A typical night in the 'entertainment room'.
Typowy wieczór w 'pokoju rozrywek'.
What a terrible night. We're sleeping in the 'entertainment room' (since Antonio has the bedroom), where during game nights the window stays open while the light is on. We're woken up all night long by buzzing mosquitos eating us alive. We keep getting up to hunt.
In the morning we find out that Lee can't apply for a British visa in the embassy in Addis. We wasted a day, we could have already been sitting on the bus bound for the east.
We go to the Skybus office to pick up tickets we reserved over the phone for tomorrow. We can't find it. We keep walking from one end of Meskel Square to the other and back, in pouring rain, to no avail. Finally, we locate it in an unmarked cubbyhole... inside a gas station. Our reserved front seats (the views! the pictures!) turn out to be located in the very back of the bus. We get pissed and go to the Selam Bus office, where we get mid-bus tickets. There will be no pictures from the road but maybe it's for the best, I'm not sure if I could stomach 10 hours of witnessing the slaloms of Ethiopian roads.
Tomorrow, we're heading east, to Harar!
After yet another card defeat, the crew decides to cheer us up. They take us to a bar and buy us whisky. The Olympic Games are on TV. In a beautiful run, runner Tirunesh Dibaba wins gold for Ethiopia. The locals go wild with excitement and so do we. Shortly after, shot-putter Tomasz Majewski scores gold for Poland and this time the locals celebrate with us.
Co za okropna noc. Śpimy w 'pokoju rozrywek' (bo Antonio śpi w sypialni), gdzie imprezuje się po zmierzchu przy zapalonym świetle i otwartym oknie. Co chwilę budzi nas cięcie i bzyczenie komarów i co chwilę wstajemy polować.
Rano dowiadujemy się, że Lee nie może się ubiegać o brytyjską wizę (potrzebną żeby studiować w Szkocji) w ambasadzie w Addis, więc właściwie zmarnowaliśmy dzień, mogliśmy już siedzieć w autobusie na wschód.
Idziemy do biura Skybus po zarezerwowane wczoraj przez telefon bilety na jutro, ale nie możemy go znaleźć. W ulewie chodzimy z jednego końca Placu Meskel na drugi, bez skutku. W końcu znajdujemy biuro w nieoznaczonej kanciapie... wewnątrz stacji benzynowej. Nasze zarezerwowane miejsce w pierwszym rzędzie (widoki! zdjęcia!) okazują się miejscami w rzędzie jednym z ostatnich. Wściekamy się i maszerujemy do biura Selam Bus. Dostajemy miejsca w połowie autobusu. Ze zdjęć więc nici, choć może to i lepiej, nie wiem czy mam wystarczająco silne nerwy żeby przez dziesięć godzin obserwować slalom na etiopskich drogach.
Jutro ruszamy na wschód, do Hararu!
Po kolejnej karcianej porażce ferajna na pocieszenie zabiera nas do baru i poi whisky. W telewizji igrzyska olimpijskie. Biegaczka Tirunesh Dibaba w pięknym stylu zdobywa złoty medal dla Etiopii. Bar szaleje z radości, a my razem z nim. Po chwili kulomiot Tomasz Majewski zdobywa złoto dla Polski i tym razem bar cieszy się z nami.
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić ciebie wściekającej się. ;)
ReplyDeleteOj, zdziwiłabyś się, potrafi ze mnie diabeł wyjść. Zwłaszcza kiedy mam do czynienia z firmami, które popisowo źle traktują klientów. Z tego miejsca pozdrawiam Carrefour, mBank i linie Airtran.
DeleteDobrze, że bar się cieszył razem z Wami ;)
ReplyDeleteMamy szczęście. Byliśmy w Andaluzji kiedy Hiszpania wygrała Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, w Krakowie kiedy Polska grała w Mistrzostwach Europy i w Addis i Hararze kiedy Etiopia zdobywała złoto na Olimpiadzie. Bardzo ekscytujące chwile!
Delete