In the fall, my Central European atavism comes into play. I see a wicker basket and think of mushrooms. I see a pocket knife and I think of mushrooms. I see rain boots and I think of mushrooms. Too bad it seems like this year my mycologic urges will not be satisfied - because we live in the middle of a city, because the woods are far away, and if you don't drive, they are even further. On Saturday we set out on our bikes to watch a football game with the family in Watertown and stopped at a park by the river. I was, of course, hoping for mushrooms but all we found were just lots of burrs (or rather, they found us). I should report that this time I enjoyed the game more - I brought a book and even managed to nap a bit. | Jesienią odzywa się we mnie środkowoeuropejski atawizm. Widzę wiklinowy koszyk i myślę o grzybach. Widzę nożyk i myślę o grzybach. Widzę kalosze i myślę o grzybach. Niestety nie zapowiada się w tym roku na spełnienie moich mykologicznych ciągot - bo środek miasta, do lasu daleko, a bez samochodu jeszcze dalej. W sobotę wybraliśmy się rowerach do Watertown oglądać z rodziną kolejny futbolowy mecz i po drodze zboczyliśmy do parku nad rzeką. Miałam rzecz jasna nadzieję na grzyby, ale znaleźliśmy tylko całe mnóstwo rzepów (albo raczej to one znalazły nas).
Śpieszę donieść, że tym razem mecz podobał mi się bardziej - miałam ze sobą książkę i nawet udało mi się zdrzemnąć.
|
Monday, October 21, 2013
Feel just as natural as a tick on a dog.
Labels:
Massachusetts,
USA,
Watertown
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Rzepy kojarzą mi się z dzieciństwem :)
ReplyDeleteMnie też! A wiedziałaś, że wynalazca Velcro inspirował się właśnie rzepem? To nie przypadek, że łąkowy rzep to rzep i kurtkowy rzep to rzep!
DeleteWidzę, że nauczyłaś się latać:-)
ReplyDeleteLata ciężkiej pracy!
DeleteAle Ty młodo wyglądasz ! :)
ReplyDeleteDzięki, Marta. Psuję się od środka ;)
Delete