Saturday, February 9, 2013

Harar in analog photos, part 3.


When I think back to our time in Harar, what first comes to mind is the quaint Jugol (the old city) bathed in the blinding light of the harsh sun, its freshly painted walls, narrow streets and curious children shadowing us everywhere we went.

But these images are quickly followed by those of...

...the hustle and bustle of the market area, with its colorful crowds, rattling of sewing machines, yards and yards of fabric...

...ever-present animals: very pregnant goats resting in the shade, donkeys parked like bicycles, chickens carried upside down in the hands of shoppers returning from the market or tied to the roofs of cars...

...our visits to the Harar Brewery, where in a quiet garden people gather around cheap plastic tables to drink cold beer and eat large cubes of raw beef cut to order in a nearby butcher stand...

...khat, khat, khat everywhere...

...and the food. Oh, the food... The perfect breakfast of special ful (seasoned fava bean paste topped with a selection of goodies: avocados, scrambled eggs, peppers, tomatoes and onions), crispy sambusas sizzling in make-shift friers and sticky Ramadan sweets... 


Kiedy wracam we wspomnieniach do Hararu, pierwszy obraz jaki pojawia się przed moimi oczyma to osobliwy Jugol (stare miasto) skąpany w oślepiającym blasku ostrego słońca, jego świeżo pomalowane mury, wąskie uliczki i ciekawskie dzieci podążające w krok za nami.

Po nim szybko następują kolejne obrazy...

...zgiełku targowisk i przewijających się przez nie kolorowych tłumów, terkotu maszyn do szycia i setek belek tkanin...

...wszechobecnych zwierząt: brzemiennych kóz odpoczywających w cieniu, osłów zaparkowanych jak rowery, kuraków podróżujących głową w dół w rękach ludzi powracających z targu lub przywiązanych (kur, nie ludzi) do dachów samochodów...

...naszych wizyt w browarze Harar, gdzie w cichym ogrodzie ludzie gromadzą się wokół tanich plastikowych stołów żeby sączyć zimne piwo i jeść duże kawałki surowej wołowiny krojonej na zamówienie na pobliskim stoisku rzeźniczym...

...czatu, czatu, czatu gdzie nie spojrzysz...

...i jedzenia. Och, tego jedzenia... Idealnych śniadań w postaci fulu (doprawionej pasty z bobu z ułożonymi na niej dodatkami: awokado, jajecznicą, ostrą papryką, pomidorami, cebulą), chrupiących sambus skwierczących w prowizorycznych smażalnicach oraz lepkich ramadanowych słodyczy.



Breakfast with the Austrians, Hailu and Vanessa, whom we met on a bus from Addis.
Śniadanie z Austryjakami, Hailu i Vanessą, którą poznaliśmy w autobusie z Addis.

  Ful.

After a visit to the khat market.
W drodze z targu czatu.

Khat ceremony at Hailu friend's apartment.
Deremonia czatu w mieszkaniu przyjaciela Hailu.

Gored gored - cubes of raw beef served with awaze sauce, injera and bread.
Gored gored - kawałki surowej wołowiny podanej z sosem awaze, indżerą i chlebem.

 A sambusa stand.
Stoisko z sambusami.

Readjusting the load on the main road to Harar. Note the chickens!
Poprawa umocowania ładunku na głównej drodze do Hararu. Zwróćcie uwagę na kurczaki!

10 comments:

  1. zdjęcie miski jedzenia i bagietek - wygląda strasznie apetytycznie, wiesz może jak to przyrządzić?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wersja etiopska (bo ful jest też bardzo popularny m.in. w Egipcie):

      Składniki: ugotowany bób (suszony, po uprzednim namoczeniu), oliwa, cebula, czosnek, szczypior, sól, berbere (najpopularniejsza etiopska przyprawa), sól.

      Pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek przesmażyć na sporej ilości oliwy, dodać berbere, smażyć chwilę, dodać ugotowany bób, podlać wodą, gotować razem, zmiksować na niegładką masę, dosolić.

      Dodatkami mogą być smażone jajka, cebula, fasola, soczewica, ostre zielone papryczki, awokado.

      Po powrocie z Etiopii Lee gotował w Polsce ful (przez pomyłkę z ciecierzycy) i podobno wyszedł mu niezły, niestety byłam już wtedy w Stanach. Będziemy musieli znowu spróbować!

      Jeśli jesteś nadal w Stanach (jesteś? nic nie wiem!), to nie powinnaś mieć większych problemów ze znalezieniem berbere. Jeśli nie, to tutaj jest przepis na wersję egipską: http://shahiya.com/english/recipes/traditional-ful-medames-276

      Delete
    2. ooo, dziękuję! na pewno spróbuję, ale chyba będę musiała robić bez użycia berbere, bo jestem w polsce:)

      Delete
    3. To jedzenie wygląda bardzo smakowicie! Sama jestem w fazie niejedzenia mięsa(w ogóle nigdy nie byłam jego wielką "fanką") i mam nadzieję, że pozostanie tak już do końca. Czy może kiedyś na blogu znalazł się post o Twoim sposobie żywienia lub może jakieś ciekawe potrawy, które można odtworzyć w domu??

      Pozdrawiam serdecznie!

      Delete
    4. Sporo jest blogów, z których można czerpać przepisy i inspiracje, zobacz choćby kilka w moich kulinarnych linkach. Moim ulubionym jest http://laktoowo.blogspot.com/ bo to takie zwykłe posiłki z łatwo dostępnych w Polsce produktów, ale dobrze zbilansowane. Zawsze jak mi się nie chce gotować i mam ochotę oszukiwać kanapkami, to myślę o tym blogu i robi mi się wstyd.

      Z książek polecam (kosztuje mniej niż funta!):
      http://www.amazon.co.uk/The-Vegetarian-Epicure-Anna-Thomas/dp/0394717848/ref=sr_1_2?ie=UTF8&qid=1360671808&sr=8-2

      Delete
  2. Jedliście te kawałki surowej wołowiny? Powiem szczerze, że miałabym chyba wątpliwości i to nie dlatego, że surowa ale bałabym się chyba ze względów zdrowotnych.

    ReplyDelete
    Replies
    1. ja za to nie wyobrażam sobie jak można ją przegryźć? wydaje mi się, że surowa wołowina jest dosyć twarda. no i chyba nie smakuje rewelacyjnie? :D

      Delete
    2. Ja nie jem mięsa od kilkunastu lat, więc nie jadłam. Właściwie nie wiem dlaczego Lee nie jadł.

      Żaden ze mnie specjalista jeśli chodzi o mięso, ale te lepsze części (np. polędwica) nie są twarde (chyba że się je usmaży na trupa).

      Smak? W Polsce też się je surowe mięso - w postaci tartara. Ten sos, z którym gored gored jest podawane jest dość ostry i słony, więc załatwia sprawę przyprawienia mięsa.

      I wreszcie kwestie zdrowotne. Powiem tak, prędzej zjadłabym surowe mięso w Etiopii niż w Stanach albo Europie. Bydło w Etiopii jest hodowane tak, jak było setki i tysiące lat temu. Łazi gdzie chce pod okiem pasterza. Nie jest szpikowane hormonami wzrostu i antybiotykami (nie potrzebuje ich - nie mieszka w przepełnionym kojcu pełnym odchodów) i je trawę a nie mączkę z krowich trupów (jak to do niedawna było praktykowane w naszych częściach świata, heloł choroba wściekłych krów!). Mięso przywożone jest rano i sprzedawane tego samego dnia. Nie miałabym oporów!

      Delete
  3. Kozia minka na pierwszym zdjęciu bezcenna:).Ale zgłodniałam teraz...zapomniałam, że właśnie tak się kończy czytanie ostatnich postów:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mogę mieć pełny basior, ale zdjęcia etiopskiego jedzenia zawsze powodują, że nagle robi się w nim miejsce ;)

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?