Sunday, August 22, 2010

Jasne, dzień piąty, paintball. Jesteśmy tu dla zabawy i towarzystwa.


Since I don’t have many pictures for you today, let me take the opportunity to share the latest news with you. As some of you know, we came to Poland without a plan. We were going to take the summer to figure things out and decide what we were going to do next. We played around with a few ideas, Lee applied for a couple of jobs in Alaska, I found a dream one in Maine. And then one day Lee ‘discovered’ the Jagiellonian University in Kraków (Cracow) and announced that’s where he wanted to study. He sent in the paperwork months after the deadline and... got accepted. And so, unexpectedly, we’re staying in Poland for a full year! We’re psyched.


After we got the news, everything happened very fast. We made an emergency trip to Ukraine (pics to come), our house got struck by lightning and set on fire, we found an apartment in Kraków and moved in, and we traveled back to the States.


Right now we’re in South Carolina to attend a family wedding. We’ll also spend some time in Baltimore before coming back. I’ll stay behind a little longer to meet the strict requirements of traveling with pets. Yes, the whole family is moving to Poland!



Nie mam dla Was dziś wielu zdjęć, więc pozwólcie, że skorzystam z okazji, żeby podzielić się z Wami najnowszymi wiadomościami. Jak niektórzy wiedzą, przyjechaliśmy do Polski bez konkretnego planu. Zamierzaliśmy poświecić lato na przemyślenia i podjęcie decyzji ‘co dalej’. Żonglowaliśmy kilkoma pomysłami, Lee złożył parę podań na Alasce, ja znalazłam propozycję pracy idealnej w Maine. Aż pewnego dnia Lee ‘odkrył’ Jagiellonkę i obwieścił, na niej właśnie chce studiować. Wysłał papiery na kilka miesięcy po terminie i... został przyjęty. A więc, zupełnie nieoczekiwanie, zostajemy w Polsce na cały rok! Jesteśmy bardzo tym przejęci.


Po otrzymaniu decyzji z uniwersytetu, wszystko potoczyło się bardzo szybko. Miał miejsce awaryjny wyjazd na Ukrainę (zdjęcia wkrótce), w nasz dom uderzył piorun i podpalił dach, sukcesem zakończyły się poszukiwania mieszkania w Krakowie, wprowadziliśmy się i polecieliśmy do Stanów.


Teraz jesteśmy w Południowej Karolinie, na rodzinnym weselu. Przed powrotem do Polski spędzimy trochę czasu w Baltimore. Ja zostanę tu nieco dłużej, żeby dopełnić surowych formalności związanych z przewozem zwierząt. Tak! Przeprowadzamy się do Polski całą rodziną!



Now back to my vacation story. Day 5.

There were a few small things we wanted to buy before leaving Tangier, so we wandered around the medina visiting the shops and haggling over the prices. I believe that in the end both sides thought that they made a good deal.


Wracam do mojej wakacyjnej opowieści. Dzień piąty.

Przed opuszczeniem Tangeru chcieliśmy kupić kilka drobiazgów, więc kręciliśmy się po medynie odwiedzając sklepiki i targując się o ceny. Myślę, że pod koniec obie strony wierzyły, że zrobiły dobry interes.


On the Moroccan end everything runs smoothly. To our surprise, the ferry ride back to Spain was a pleasant and easy one. A bus ride to Cádiz also went as planned. But on another one, to El Puerto de Santa Maria, we started getting inpatient. Spain was playing the semifinal game and it had already started! The driver had the radio on, and we were listening and trying to understand what was going on. An older couple kept us posted, showing us the score on their fingers: 0-0. Good! We didn’t want to miss out on any of the action!


Po marokańskiej stronie wszystko działa tak, jak powinno. Ku naszemu zdziwieniu, powrotna przeprawa promowa była łatwa i przyjemna. Podróż autobusem do Kadyksu również poszła zgodnie z planem. Ale w autobusie do El Puerto de Santa Maria zaczęliśmy się niecierpliwić. Hiszpania grała w półfinale i mecz już się rozpoczął! Kierowca miał włączone radio, więc próbowaliśmy zrozumieć, co się dzieje. Starsza para upewniała się, że wiemy jaki jest wynik, pokazując go nam na palcach: 0-0. Uff! Nie chcieliśmy przegapić żadnych udanych akcji.


Somehow, without a map nor directions, we immediately found our hostel. The awesome hosts were waiting for us, the game was on, and the fridge was full of beer. And Spain won again!


Nie wiem jak, ale bez mapy i zielonego pojęcia jak dotrzeć do naszego hostelu, i udało nam się znaleźć go natychmiast. Czekali na nas wspaniali gospodarze, mecz i lodówka pełna piwa. I Hiszpania znowu wygrała!


After the game we went for a night walk around El Puerto de Santa Maria with our great hosts and their friends.
Po meczu poszliśmy na nocny spacer po El Puerta de Santa Maria z naszymi cudownymi gospodarzami i ich przyjaciółmi.


4 comments:

  1. WOW!! What an adventure! I can't believe where your travels have taken you. I am glad you will be happy in Poland for the next year while Lee is studying. Are you really here in SC right now??? How long will you be here?

    ReplyDelete
  2. Hey Angel, yes we are! We'll be here until Wed/Thu. I was gonna let you know ahead of time, but things got hectic and I totally forgot! What's your schedule like these days?

    ReplyDelete
  3. The kids are back in school so I am freed up a little bit. I am going to the gym this morning. I have class in Greenville tonight but I will probably be back at they gym sometime tomorrow also. Email me if you think we may meet up at the gym or for coffee!

    ReplyDelete
  4. Hej! Gratulacje!!! Rok w PL!!!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?