Wednesday, April 27, 2011

Mulder: Hey, Scully, Skinman is calling me from a bubble bath. Skinner: It's still me, Mulder.


Second and last batch of film pictures from our friends' visit. I fell a little behind on sharing pictures with you...
Druga i ostatnia partia analogowych zdjęć z wizyty naszych przyjaciół. Jestem trochę do tyłu z dodawaniem zdjęć...


Axelle got a bath in our kitchen sink.
Axella została wykąpana w naszym kuchennym zlewie.





We enjoyed some early afternoon drinks at Prowincja.
Uraczyliśmy się wczesnopopołudniowymi drinkami w Prowincji.

Hot chocolate with a shot of whisky is the best thing ever. Thom deserves a Nobel Prize for it.
Gorąca czekolada z pięćdziesiątką whisky to najlepsza rzecz na świecie. Thom zasługuje na Nobla za jej (rzekome) wynalezienie.

Kevin almost blended in with the locals on a tram.
Kevin prawie wtopił się w tłum miejscowych w tramwaju.


Even though I'm behind on posting pictures, I wanna share some more current things with you.
I'm usually pretty insensitive to people's requests for money. I've been burned too many times. I've watched 'I need food...' people spend the money I gave them on booze, I've watched 'oh, I'm so hungry...' people trash the food I handed them. I prefer donating to charities rather than 'helping' directly.
But yesterday we were approached by an old, old man asking for money to buy food. We automatically said 'no' but then felt really bad. He did not look like a drunk. So we headed to a nearby supermarket and bought some food staples. We chased the man down the street and with some warm words offered him the bag. And he refused to accept it! He said he was not going home right then, but if we had some cash... Seriously?
What's your approach? Do you give money on the street?

Chociaż ze zdjęciami jestem do tyłu, to chcę podzielić się z Wami czymś bardziej bieżącym.
Zwykle jestem dość nieczuła na prośby o pieniądze. Przejechałam się zbyt wiele razy. Widziałam jak osoby 'zbieram na jedzenie...' wydawały wręczone im przeze mnie pieniądze na alkohol, widziałam jak osoby 'och, jestem bardzo głodny...' wyrzucały jedzenie, które im ofiarowałam. Wolę przekazywać pieniądze organizacjom charytatywnym niż 'pomagać' bezpośrednio.
Ale wczoraj podszedł do nas bardzo stary mężczyzna i poprosił o pieniądze na jedzenie. Odruchowo powiedzieliśmy 'nie' i natychmiast zrobiło nam się bardzo głupio. Nie wyglądał na pijaka. Poszliśmy do pobliskiego sklepu po podstawowe artykuły spożywcze, dogoniliśmy staruszka i w ciepłych słowach wręczyliśmy mu torbę. A on odmówił jej przyjęcia! Powiedział, że nie idzie teraz do domu, ale gdybyśmy mieli jakąś gotówkę... No poważnie?
Jakie jest Wasze podejście? Dajecie na ulicy pieniądze?

15 comments:

  1. raczej nie daję.
    ale to raczej dlatego,że u większości da się wyczuć alkohol z odległości kilometra. w innym wypadku prędzej kupiłabym coś do jedzenia..

    już wiem kto jest odpowiedzialny za czekoladę z whisky! :D

    ReplyDelete
  2. Thom ma przebłyski geniuszu ;) Szkoda, że czekolada pasuje raczej na chłodniejsze dni...

    ReplyDelete
  3. Kąpiel w zlewie, przeurocze:)

    Mnie tylko raz w życiu ktoś poprosił o jedzenie a nie pieniądze. a jeżeli prosi o jedzenie to nie można odmówić.

    ReplyDelete
  4. Mnie tez tylko raz poproszono o jedzenie.
    A pieniadze? Czasem daje. Ale prawda jest taka ze w czasach plastikowych pieniedzy bardzo rzadko nosze ze soba gotowke.
    Choc z drugiej strony ludzie staja sie coraz bardziej beszczelni- napisy zbieram na piwo, prosba o konkretna sume pieniedzy," niewinne" wymuszanie pieniedzy na obrazki swiete etc. to wszystko sprawia ze jestem coraz bardziej gruboskorna i obojetna.
    Wole pomoc w inny sposob- organizacje charytatywne.

    ReplyDelete
  5. Mnie też rozbroiła ta kąpiel w zlewie:))).

    Wszystkie zdjęcia są fajne, ale to tramwajowe podoba mi się najbardziej... Biali ludzie w polskim tramwaju w tle, polska babcia za Twoim przyjacielem i Kevin z miną jakby czuł się nieswojo;).

    Rzadko daję kasę proszącym o nią, ale daję, z różnych powodów. Ostatnio dałam facetowi dlatego, że dzień wcześniej oglądałam dokument poruszający ten temat;).
    W nowojorskim metrze bardzo często chodzą po pociągu bezdomni i proszą o kasę lub jedzenie. Jestem pewna, że gdybym wręczyła im coś do jedzenia, to nie odmówiliby, chociażby ze względu całą resztę ludzi obserwujących ich.

    ReplyDelete
  6. Ostatnio ja i Thom spotkaliśmy się na Rynku. Siedzieliśmy na ławce i wcinaliśmy śniadanie, kiedy podszedł facet i poprosił o pieniądze na jedzenie. Thom dał mu drożdżówkę. Facet poprosił o pieniądze na butelkowaną wodę. Thom odmówił. Facet posiedział z nami chwilę, a kiedy ruszył w drogę, odkryliśmy ukrytą w ławce drożdżówkę, z której wyjedzony został tylko dżem.

    ReplyDelete
  7. Ja też mam sporo takich historii i z tego powodu w ogóle nie daje pieniędzy na ulicy. Zwłaszcza, że znam dużo ludzi, którzy do moich historii dokładają swoje i robi się z tego już coś naprawdę nieprzyjemnego.
    - Przez klika miesięcy moja ciocia wspierała człowieka, którzy rzekomo bez nóg, zbierał na protezy, później raz zobaczyła jak wstaje i podeszła zapytać. Okazało się, że człowiek miał dom i pracę a zbierał na zagraniczne studia dla córki. (zresztą opisali to później w rzeczpospolitej)
    -U mnie na studiach jest koleś, który pisząc pracę magisterką żebrał na światłach przez cztery miesiące (tzn w ramach badań oczywiście) i „zarabiał” z tego ponad 1,5 tys zł miesięcznie. (wszyscy byliśmy w szoku).
    A te historie o pijakach, którzy nie chcą jedzenia to już standard. Wydaje mi się zresztą, że jest naprawdę dużo miejsc gdzie można się udać po jedzenie czy wsparcie (zwłaszcza w takich miastach jak Kraków czy Warszawa), więc prośby o pieniądze ignoruje. Czasami z bólem serca, gdy nie mam pewności, ale niestety zdecydowana większość woli gotówkę, którą wydaje na alkohol. Nikt mnie nigdy nie poprosił o jedzenie, zawsze o pieniądze. A tacy, co „uczciwie przyznają”, że chodzi im o alkohol i myślą, że wtedy dostaną więcej pieniędzy jeszcze bardziej mnie wnerwiają :d


    -
    ale sie rozpisałam, sorry :D

    ReplyDelete
  8. Zazwyczaj pieniędzy nie daję,choć zdarzyło mi się kilka razy dopłacić/zapłacić komuś za zakupy,zdarzało mi się też nie raz oddać kanapkę, ale też spotkałam się z odmową przyjęcia jedzenia, gdy nie chciałam podarować pieniędzy. Pamiętam też jedną dziwną sytuację,gdy zostałam poproszona o kanapkę, do której właśnie się przymierzałam,żeby zjeść,a było to w budynku uczelni, dziewczyna chyba nie była Polką,bo bardziej pokazała niż powiedziała o co jej chodzi,ale na osobę z ulicy też nie wyglądała.Oczywiście dałam jej kanapkę.Przede wszystkim jednak byłam w szoku,że coś takiego zdarzyło się na uczelni.

    orelka

    ReplyDelete
  9. Do mnie i mojej przyjaciółki podszedł chłopczyk i poprosił o 1 zł. bo mu brakuje do czegoś tam, dałyśmy mu po czym zobaczyłyśmy jak poszedł on a za nim starszy chłopak z papierosem w ustach do kantoru. Od tej pory strasznie się zniechęciłam.
    Ale znam też sytuację, że kobieta bodajże rumunka siedziała z dziećmi i żebrała, starsza pani wzięła dzieci i kupiła im w księgarni po książce, którą chciały. Były strasznie zadowolone i ich mama również :)

    ReplyDelete
  10. Cóż,równo rok temu cygańska rodzina zwinęła nam jedzenie w KFC.Nie znosiłam tego miejsca juz wcześniej ale okoliczności wyższe zmusiły nas do zjedzenia właśnie tam.Najpierw mała,na oko 5-letnia dziewczynka(nie wyglądająca na głodną ani trochę),wsadziła rękę do kubełka i próbowała go ściągnąć ze stołu,po chwili ponowiła próbę,już z asystą swej mamy.Kiedy wreszcie podszedł ojciec z dzieckiem na rękach(a to dzierżyło już dwa opakowania frytek)i zabrał nam ze stołu NASZą porcję nie byłyśmy wstanie wykrztusić ani słowa,nie mówiąc już o poruszeniu choćby jednym mięśniem.Od tej pory mam niestety coraz większa awersję do takich ludzi....a ich współplemieńcy co tydzień 'zbierają na jedzenie' pod kościołem w mojej dzielnicy...
    atram

    ReplyDelete
  11. Bardzo ciekawe. Dzięki, Dziewczyny!

    ReplyDelete
  12. Chad always gets mad at me becuase I give ppepole money. I thunk in recent years I am less likely to do it since there are so many pan-handlers around but I do feel bad.

    ReplyDelete
  13. Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły jeździłam dzień w dzień tym samym tramwajem co para żebrzących Rumunek w dziećmi na rękach. Strasznie śmierdziały ale stawiały się punktuwalnie, codziennie i wyciągały łapę. Chodziły na tą linię tramwajową jak do regularnej pracy! Nienawidzę tego!

    Koleżance też zdarzyło się, że podszedł do niej jakiś dziadyga z siateczką i rzekł "mam już chleb, ludzie kupili mi mleko, brakuje mi teraz cukru, To może pani mi kupi" A że była biedną studentką, której wtedy też akurat cukru brakowało to go opieprzyła z góry na dół i tyle było.

    Uważam, że w tych czasach nie ma co pomagać takim ludziom. Oddaję swoje rzeczy do domu samotnej matki z dzieckiem i schronisk dla zwierząt, czasem uczestniczę w zbiórkach żywności ale nigdy nie daję gotówki. Ludzie mnie zniechęcili do tego skutecznie. W Krakowie są wyjątkowo bezczelni.

    Wyjątek robię dla takich, którzy mnie ujmują jakimś trikiem, wiem, że chce na piwo ale zrobi coś zabawnego lub jest ujmujący a ja mam dobry humor - ok. Ale nigdy nie daję takim, którzy próbują wymusić litość lub żebrzą kiedy akurat jem w knajpie - prosząc oczywiście o gotówkę. Najgorzej!

    ReplyDelete
  14. Aylea: Softie! ;)

    Bella: Jakiś czas temu wcinaliśmy pierogi w barze mlecznym na Grodzkiej. Wszedł pan mocno wstawiony, kupił sobie obiad, a kiedy już wtrząchnął, to podszedł do nas, wyciągnął dwa paluszki w stronę talerza i zapytał czy się poczęstować pierogiem. Zdumiewające!
    Podpisuję się pod ostatnim akapitem!

    ReplyDelete
  15. Nie daję, albo daję jeśli są z psami (bardziej szkoda mi psa niż człowieka).
    Natomiast zdarzyło mi się kupić obiad staruszce, tym samym nie pojechałam na weekend do domu bo kupiłam go za pieniądze na bilet. Kupiłam też chleb i kawałek kiełbasy zapijaczonemu mężczyźnie, który"dopiero wyszedł z więzienia".
    Ostatnia prośba o jedzenie wywołuje u mnie mieszane uczucia - przed świętami podszedł do mnie chłopiec i zapytał czy mogłabym mu kupić jakieś produkty na święta. Zapytałam co chcę, a on na to "ile pani chce wydać" Po czym z dokładnością doktora matematyki sumował i nawigował między półkami w pogoni za produktami... Potem zobaczyłam go z jakąś kobietą(palącą fajki) i innym chłopakiem... stali pod sklepem z kilkudziesięcioma siatkami. Nie jestem pewna czy im pomogłam czy wspomogłam próżność i postawę "się mi należy".

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?