Wednesday, August 14, 2013

All I ever wanted is a little patch of green.

We have just picked up the keys to our new apartment, we're moving in tomorrow! And today, I present to you the very last pictures from Baltimore.

When our next-door neighbor was moving out of her studio apartment, we thought about taking it over. Later, we changed our minds but it was a score nonetheless, since we got to keep the keys to it. We used 'our second place' for everything we didn't want to do at home: I baked cookies there during the worst heat wave, Lee cooked meat, we stored furniture we found on the street, and... cultivated a garden.

For our garden, I adapted the fire-escape. Our building was falling apart, so we were hesitant to actively use it, but for growing veggies, it was just fine.

The plants came with us to Boston. The last two weeks they've been soaking up sun in the suburbs, but tomorrow we'll move them again. Our new place doesn't even have a fire-escape, but I can't imagine abandoning my ripening tomatoes, peppers, and tomatillos.
Właśnie odebraliśmy klucze do naszego nowego mieszkania, jutro przeprowadzka! A dzisiaj ostatnie już zdjęcia z Baltimore.

Kiedy nasza sąsiadka zza ściany wyprowadzała się ze swojej kawalerki, mieliśmy na nią chrapkę (na kawalerkę, nie sąsiadkę). Potem zmieniliśmy zdanie, ale i tak wygraliśmy, bo okazało się, że możemy zatrzymać klucze i używać jej do wszystkiego, czego nie chcemy robić w domu. W 'naszym drugim mieszkaniu' piekłam ciastka w czasie największych upałów, Lee gotował mięcho, składowaliśmy przywleczone z wystawek meble, oraz... uprawialiśmy ogródek.

Na ogródek zaadaptowałam schody pożarowe. Nasz budynek był w stanie rozpadu, więc mieliśmy opory, żeby ze schodów aktywnie korzystać, ale na uprawę warzyw były w sam raz.

Krzaki przyjechały z nami do Bostonu. Przez ostatnie dwa tygodnie wygrzewały się na przedmieściach, ale jutro czeka je kolejna przeprowadzka. W naszym nowym mieszkaniu nie ma nawet schodów pożarowych, ale nie wyobrażam sobie porzucenia moich dojrzewających pomidorów, papryk i miechunek.

For our 7th anniversary, Lee ordered seeds of a few varieties of cacti off the internet. We planted them over a month ago and we are still awaiting any sign of life. Na naszą siódmą rocznicę Lee zamówił przez internet nasiona kilku odmian kaktusów. Zasialiśmy je ponad miesiąc temu i nadal czekamy na jakąkolwiek oznakę życia.


14 comments:

  1. Super! Ja sobie wyhodowałam w domu pomidory koktajlowe oraz papryczki chili :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. I co, ostre są (papryczki, nie pomidory!)? Bo mam wrażenie, że np. typowe odmiany meksykańskie uprawiane w Stanach są mniej ostre.

      Delete
  2. O jejku, już 7 lat! A pamiętam, że czytałam już Twojego bloga, gdy pisałaś o piątej rocznicy. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czas leci, ale ja wtedy chyba wspominałam o 5. rocznicy ślubu, to było tylko (ponad) rok temu :)

      Delete
  3. Domowe warzywa górą! Ja na szczęście mam ich teraz pod dostatkiem, choć nie dzięki swojej pracy, a rodziców.
    Gosia, o co chodziło z Twoim komentarzem u mnie? Nie zrozumiałam;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zazdroszczę Tobie tego ogródka, bardzo. Jeszcze się kiedyś wprosimy :)

      Chodziło mi o zdjęcie z Bułki. "Pychotka" działa na mnie jak płachta na byka (podobnie jak "dziewuszka", "omnom", "bynajmniej" używane jako "przynajmniej" i pewnie jeszcze kilka).

      Delete
    2. Aaaa, jeszcze trochę zajęło mi dojście do tego, bo najpierw szukałam tego słowa w swoim tekście, ale sama nie przepadam, więc byłabym zdziwiona. W końcu dojrzałam na focie! "Omnomnom" zaczęło mnie wkurzać, jak pojawiło się go sporo w necie, "dziewuszki" nigdy nei lubilam, a przez kontrowersje "bynajmniej" nigdy nie tknęłam tego slowa, żeby nie zrobić błędu;)

      Delete
  4. ależ z Was ogrodnicy! przy Was moje 4 fikusy to marny dorobek! :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. To nasz pierwszy udany raz. Zwykle udaje mi się zamordować wszystko co w doniczce, zwłaszcza zioła.

      Delete
    2. a myślałam, że tylko ja mam pecha do ziół... :D

      Delete
  5. Hej Gosia! Super, że macie roślinki! I zioło-mydło-kolendra także się załapała! Tylko uschnięte listki wyrzuć z doniczki(ponieważ stanowią istotne zagrożenie dla żywych listków). My też mamy roślinkę: miętę cytrynową w słoiku z wodą(dobre do drinków/herbaty)! Nie przelewajcie kaktusów;-) Pozdrawiamy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. To nie kolendra, bo nigdy mi z nią nie wychodzi, więc nawet nie próbowałam. To pietruszka!
      Mięta i u nas jest stałym punktem programu, ale niestety nadal ze sklepu.
      Uściski!

      Delete
  6. Roślinkom trzeba niestety dogadzać. Mięta lubi umiarkowane ciepło i dużo wody. W wodzie zapuszcza korzenie po kilku dniach, później można wsadzić ją w byle jaką ziemię albo nadal powoli zjadać:-) Im gorsza ziemia tym lepiej. Zioła są dziwne;-) Buziaki!

    ReplyDelete
  7. zielono mi jak na to patrze :)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?