Saturday, June 29, 2013

Who dat say who dat when ah say who dat?



French Quarter is no longer really French. Back in the day, this oldest part of New Orleans looked completely different. French colonial style mansions were occupied by the French-Creole elite (France colonized Louisiana in the 17th century). The Great New Orleans Fire of 1788 swallowed most of the French architecture and it was soon replaced by smaller houses adjacent to each other, in Spanish style (the city was rebuilt by Spaniards who now ruled Louisiana). A few years later New Orleans was in flames again, and in them disappeared the remaining French buildings.


After the fires and architectural bullying of the Spanish, yet another disaster awaited the French-Creole salon: immigrants from Italy and Ireland started to settle in the area. And if that was not enough, shutting down the bordello filled Storyville brought the debauchery to the streets of the French Quarter. The French-Creole left. Only the name remained.

French Quarter tak naprawdę nie jest już francuski. Kiedyś ta najstarsza część Nowego Orleanu wyglądała zupełnie inaczej. W posiadłościach w starym, kolonialnym, francuskim stylu mieszkała francusko-kreolska śmietanka (Francja skolonizowała Luizjanę w XVII wieku). Wielki pożar w 1788 roku strawił większość francuskiej architektury, którą zastąpiły mniejsze, przylegające do siebie domy w stylu hiszpańskim (odbudową zajęli się Hiszpanie, którzy przejęli rządy nad Luizjaną). Kilka lat później Nowy Orlean płonął ponownie, a z nim reszta francuskich budynków.


Po pożarach i architektonicznym panoszeniu się Hiszpanów na francusko-kreolską elitę spadła kolejna klęska: do dzielnicy zaczęli się sprowadzać imigranci z Włoch i Irlandii. A gdyby tego było mało, wraz z zamknięciem Storyville, dzielnicy burdeli, rozpusta przeniosła się właśnie do French Quarter. Francuscy Kreole opuścili dzielnicę. Pozostała tylko nazwa.


Our first stop was Killer Poboys where the crew serves innovative versions of the traditional po'boys. The menu is short and it changes according to the season and the mood of the chefs. The place is very hard to find as it occupies a little room in the very back of a busy bar under a different name.
We ordered po'boys with lime cilantro shrimp, with pickled radishes, shredded carrots, cucumber, herbs and a special sauce. I bow down to the KP crew. Extra points for the decor because the walls are painted with portraits of staff and regulars, and every few minutes somebody from the wall appears in person. The only negative is the cigarette smoke. Smoking in bars is still legal in Louisiana. 
Naszym pierwszym przystankiem był Killer Poboys, gdzie ekipa serwuje innowacyjne wersje tradycyjnych po'boyów. Menu jest bardzo krótkie i zmienia się sezonowo oraz w zależności od humoru szefów kuchni. Strasznie trudno tam trafić, bo KB ukrywa się w malutkim pomieszczeniu na samym końcu tłocznego baru o innej nazwie. 
Zamówiliśmy po'boye z krewetkami marynowanymi w soku z limonki i kolendrze, z rzodkiewkowymi piklami, tartą marchewką, ogórkiem, ziołami i tajemniczym sosem. Kłaniam się nisko ekipie KP. Dodatkowy plus za wystrój, bo to portrety pracowników i bywalców baru, więc co chwilę pojawiał się ktoś uwieczniony na ścianie. Minus za dym papierosowy. W Luizjanie palenie w barach nadal jest legalne.

Beignet, i.e. a square, unfilled donut exuberantly covered with powdered sugar and local coffee made half and half with real coffee and chicory are a New Orleans must-try. Preferably at the 150 years old Café du Monde. I'd like to disagree. Not a must-try. A piece of fried dough, caffeinated dishwater and the atmosphere of a train station. Saved money and stomach real estate are best spent on another po'boy! Beignet, czyli kwadratowy, nienadziewany pączek obficie posypany cukrem pudrem oraz kawa parzona pół na pół z prawdziwej kawy i cykorii to coś czego podobno trzeba spróbować w Nowym Orleanie. Najlepiej w działającej od 150 lat Café Du Monde. Dementuję. Nie trzeba. Kawałek smażonego ciasta, lura i dworcowa atmosfera. Zaoszczędzone pieniądze i miejsce w żołądku lepiej spożytkować na kolejnego po'boya!

One day we stopped for breakfast at Croissant d'Or. A perfect little place for a slow morning over a newspaper. Do Croissant d'Or wstąpiliśmy któregoś dnia na śniadanie. Idealne miejsce na niespieszny poranek i lekturę gazety.

Verdi Marte. A very inconspicuous shop with a great carry-out hidden in the back. Locals pop in for 'the usual', even the Jolie-Pitt clan comes here for a bite.Verdi Marte. Bardzo niepozorny sklepik, w głębi którego serwowane jest świetne jedzenie na wynos. Miejscowi wpadają po 'to co zawsze', po kanapki do Verdi Marte przychodzi nawet rodzina Jolie-Pitt.

We established a simple strategy for exploring French Quarter: to walk every single street. We almost accomplished it too. I ran out of time to take pictures of Bourbon Street, which we were pushing for later and later still. Honestly, crossing it multiple times during our wanderings in FQ was painful enough - we were jostling with crowds of drunk tourists, each with an obligatory neon daiquiri in hand (drinks to-go are legal in NOLA), with touts for bars and strip joints, with peddlers of all kinds of crap, and with in-your-face advertisements of all sorts. It's hard to believe that for some Bourbon Street is a destination in itself, sometimes the sole one in New Orleans!Na zwiedzanie French Quarter obraliśmy prostą strategię: przejść się po kolei wszystkimi uliczkami. Niemal nam się udało. Nie starczyło mi czasu na odkładane na później i jeszcze później obfotografowanie słynnej Bourbon Street. Szczerze mówiąc, wielokrotne jej przecinanie podczas naszych wędrówek po FQ było bolesne - przepychanki przez tłumy pijanych turystów z obowiązkowym neonowym daiquiri w łapie (w Nowym Orleanie drinka można kupić na wynos), naganiacze do knajp i barów ze striptizem, sprzedawcy badziewia wszelkiego, nachalne reklamy wszelkiej maści. Trudno uwierzyć, ale Bourbon Street jest dla niektórych celem wycieczek do Nowego Orleanu, a często również jedynym punktem ich programu!

Lafitte's Blacksmith Shop is the (allegedly) oldest continuously running bar in the US. A legend has it that the famous pirate Lafitte made business deals out of this place.
The bar supposedly is haunted but it is nothing extraordinary in New Orleans where there are at least several establishments where unexplained phenomena regularly take place. After all, it's a city of pirates and lost fortunes.
Lafitte's Blacksmith Shop to (podobno) najstarszy nieprzerwanie działający bar w Stanach. Legenda mówi, że to tutaj znany pirat Lafitte dobijał nielegalnych interesów. 
W barze podobno straszy, ale w Nowy Orleanie nie jest to wielka sensacja, bo w mieście jest co najmniej kilka barów, w których regularnie mają miejsce niewyjaśnione zjawiska. Cóż, to miasto piratów i straconych fortun.

St. Louis Cathedral - perfect for orienting yourself during FQ walks.
Punkt orientacyjny spacerów po FQ - katedra św. Ludwika.

New Orleans makes dough on voodoo.
Nowy Orlean trzepie kasę na voodoo.

In the evenings we'd leave French Quarter. While the tourists and partygoers are blowing money on Bourbon Street, the locals flow to listen to live music in Marigny, the next neighborhood over from the French Quarter. Wieczorami opuszczaliśmy French Quarter. Kiedy tłumy turystów i imprezowiczów zostawiają pieniądze na Bourbon Street, miejscowi idą słuchać muzyki do przylegającej do French Quarter dzielnicy Marigny.

Many beloved bars with live music are located on Frenchman Street. The best show we caught on our first night there, at the Blue Nile. The Washboard Chaz Trio took the stage.
The music and the atmosphere of that night is stuck in my head. I've been listening to Louisiana music for years, I've long been talking about taking zydeco lessons, I think I just might now be ready to move to NOLA.
Na Frenchman Street znajduje się wiele słynnych barów z muzyką na żywo. Na najlepszy koncert załapaliśmy się pierwszej nocy w Blue Nile. Grało Washboard Chaz Trio.
Muzyka i atmosfera tej nocy siedzi mi w głowie. Od lat słucham luizjańskiej muzyki, dawno obiecałam sobie nauczyć się tańczyć zydeco, na przeprowadzkę do Nowego Orleanu nie trzeba byłoby mnie namawiać.


A poor quality video but it catches the vibe of that night. It was recorded by somebody in the same venue, a week earlier. Powyżej co prawda kiepskiej jakości ale nieźle oddające klimat tej nocy wideo nakręcone przez kogoś  tydzień wcześniej w tym samym lokalu.


8 comments:

  1. Z Nowym Orleanem kojarzy mi się głównie "Wywiad z wampirem" (książka) - a klimat Twoich zdjęć mniej więcej oddaje moje wyobrażenia o tym mieście. Wszystkie zdjęcia oczywiście świetne, ale 4 ostatnie są niesamowite!
    Za obszerną relację rodzoną w bólach dziękuje czytelniczka ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki. A faktycznie! Przy okazji odkryłam całą listę: http://en.wikipedia.org/wiki/New_Orleans_in_fiction
      Połóg przebiegł pomyślnie ;)

      Delete
  2. Croissant d'Or - co za przepiękne wnętrze!

    ReplyDelete
  3. tururu, coraz lepsze zdjęcia się tutaj pojawiają!! Naprawdę!

    ReplyDelete
  4. Jak już kiedyś pisałam. Wydaj książkę ze swoimi zdjęciami i słowami. Proszę ! Wtedy będę mogła ją czytać godzinami a oczy nie będę mi się psuły tak jak od kompa. Proszę ! Chcę zobaczyć Twoje zdjęcia w książce ! :) Przecież Twój blog to wiele wspaniałych miejsc i przygód.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Na książkowy ekshibicjonizm długo nie będę gotowa (jeśli kiedykolwiek). Ale dzięki za miłe słowa.

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?