Saturday, August 27, 2011

You're going to start an earthquake with lime gelatin.


This is becoming a bit too much excitement for just one week! Last Tuesday, we had an earth quake, and now we're waiting for the hurricane to hit.
The quake was quite thrilling. I was at work, it the middle of the café, when the floor started shaking. The feeling was very unreal. For a second, I didn't realize what was going on, but then I turned and looked at people behind me. Everybody's eyes were round as saucers. "It's an earthquake!", we all whispered in disbelief. The second wave was a bit stronger, and as people started hurriedly heading for the door, I rushed the other way, to get my Pentax and take a couple pics.

The hurricane does not seem like very much fun. Simply because it has potential to be pretty bad. Yestarday, despite Lee's protests, we bought some candles and jugs of water. I wished Lee stayed at home, but he insists on going to work, and the eye of the hurricane is supposed to be passing through about the time when he's getting off work tomorrow night. If you don't hear from me again soon, I had a heart attack.

Wish us luck! I'll post again when it's all over and the power is back (it's expected to be out for several days in many areas).


Trochę za dużo tych ekscytujących zdarzeń jak na jeden tydzień! We wtorek mieliśmy trzęsienie ziemi, a teraz szykujemy się na przejście gigantycznego huraganu.
Trzęsienie ziemi było ekscytujące. Byłam w pracy i stałam akurat pośrodku naszej café kiedy podłoga zaczęła się trząść. Wrażenie było nierealne. Przez moment nie wiedziałam co się dzieje, ale potem odwróciłam się i złapałam kontakt wzrokowy z ludźmi stojącymi za mną. Oczy wszystkich były okrągłe jak spodki. "To trzęsienie ziemi" wyszeptaliśmy z niedowierzaniem. Druga fala była silniejsza i kiedy ludzie ruszyli w stronę drzwi, ja ruszyłam w przeciwnym kierunku, żeby złapać Pentaxa i zrobić kilka zdjęć.

Huragan natomiast nie zapowiada się równie emocjonująco. A to dlatego, że istnieje szansa, że będzie bardzo poważny w skutkach. Wczoraj, pomimo protestów Lee, kupiliśmy wodę i świeczki. Zdecydowanie wolałabym żeby Lee został dzisiaj w domu, ale on uparcie wybiera się do pracy, co oznacza, że skończy zmianę akurat wtedy, kiedy oko cyklonu będzie przechodzić nad miastem. Jeśli nie usłyszycie już ode mnie, to znaczy, że dostałam zawału.

Życzcie nam powodzenia! Odezwę się ponownie kiedy będzie po wszystkim i wróci prąd (oczekujemy, że w wielu rejonach awarie będą trwały przez kilka dni).



Before we left South Carolina, we went to visit Lee's mom in East Tennessee.
Zanim opuściliśmy Południową Karolinę, pojechaliśmy odwiedzić mamę Lee we wschodnim Tennessee.

We drove through the smokin' Smokeys.
Przejechaliśmy przez dymiące Góry Dymne.




We borrowed Pop's car, so the drive was quite abnormal for us - trouble free.
Samochód pożyczyliśmy od taty Lee, więc podróż upłynęła bez awarii i sensacji.

Kingsport, Tennessee, where Lee's mom lives, is not a very exciting town. The views are typically American: visually cluttered large spaces with over the top advertisements, fast-food restaurants, and car dealerships.

Kingsport, Tennessee, gdzie mieszka mama Lee, jest średnio ekscytującym miastem. Widoki są typowo amerykańskie: wizualnie zaśmiecone duże przestrzenie z przerysowanie wielkimi reklamami, fast-foodami i dealerami samochodowymi.


This is America! The flag and hot-dogs.
Tu jest Ameryka! Flaga i hot-dogi.

Do you recognize this bunny? Hard to believe that Lee used to be a sweet blondie.
Poznajecie tego królika? Trudno uwierzyć, ale Lee był kiedyś słodkim blondynem.

On the way back, we stopped in Asheville, NC. Asheville is such an awesome artistic/hippy oasis in the religiously and politically conservative state. We love it and should visit it more often. And now that more and more of our family is moving there, we just might! I'm also sentimental towards Asheville for this reason.

This time we came to see Kristen and Nate's new house and have dinner at the restaurant where Nate works as a chef. The Stoney Knob Café is a fantastic restaurant with an eclectic decor and equally eclectic menu. We love love loved it!

W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Asheville w Północnej Karolinie. Asheville jest swego rodzaju kulturową oazą, pełną artystów i hippisów, w religijnie i politycznie konserwatywnym stanie. Bardzo lubimy Asheville i bywamy tam znacznie za rzadko. Coraz większa część naszej rodziny mieszka właśnie tam, więc może w przyszłości będziemy bywać częściej. Mam do tego miasta sentyment również z tego powodu.

Tym razem wpadliśmy, żeby zobaczyć nowy dom Kristen i Nate'a i zjeść obiad w restauracji, gdzie Nate jest szefem kuchni. Stoney Knob Café jest genialną restauracją z eklektycznym wystrojem i równie eklektycznym menu. Od razu zakochaliśmy się po uszy.

The Carolina Shrimp and Grits were the best I've ever had. Lee's dish, a tower of veggies and mushrooms with gorgonzola cream sauce was pretty damn perfect too.
Krewetki i gruba kasza kukurydziana to typowa potrawa z Południa Stanów. Te były najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam. Wieża z warzyw i grzybów z sosem z gorgonzoli, którą zamówił Lee, była równie pyszna.

Kristen and Nate. They are amazing and so is their new house. Love ya, guys!
Kristen i Nate. Są niesamowici, a ich nowy dom powala. Może kiedyś go Wam pokażę.


15 comments:

  1. maryjka w rogu was od ireny ocali!
    btw to w knajpie, czy ktos ma taka w domu? :) powodzenia!

    ReplyDelete
  2. Witam,niby normalna notatka z wyjazdu ale zdjęcia powalają.

    ReplyDelete
  3. Sheep: Eee, nie liczyłabym na to ;) Maryjka mieszka w Stoney Knob. Dzięki!

    Kriss: Dzięki, ale powiem szczerze, że tego posta miało nie być, bo zdjęcia wydawały mi się strasznie byle jakie. Ale potrzeba dokumentowania wszystkiego okazała się silniejsza.

    ReplyDelete
  4. uwielbiam Twoje zdjęcia :) mam nadzieję, że dzielnie stawicie czoło huraganowi - czekam z niecierpliwością na kolejną notkę :)

    ReplyDelete
  5. Powodzenia po stokroć! Dacie radę,a wino na pewno Wam w tym pomoże ;)
    BTW ominęło mnie chyba sporo,bo nie wiedziałam że znów jesteście w Stanach.
    Pozdrawiam
    Marcelina

    ReplyDelete
  6. @Gosia - miałem na myśli również fotki z innych wpisów.Mają to "coś". Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  7. Podobno Irena nie taka straszna, jak przypuszczano. Mam nadzieję, że to prawda! Trzymajcie się ciepło, sucho i bezpiecznie.

    ReplyDelete
  8. Irena faktycznie miała dużą gębę, postraszyła i na tym się skończyło. Ale dzięki wszystkim za otuchę!

    ReplyDelete
  9. No to życzę Wam zgodnie z powiedzeniem - z dużej chmury mały deszcz - przerażają mnie te anomalia pogodowe,trzęsienia ziemi i kto wie co nas jeszcze czeka.
    DeZet

    ReplyDelete
  10. Mam nadzieję że najgorsze Was w końcu ominęło i obeszło się bez większych problemów!
    btw na tych kilku ujęciach knajpka wygląda b ciekawie:D a Maryja w rogu najlepsza:P

    An Interesting Distraction

    ReplyDelete
  11. och, och. mam nadzieję, że wciąż jesteście cali i zdrowi :)

    ReplyDelete
  12. Bez obaw, przetrwaliśmy jak karaluchy. Ale w przyszłą niedzielę być może powtórka z rozrywki ;)

    ReplyDelete
  13. Od dawna marzy mi się wyprawa do amerykańskiego Deep South i spróbowanie grits:-) Smokeys i Tennesee nieodparcie przywołują dźwięki jednej z moich ulubionych piosenek (choć nie przepadam za country): 9 to 5 Dolly Parton:-) (byliście w Dollyland?)

    ReplyDelete
  14. I adore asheville. I'm trying to convince Peter to short-list it for our future home. We've also become enamored with Charleston.

    ReplyDelete
  15. Anna Maria: Grits potrafią być przepyszne albo zupełnie niemrawe jak przedszkolna zupa mleczna. Mam nadzieję, że trafisz na te pierwsze!
    Nie, nie byliśmy. Lee wychował się w Memphis, a w Graceland też nie był!

    Adam: Since I love Asheville and am very curious about Charleston, I'd be super excited to visit you in either one! It will be NYC before anywhere else though, right?

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?