Upon arriving in Jinka, our guide Bereket announces that he needs to go to the police station so he won't accompany us anymore today. He brings another guide to fill in. Ermias is quiet, submissive, and very tall. He takes us to the market.
The market is like any other. Vegetables, grains, chinese clothes. The sellers are suspicious of us, they cover their stands from us with umbrellas. Soon, frustrated with negotiations over every single picture, I put the camera away.
We don't know yet that tomorrow Jinka will get way less pleasant still.
Po przyjeździe do Jinki nasz przewodnik Bereket oświadcza nagle, że musi iść na komisariat, więc nie będzie nam już dzisiaj towarzyszyć. Przyprowadza innego przewodnika na zastępstwo. Ermias jest jest cichy, uległy i bardzo wysoki. Zabiera nas na targ.
Targ, jak targ. Warzywa, zboże, chińskie ciuchy. Sprzedawcy są wobec nas podejrzliwi, zasłaniają stoiska parasolami. Wkrótce, zmęczona długimi negocjacjami przy robieniu każdego zdjęcia, chowam aparat.
Jeszcze wiemy, że jutro w Jince zrobi się znacznie bardziej nieprzyjemnie.
My last 3 film frames from Ethiopia come from Jinka.
Moje trzy ostatnie klatki z Etiopii pochodzą właśnie z Jinki.
Moje trzy ostatnie klatki z Etiopii pochodzą właśnie z Jinki.
Our hotel. Very basic. The one-story building is hidden behind the trees, the kiosk is the reception, and an elderly guard with a rifle watches the gate.
Nasz hotel. Bardzo skromny. Jednopiętrowy budynek ukrywa się za drzewami, w budce urzęduje recepcjonista, a wstępu pilnuje strażnik staruszek z karabinem.
Nasz hotel. Bardzo skromny. Jednopiętrowy budynek ukrywa się za drzewami, w budce urzęduje recepcjonista, a wstępu pilnuje strażnik staruszek z karabinem.
Pretty much the same scene as in the first photo. It is obvious, I know, but I still can't get over how different the mood created by the film is.
Scena niemal ta sama co na pierwszym zdjęciu. Choć to oczywiste, to i tak nie mogę się nadziwić jak odmienny klimat kreuje klisza.
Scena niemal ta sama co na pierwszym zdjęciu. Choć to oczywiste, to i tak nie mogę się nadziwić jak odmienny klimat kreuje klisza.
In a minibus in Addis, we met a wonderful woman. She was visiting her family in the capital, but she lives a few days bus ride away, in Jinka, where she runs an internet café. "Promise that you will visit me if you come to Jinka" - she insisted. We promised. And so that evening, we set out in search of Felikich's café. The place was closed but we managed to find Felikich's cousin, whom we asked to pass the message that we kept our word. I'm wondering if she understood what we meant since we explained it in Amharic: "Addis minibus Felikich how are you!", "we foreigners friends!", "Felikich: Jinka hello!", "today we hello!".
W minibusie w Addis poznaliśmy przemiłą kobietę. Była w stolicy z wizytą u rodziny, ale mieszka w oddalonej o kilka dni drogi Jince, gdzie prowadzi kafejkę internetową. "Obiecajcie, że jeśli będziecie w Jince, to mnie odwiedzicie!" - powtarzała. Obiecaliśmy. A więc wieczorem ruszyliśmy na poszukiwania kafejki prowadzonej przez Fylykycz (jak fonetycznie zapisałam w notatniku jej imię). Kafejkę zastaliśmy zamkniętą, ale znaleźliśmy kuzynkę Fylykycz i poprosiliśmy, żeby przekazała wiadomość, że dotrzymaliśmy słowa. Ciekawa jestem czy kuzynka zrozumiała o co nam chodzi, bo tłumaczyliśmy po amharsku: "Addis minibus Fylykycz jak się masz!", "my przyjaciel obcy!", "Fylykycz: Jinka dzień dobry!", "dzisiaj my dzień dobry!"
Słodcy jesteście z tym dzień dobry Fylykycz:-D
ReplyDeleteHaha, zastanawiam się ile słów amharskich źle używam...
DeletePamiętam jak powiedziałam, że pogoda jest 'tukus' (gorąca), a Yared tak się ze śmiechu zaksztusił, że prawie z drogi zjechaliśmy. Bo przecież 'tukus' to można powiedzieć o gorącym chlebie, ale nie o pogodzie!
Wow, ta wasza podróż jest naprawdę niesamowita! Tak sobie czytam, oglądam i naprawdę odważni jesteście! Mogę zapytać skąd właściwie wziął się pomysł na to,żeby wybrać się do Etiopii? I
ReplyDeleteOd lat kocham się na zabój w etiopskiej kuchni, więc o wyjeździe do Etiopii myślałam od dawna, ale kopa dała mi dopiero rozmowa z naszym pierwszym Couchsurferem. Kilka dni po jego wyjeździe kupiliśmy bilety do Addis. No i Bet Giorgis był na mojej 'liście miejsc do odwiedzenia koniecznie, koniecznie!'.
Delete