Tuesday, October 9, 2012

Day 16. Got tickets to see the shuttle-launch tonight. So if that's okay, we're going to take off.


This is the last post from Addis (for now). Next time, you'll head north with us!
To już ostatni (na razie) post z Addis. Następnym razem wyruszycie razem z nami na północ Etiopii!


In the morning, we run to the Selam Bus office. There are only 2 tickets left for tomorrow, in the last row. To take or not to take it? We did.

Our first Ethiopian breakfast. Usually, we don't eat until lunch, but if we do, it's rolls from the neighborhood bakery, overstuffed with local avocados. Avocados here are great - ripe, creamy, with no bruises. They cost birr 10 per kilo, so 25 cents a pound. A welcomed change from the Polish avocado drought.

In the evening, F.'s return from his American vacation makes a big splash. F. is the missing element in C.'s circle of friends and everybody missed him dearly. Now we know why - F.'s extremely warm, extremely funny and extremely witty.

We've got another 'chat ceremony' under our belt. I like it more and more, although I wonder how unhealthy it must be to drink beer after chewing chat. Chat speeds up the heartbeat, alcohol slows it down. It can't be good for you, just like vodka redbull (a razor cocktail must be healthier than vodka redbull).

We went to bed two hours before getting up, ouch.


Rano truchtem do Selam Bus po bilety. Na jutro zostały tylko dwa, w ostatnim rzędzie. Brać czy nie? Ugh. Wzięliśmy.

Pierwsze etiopskie śniadanie. Przeważnie jemy dopiero lunch, a jeśli już zdarza nam się coś wciągnąć rano, to zwykle są to bułki z pobliskiej piekarni. Upychamy w nich wielkie ilości lokalnych awokado, które są niesamowite - dojrzałe, kremowe i bez żadnych siniaków. Kosztują birr 10, czyli 1,50 zł za kilogram. Co za wspaniała odmiana po polskiej awokadowej posusze!

Wieczorem wielkie poruszenie, z wakacji w USA powrócił F., brakujący element kółka przyjaciół C., za którym wszyscy niezmiernie tęsknili. Teraz już wiemy dlaczego, bo F. jest wyjątkowo ciepły, wyjątkowo zabawny i wyjątkowo błyskotliwy.

Za nami kolejna 'ceremonia czatu', podoba mi się coraz bardziej, choć zastanawiam się jak niezdrowe musi być picie piwa po żuciu czatu. Czat przyspiesza akcję serca, alkohol ją spowalnia. Taka mieszanka nie może być dobra, całkiem jak wódka z redbullem (od której, jak wiadomo, zdrowszy jest nawet koktajl z żyletek).

Spać poszliśmy dwie godziny przed pobudką, ałć.


This is my second favorite B&W analog picture from the trip.
To jest moje drugie ulubione czarno-białe analogowe zdjęcie z tego wyjazdu.

9 comments:

  1. o co chodzi z tymi gazetami? okolice kiosku? :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Chyba tak. Stawiam, że wszyscy czytają albo ogłoszenia o pracy, albo coś na temat premiera, bo jakiś czas wcześniej zniknął z radaru. Wiadomo było, że pojechał gdzieś się leczyć i niektórzy (obcokrajowcy) podejrzewali, że może zmarł i rząd nie chce nic powiedzieć. Zaraz po naszym wyjeździe z Etiopii dotarła do nas wiadomość o jego śmierci.
      W Addis rano kawiarnie są pełne facetów czytających gazety nad kawą, na nasz widok sprzedawcy grzebali chwilę w naręczu i triumfalnie wyciągali angielskojęzyczną wersję :)

      Delete
    2. Jak miło! znaczy z tą anglojęzyczną wersją. Czyli uchwyciłaś historyczny moment.

      Delete
  2. Ja też jestem ciekawa, o co z nimi chodzi. :)

    A poza tym, to świetnie rozumiem, co czujesz w kwestii awokado. :D Ja dopiero od miesiąca jestem w Armenii, ale zjadłam już chyba więcej owoców przez ten czas, niż przez cały zeszły rok! Brzoskwinie są tu takie słodkie, soczyste i tanie! Niecałe 2 zł za kg! I granaty! W Polsce przez 19 lat mojego życia, zjadłam tylko 1 granata, a tutaj już ponad 20. :) Miła odmiana po jabłkach i gruszkach. ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Korzystaj, korzystaj!
      Pamiętam jak na studiach wykosztowaliśmy się z kumplem na nasze pierwsze awokado. Było paskudne i dziwiłam się co ludzie w nich widzą. Polskim granatem też można się do granatów zniechęcić :)

      Delete
  3. Mam trochę do nadrobienia po urlopie co dziś uczynię! :)

    ReplyDelete
  4. A ja eksperymentuje z koka. Ale w babcinej wersji bo w herbatce. Pozdrawiam ciepło z Ekwadoru.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Herbatka z koki podobno pomaga na różne dolegliwości, m.in. na chorobę wysokościową. Mam nadzieję, że Land of Fabrik wróci, chcę zobaczyć foty!

      Delete
  5. Dokladnie. Pomogla mi bardzo na 5000 m.
    A pozatym to swietny zastrzyk energii, bez kawowych efektow ubocznych.
    Pijam codziennie ;-)

    A co do L of F- to raczej czarno to widze, za dobrze mi sie bez niego zyje!

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?