Tuesday, June 14, 2011

It's not okay to eat breakfast cereal out of your underpants.


A couple of days away from the city, without electricity, internet, running water? Yes, please!
With birds, trees, flowers, and grass? (pops an extra antihistamine) Sounds fantastic!
Amongst great company? We're in!
And we're eating meals outside? Could we ask for more?
And this is how we ended up in Dobra.

Kilka dni z daleka od miasta, bez prądu, internetu, bieżącej wody? Tak, poproszę!
Z ptakami, drzewami, kwieciem i trawą? (połyka dodatkową antyhistaminę) Brzmi fantastycznie!
W doborowym towarzystwie? Piszemy się!
A posiłki jemy na zewnątrz? Czy można chcieć więcej?
I tak wylądowaliśmy z Renią i Michałem w Dobrej w Beskidzie Wyspowym.


The cottage has been in Renia's family for generations, but nobody has lived there in years. We envy it a lot.
Dom jest w posiadaniu rodziny Reni od kilku pokoleń, ale długo nikt w nim nie mieszkał. Zazdrościmy go bardzo.

We were stuffing ourselves with early veggies and fresh garlic.
Opychaliśmy się nowalijkami i surowym czosnkiem.








Now we daydream about living amongst holy pictures, keeping a goat, and peeing in a wooden outhouse.
Teraz marzy nam się, żeby mieszkać wśród świętych obrazków, hodować kozę i sikać w drewnianym wychodku.


A breakfast can really wear you down...
Śniadania bywają niezwykle męczące...


More from Dobra to come...
Więcej z Dobrej wkrótce...

17 comments:

  1. ojeeeej! :)) cii! "Teraz marzy nam się, żeby mieszkać wśród świętych obrazków, hodować kozę i sikać w drewnianym wychodku." ja byłam pierwsza ;-D

    ReplyDelete
  2. uuuu... pikna sprawa ;) a gdzie wasze zdjęcie "młodej pary" ? :D powinno byc więcej świętych obrazków za ramą ;>

    ReplyDelete
  3. Renia: Ale póki co, to Ty możesz, natomiast my możemy też, ale pomarzyć :)

    KaCy: Oj, nasze zdjęcie "młodej pary" raczej nie nadałoby się na ścianę. Pamiętam, że kiedyś fotograf w Gliwicach tak 'ulepszył' moje zdjęcie do legitymacji szkolnej, że wyglądałam jak ta pani ze ślubnego portretu...

    ReplyDelete
  4. Podoba mi się tytuł notki, szczególnie,że siedzę i czytam posta jedząc płatki - ..z miseczki oczywiście :D
    Pamiętam jak kręciłam nosem na takie wiejskie chatki,a teraz marzy mi się taka na Żuławach. Och!
    Strasznie mi się podoba to zdjęcie z kubeczkami na oknie :)

    ReplyDelete
  5. O Boże! Taki dom, takie miejsce, to wszystkie moje marzenia w jednym!!! Bardzo przypomina mi inny niezwykle bliski mi dom, nie nasz już i nie ten sam...
    Prawie się pobeczałam...

    ReplyDelete
  6. Super, super! a Lee na tym zdjeciu w oknie wyglada jak z sielankowej reklamy jogortow dla calej rodziny ;-)

    ReplyDelete
  7. No faktycznie...pozazdroscic!
    Piekne miejsce!

    ReplyDelete
  8. Cieszę się, że się podoba. A teraz połączmy ręce we wspólnej zazdrości... ;)

    Miśka: Dziołcha, to Ty?

    ReplyDelete
  9. Hej. Na twojego bloga skierowała mnie Ula z adamant wanderer. Mogłabyś mi polecić jakieś fajne miejsca w Krakowie, takie nieturystyczne, ale chodzi o jednodniowy wyjazd? Jakieś miłe miejsce na Kazimierzu gdzie można zjeść coś dobrego albo po prostu coś co naprawdę trzeba zobaczyć? Byłabym bardzo wdzieczna.
    Pozdrawiam.
    Lu

    ReplyDelete
  10. Jaki śliczny ten stół na zewnątrz i drewniany blat z zewnątrz i okno! ach:).
    Moja mama zawsze marzyła o kozie i coś czuję, że jej marzenie się spełni. Niedawno zmarł samotny wujek mojego taty. Dom na wsi został przepisany na tate, bo nikomu z rodziny nic by nie chcialo sie z nim robic, nawet tam pojechac. A moi rodzice sa pierwsi do jakiejkolwiek pracy. Nie ma tam cieplej wody, ani elektrycznosci, bo ten wujek zyl jak w XIXwieku, ale coś czuję, że to właśnie tam na starość osiądą moi rodzice. Na co dzień też mieszkamy w domu, mamy bardzo ogrod w centrum miasta (moj dziadek byl ogrodnikiem), ale niestety otaczają nas 3 wieżowce i miejsce traci cały urok...

    ReplyDelete
  11. Piekny na wakacje letnia pora,
    na codzien jednak cenie sobie sprawna kanalizacje ;-)))

    ReplyDelete
  12. Lu: Hmm... Nie wiem co lubisz, ale spróbujmy.
    STARE MIASTO: Rynek Główny (ale szybko, omijając tłumy i gołębie), spacer Kanoniczą w stronę Wawelu, Wawel (ale raczej tylko dziedziniec), obserwowanie ludzi znad kawy/nalewki w Cafe Camelot w Zaułku Niewiernego Tomasza (ul. św. Tomasza), indyjskie w Indus Tandoor (Sławkowska), piwo w Katedrze (Poselska)
    KAZIMIERZ: spacer uliczkami, kawa w ogródku Mleczarni (Meiselsa), lody na Starowiślnej (między Miodową a Wawrzyńca), zapiekanki na Placu Nowym, bajgle w Bagelmamie (Dajwór), cmentarz żydowski (Miodowa)
    PODGÓRZE: lemoniada w Drukarni (Nadwiślańska), może MOCAK? (jeszcze nie byłam, wstyd)
    Polecam sprawdzić co się akurat dzieje ciekawego, np. tutaj: http://cojestgrane.pl/wydarzenia/miasto/Kraków/ albo tutaj: http://bit.ly/kuX6CO
    Mam nadzieję, że pomogłam :)

    Ula: Trzeba się było nie przyznawać. Teraz będziemy się wpraszać ;)

    Inkoguto: No, sławojka pewnie nie taka fajna zimą kiedy tyłek marznie...

    ReplyDelete
  13. A wpraszaj, się wpraszaj! Chciałabym, żeby ktoś mnie w tej Zielonej Górze odwiedził, bo rzadko to się zdarza;).
    A właśnie, to w końcu nie pojawicie się w Stanach tego lata?

    ReplyDelete
  14. Pojawimy się i to niedługo. Tak łatwo się nie wywiniesz! Napiszę na mejla jak będę lepiej wiedzieć co i jak. Mam nadzieję, że to będzie spotkanie obustronnie maniakalne ;)

    ReplyDelete
  15. ooo :) a ja ostatnio też odwiedziłam Beskid Wyspowy, co prawda nie Dobrą ale Szczyrzyc, też mi się marzy koza...

    ReplyDelete
  16. dziękuję Ci bardzo :*
    Lu

    ReplyDelete
  17. uzbierało by się całkiem spore stadko kóz:))

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?