Monday, August 2, 2010

Tell him I'm no fool, a prison's still a prison, even with Chinese silks and chandeliers.


The day in Toruń began with a visit to a fair. Local makers were showcasing their products. We immediately started heading towards the food stands.

Dzień w Toruniu rozpoczęliśmy od wizyty na jarmarku. Lokalni wytwórcy prezentowali swoje produkty. Popędziliśmy oczywiście od razu do stoisk z jedzeniem.



We dropped our finds off at the hostel and headed out to see the town.
Zostawiliśmy nasze zdobycze w hostelu i ruszyliśmy zwiedzać miasto.


Copernicus was born here and his noble face can be seen throughout the town.
Szlachetna twarz Kopernika pojawia się na każdym kroku.


At the museum's courtyard we walked through a bonsai tree exhibit.
Na muzealnym dziedzińcu obejrzeliśmy wystawę drzewek bonsai.


At the Explorers' Museum, devoted to the great wanderer, Tony Halik.
W Muzeum Podróżników im. Tony Halika.


Tony couldn't help himself. He just had to steal the keys to his hotel rooms.
Tony nie potrafił się powstrzymać przed kradzieżą kluczy do hotelowych pokojów.


An interesting building of the Toruń prison. Upon coming back home, I read that it was built in accordance with the Philadelphia System, which placed prisoners in solitary cells and kept them in absolute isolation from others. The system was abandoned, since instead of expected moral transformations, it often resulted only in apathy and psychiatric problems of the prisoners.

Ciekawy budynek toruńskiego więzienia. Po powrocie do domu przeczytałam, że zbudowany został w systemie filadelfijskim, zgodnie z którym umieszczano więźniów w jednoosobowych celach, wymuszając tym samym ich całkowitą izolację. System został zarzucony, bo zamiast oczekiwanej przemiany moralnej, odosobnienie często kończyło się apatią i zaburzeniami psychicznymi.


We came back to the hostel for lunch. It was made from everything we picked up at the market earlier that day: Lithuanian bread, eco garlic butter, eco cheese, radishes, radish leaves, and green onions.

Wróciliśmy do hostelu na drugie śniadanie. Na stół wjechało wszystko to, co wcześniej kupiliśmy na targowisku: litewski chleb, ekologiczne czosnkowe masło, ekologiczny ser, rzodkiewki, listki rzodkiewki oraz szczypior.


The hostel's hallway.
Korytarz w hostelu.


And we set out again.
I znów ruszyliśmy w miasto.


We met Helden and David at the hostel and made plans to have dinner together. They are both from Mexico. Helden spent last semester in Kraków and speaks, as she calls it, 'survival Polish'. They are funny and interesting, and we had a great time with them.

Helden i Davida poznaliśmy w hostelu i umówiliśmy się na wspólny obiad. Oboje pochodzą z Meksyku. Helden spędziła ostatni semester studiów w Krakowie i posługuje się, jak sama to określa, polskim w stopniu umożliwiającym przetrwanie. Są zabawni i interesujący, spędziliśmy z nimi udany wieczór.


We decided to avoid touristy establishments and the night ended with a visit to a seedy local bar.
Postanowiliśmy ominąć turystyczne lokale i wieczór zakończyliśmy w miejscowym barze-mordowni.


The next day, when we got up at dawn to catch a train home, there was a package of salsa awaiting us at the hostel's reception.
Następnego dnia, kiedy wstaliśmy o świcie żeby złapać pociąg do domu, w recepcji hostelu czekała na nas salsa.

3 comments:

  1. Strasznie fajne życie prowadzisz z Lee. Dopiero zaczęłam czytać Twojego bloga i oglądać te wszystkie świetne zdjęcia. Mmmm, a sama byłam dopiero co nad morzem i przypomniałam sobie co nieco oglądając Twoje :) Strasznie fajnie, że oprowadzasz Lee po Polsce i po prostu aż tak mi miło to obserwować, że życzę Wam duuużo szczęscia i tysięcy wspaniałych podróży :)
    P.S. Gdzie poznaje się takich fajnych facetów,? :D
    pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. Dziękuję Kasiu za miłe słowa. Sama nie wiem kto ma z tych podróży więcej frajdy, ja czy Lee :-) Do tej pory w większości pokazywałam mu swoje ulubione miejsca, ale mam teraz ochotę odkryć w Polsce coś nowego.
    A poznałam Lee tak banalnie, w barze w Baltimore :-)

    ReplyDelete
  3. Bardzo miło mi Cię powitać. I zostawiam odpowiedź na komentarz tutaj. Wiem, że bycie mężatką w TYM wieku to już pewna anomalia, więc chyba Cię dobrze rozumiem :) A to, co napisała u Uli... zrozumiałam właściwie dzięki jej dziennikowi. Mogłabym jej zazdrościć, tak, jak większość czytelników. I na swój sposób zazdroszczę. Ale jestem szczęśliwsza tu i teraz i z moimi wspomnieniami. Zdecydowanie.

    A, co do Serbii... nie ma zbyt wiele zdjęć :) Jakoś tak się nie chciało :o)

    Btw. Robisz bardzo przyjemne, dla oka, zdjęcia!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?