Monday, March 4, 2013

Day 36, part 3. When the darkness of evil draws near, we appear out of nowhere!


We read that the crocodile farm in Arba Minch releases grown reptiles into the wild so we expected a serene place where baby crocodiles spend their carefree youths but, instead, we found a depressing concrete factory of croco meat and leather for export.

The future steaks, shoes, purses, and belts are caught in the nearby lakes and spend abour 15 years at the farm. Feedings are their only entertainment. Twice a week they are thrown huge pieces of fresh horse meat. Fortunately or unfortunately, we did not arrive on a feeding day.

Czytaliśmy, że farma krokodyli w Arba Minch wypuszcza odchowane gady na wolność, więc spodziewaliśmy się pogodnego miejsca, gdzie krokodylątka spędzają beztroską młodość, a zastaliśmy przygnębiającą betonową fabrykę krokodylego mięsa i skóry na eksport.

Przyszłe steki, buty, torebki i paski odławiane są w okolicznych jeziorach i spędzają na farmie kilkanaście lat. Karmienie jest ich jedyną rozrywką. Dwa razy w tygodniu rzucane są im ogromne kawałki świeżej koniny. Stety czy niestety nie trafiliśmy tam w dniu karmienia.




In the evening we reached Konso and faced a choice: a ridiculously pricey, luxurious lodge or a cheap but loud, grim and not-too-safe motel by the local bar. Both options were gruesome. Thankfully, we discovered a third one: Strawberry Fields. It's a small eco-lodge and an organic restaurant located in the middle of a permaculture farm.

Wieczorem dojechaliśmy do Konso i stanęliśmy przed wyborem: paskudnie drogi, luksusowy lodge lub tani, lecz głośny, ponury i chyba niezbyt bezpieczny motel przy miejscowym barze. Obie opcje były beznadziejne. Na szczęście odkryliśmy też opcję trzecią: Strawberry Fields. To niewielki ekologiczny hotelik i organiczna restauracja położone na permakulturowej farmie. 


We were greeted by stupefying bird singing. I knew right away it was going to be a great place. 
Przywitał nas oszałamiający śpiew ptaków. Od razu wiedziałam, że to będzie dobre miejsce.

The rooms are traditionally built huts divided into 2. Their clay walls are a foot thick. 
Pokoje znajdują się w przedzielonych na pół tradycyjnie budowanych chatach o grubych na 30 centymetrów glinianych ścianach.

The toilets are eco-friendly outhouses. Poo gets covered with ash and hay and the system works beautifully: the outhouses are completely odor-free.
After a few months of use, an outhouse is moved to a different spot. The old pit gets filled with soil and a mango or a banana tree is planted.
Today I read in M. Roach's Stiff about a new kind of burial gaining popularity in Sweden: the body is freeze-dried, shattered with ultrasounds into small pieces, and dehydrated. The remaining flakes are placed in the ground and a decorative shrub is planted. Therefore, the molecules from the deceased become a part of a new, living organism.
At Strawberry Fields, a similar but less romantic transformation takes place: poo becomes your morning fruit juice.

Toalety to całkowicie ekologiczne wychodki. Klocki zasypuje się popiołem i słomą, i taki system świetnie się sprawdza. Toalety są całkowicie bezwonne.
Po kilku miesiącach użytkowania wychodek przenosi się w inne miejsce, a dół zasypuje ziemią. W tym miejscu sadzi się drzewo mango lub bananowca.
Czytałam dziś w Sztywniaku M. Roach o nowym rodzaju pochówku propagowanym w Szwecji: zwłoki poddaje się liofilizacji, rozbija ultradźwiękami na drobne kawałeczki, suszy, a otrzymane płatki zakopuje się i sadzi w tym miejscu ozdobny krzew. W ten sposób molekuły zmarłego stają się częścią nowego, żywego organizmu.
W Strawberry Fields dochodzi do podobnej, lecz nieco mniej romantycznej transformacji: klocki stają się serwowanym na śniadanie owocowym sokiem.

The shower impressed me the most. The water is heated by reactions inside a pile of compost. What a fantastic idea!
Największe wrażenie zrobił na mnie prysznic z wodą ogrzewaną reakcjami wewnątrz kopy kompostu. Genialny pomysł!

The inside of our hut.
Wnętrze naszej chaty.

During sunset I sat on a sun-heated ledge outside our hut and felt simply happy. After a dinner at the organic restaurant, we walked into the darkness and the sky knocked me off my feet. The Milky Way was such a distinct ribbon, I felt as if I saw it for the very first time.

P.S. Wandering at night to the outhouse, I turned on my headlamp and discovered huge spiders and beetles as long as fingers in my path. I immediately turned my headlamp off.


Kiedy zachodziło słońce siedziałam przed naszą chatą na rozgrzanym słońcem murku i czułam się tak zwyczajnie szczęśliwa. Po obiedzie w organicznej restauracyjce wyszliśmy w ciemność i niebo zwaliło mnie z nóg. Droga Mleczna była tak wyraźną wstęgą, że czułam się tak, jakbym widziała ją po raz pierwszy.

P.S. Wędrując w nocy do wychodka włączyłam czołówkę i odkryłam na swojej drodze wielkie pająki i chrabąszcze długie jak palce. Natychmiast wyłączyłam czołówkę.

12 comments:

  1. Obawiam się, że przez kilka najbliższych miesięcy będę zastanawiać się trzy razy zanim kupię banany... dziękii :))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale przecież naturalny nawóz stosuje się powszechnie! Nie ma się co szczypać, w żarciu serwują nam gorsze rzeczy niż trochę kupy ;)

      Delete
  2. No, po tym poście, już, już zaczełam lubić Etiopię, ale jestem pewna, że następnym razem będzie post zupełnie odwrotny!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bo Etiopia naprawdę da się lubić! Chyba jasne, że jestem w tym kraju zakochana po uszy ;)

      Delete
  3. Kurcze taka prostota, zwykła chatka, piękna pogoda, dobre jedzenie i widoki, czuję że będąc w tamtym miejscu i w tej sytuacji też czułabym się po prostu szczęśliwa!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki za moralne wsparcie. Peter i Sabina jak tylko zobaczyli chatki to odwrócili się na pięcie i pojechali do motelu. Lee też mówi, że w ogóle mu się tam nie podobało. Nie mogę w to uwierzyć! Dla mnie to był jeden z najprzyjemniejszych momentów całej podróży.

      Delete
  4. Uwielbiam podróżować, ale w podróżach najbardziej przerażają mnie te wszystkie żyjątka i brak higieny. Z jednej strony szkoda mi pieniędzy na luksusy, bo po co drogo, jak można tanio, z drugiej - paniczny strach przed pająkami i robalami chyba przesądziłby o wyborze tych luksusów. Tylko z Twoich postów widzę, że luksusy w Etiopii mają trochę inną definicję niż w Polsce ;)
    Jednakże - gratuluję odwagi, zazdroszczę wspaniałych wspomnień i pięknych zdjęć. Leniwy krokodyl z ostatniego zdjęcia skradł mi serce. Szkoda, że mają takie smutne życie.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lu., ja mam tak samo! Z higieną zawsze można coś zrobić: nawilżane chusteczki, suchy szampon, czy sztuka mycia całego ciała i włosów w jednej butelce wody. Robale trudniej kontrolować, ale prawda jest taka, że one wlezą Ci tak samo do pokoju za 80 dolarów jak do pokoju za 5 (no, może poza karaluchami). My mieliśmy tylko jedno przykre doświadczenie (choć niegroźne), ale o nim jeszcze napiszę. W Etiopii większość hoteli zapewnia moskitiery, więc zawsze można się zabarykadować ;)

      Delete
  5. Chciałabym tam kiedyś pojechać! Uwielbiam podróżować razem z Wami!

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. No ja miałam nadzieję, na tegoroczne wspólne podróże w realu! Jeszcze kiedyś się uda. Uściski!

      Delete
  6. Kocham, kocham, kocham Twoje zdjęcia! Mogłabym je oglądać godzinami (:

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?