Saturday, March 21, 2015

Double, double toil and trouble.


According to family tradition, Thanksgiving is to be celebrated with week-long festivities at a beach rental, featuring tequila, cooking out, tequila, backgammon tournaments, and tequila. This year, instead of the beach, we all ended up at cousin Emily's new house. Thanksgiving, a tamed edition.  Rodzinna tradycja nakazuje tygodniowe celebracje Święta Dziękczynienia w wynajętym domu na plaży, z tequilą, grillowaniem, tequilą, turniejami tryk-traka i tequilą. Ale w tym roku, zamiast na plaży, wylądowaliśmy wszyscy w nowym domu kuzynki Emily. Święto w wydaniu poskromionym.

Pops bought a CB radio. A trucker without a truck!
Pops kupił CB radio. Tirowiec bez tira!

A week before Lee's thesis submission deadline, we set off towards the north. It was a tough trip. Lee was writing in the car and at hotels, I was driving. 8 states, 1,000 miles of frustrations, hysteria, anger, and anxiety. Here is the last stop: the Omni Parker House Hotel in Boston, where we installed ourselves for a fraction of the regular price. Tydzień przed terminem złożenia pracy Lee ruszyliśmy na północ. To była ciężka podróż. Lee pisał w samochodzie i hotelach, ja prowadziłam. 8 stanów, 1500 kilometrów frustracji, histerii, złości i stanów lękowych. Na zdjęciach ostatni przystanek: bostoński hotel Omni Parker House, w którym zainstalowaliśmy się za ułamek normalnej ceny.


Every American president since Ulysses S. Grant has stayed at the Parker House. It was here that JFK proposed to Jackie and later celebrated his bachelor party.
Our flying circus marched through this beautiful lobby with a smuggled cat and a litter box. 

W Parker House spał każdy amerykański prezydent od czasów Ulyssesa S. Granta. To tutaj JFK oświadczył się Jackie, a potem świętował swój wieczór kawalerski.
Przez to piękne lobby przemaszerował nasz latający cyrk z przemycanym kotem i kuwetą. 

But despite all the famous folks who stayed and partied here, Parker House is most known for another reason... It is one of the most haunted hotels in the US.
The overzealous Mr Parker paces the 10th floor, actress Charlotte Cushman, who died here of pneumonia, wanders the 3rd floor. Elevator #1 (1 of 4) regularly takes off for the 3rd floor and opens its doors for passengers who are not there (after many an inspection, technicians threw in the towel). 
But the most interesting is the case of room #303, where a traveling liquor salesman committed suicide. Since his death, guests of this and the surrounding rooms were tortured by a taunting laughter,  smell of whisky, and water faucets gone mad. So much so, that the hotel management finally decided to wall the room off.

Ale pomimo tego, że spało tutaj i balowało mnóstwo sławnych ludzi, Parker House znany jest najbardziej z czegoś innego... Jest jednym z najbardziej nawiedzonych hoteli w Stanach. 
Po dziesiątym piętrze snuje się nadgorliwy pan Parker, po trzecim łazi aktorka Charlotte Cushman, która zmarła tu na zapalenie płuc. Winda #1 (jedna z czterech) regularnie jeździ na trzecie piętro i otwiera drzwi dla nikogo (spece od wind rozkładają ręce). 
Ale najciekawsza jest sprawa pokoju #303, w którym samobójstwo popełnił komiwojażer. Od czasu jego śmierci goście tego i okolicznych pokojów byli tak maltretowani szyderczym śmiechem, powracającym zapachem whisky (komiwojażer handlował trunkami) i szalejącymi kurkami w łazience, że w końcu hotel postanowił pokój zamurować.
Of course right at midnight we went to the 3rd floor. If we are correct, the door to room #303 used to be right here on the left. I regretfully report that nothing spooked us.  Rzecz jasna o północy pojechaliśmy na trzecie piętro. Z naszych obliczeń wynika, że drzwi do pokoju #303 powinny być tutaj, po lewej stronie. Z żalem donoszę, że nic nas nie postraszyło.


Desperately needing coffee, we ended up at Sweet. Cupcakes are not my thing at all, mostly due to the mountains of frosting. We made a scary discovery at Sweet - their menu features... shots of frosting! Desperacko szukając kawy trafiliśmy do Sweet. Cupcakes zupełnie mnie nie kręcą, głównie ze względu na te góry lukrowego kremu. W Sweet dokonaliśmy przerażającego odkrycia - w menu mają pięćdziesiątki... kremu!

On the way to his second defense (here is the first one).
Lee w drodze na drugą obronę (pierwsza tutaj).

At Boston University, Master's defenses are open to the public. I had imagined a huge lecture hall where I could hide in the crowd but, as it turned out, the candidate, the panel of professors, and the public all sit around this one table. The one-person audience was a bit sheepish. Na Uniwersytecie Bostońskim obrony są otwarte dla publiczności. Wyobrażałam sobie wielką salę wykładową, w której zgubię się w tłumie, a okazało się, że kandydat, panel profesorski i publiczność siedzą wokół jednego stołu! Jednoosobowa publiczność była nieco zawstydzona.

The panel agreed that this was the best thesis in the history of the institute! Panel zgodnie ustalił, że do była najlepsza praca w historii instytutu!

14 comments:

  1. Po pierwsze to znów mówię, że Was uwielbiam. Po drugie Was pozdrawiam. A po trzecie to stwierdzam, że muszę chyba sporo nadrobić, bo za Wami nie nadążam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Też pozdrawiamy. To nic, ja i blog też nie nadążamy!

      Delete
  2. Gratulacje dla Pana Magistra! Ponadto załączamy słowa uwielbienia dla Autorki bloga. Oto one: uwielbiamy Twoja pisaninę i zdjęcia :)

    ReplyDelete
  3. ale fajny post ;)
    nie wierzę, że przemyciliście kota :D

    gratulacje dla Lee!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Własnie, jak było z kotem? Owinięty bluzą udawał dziecko, czy wpuścili was ze zwierzakiem? :)

      Delete
    2. W beciku. Nie, żartuję! Nie afiszowaliśmy się nim, choć jego zabudowaną kuwetę XL trudno ukryć... Nikt nie zapytał, więc pomaszerowaliśmy do pokoju.

      Delete
  4. Gratulacje, a na jaki temat była praca?
    Ja też nie nadążam ;)
    Piękne zdjęcia i zazdroszczę nawiedzonego hotelu !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Lee pisał o rewolucyjnych koalescencjach.

      Delete
  5. też tak czasami siedzę przy biurku :) jedna z wygodniejszych pozycji do pracy
    oczywiscie gratulacje! nawet uczestnictwo w takiej obronie to spore przeżycie :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jak dla mnie piłka do ćwiczeń rządzi!
      Ano! Tym większe, że w trakcie obrony Lee przypomniało się, że parkomat zapomnieliśmy nakarmić, a okazało się, że nie mamy przy sobie monet.

      Delete
  6. Mogę tylko pogratulować, co oczywiście czynię :)
    i pozdrawiam :)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?