam naprawde wiele fajnych rzeczy do zwiedzania- z takich ktore nie sa wymienione na blogu polecam slynna kaplice w Rosslyn (ta o ktorej jest mowa w powiesci 'Kod Leonarda Da Vinci'- bardzo piekna, mozna dojechac zwyklym busem Lothian nr 15 z centrum do samego Rosslyn (jakies 20minut z centrum) i przejsc przez park do kaplicy, wstep kosztuje ok £10, a w niedziele kiedy jest service (Czyli msza) wstep jest za darmo!
    Drugie niesamowite miejsce ktore polecam to wyspa Cramond- mozna tam rowniesz dojechac busem Lothian (najlepiej wejsc na strone Lothian i sprawdzic co tam konkretnie jezdzi). Wysiada sie w malowniczej wiosce Cramond, a stamtad mozna w czasie odplywu przejsc po suchym dnie morskim na wyspe i z powrotem (tylko warto wczesniej sprawdzic o ktorej sa odplywy i przyplywy, zeby nie utknac na wyspie na pare godzin ;) albo na noc haha).
    Co roku jest festival- ktory zaczyna sie w czerwcu i trwa do konca rzesnia, wtedy jest tez ciezko znalezc jakas kwatere za przyzwoita cene, ale to co sie dzieje na ulicach miasta jest wyjatkowe!!!!!!
    Edinburgh jest naprawde swietny!!! Jedyne na co mozna narzekac to kiepska pogoda.

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?