Saturday, October 23, 2010

Jamaican voice: OH MAN SHE FAT BECAUSE SHE LOOVE DE CAKE...


We are pretty lucky to have such a lovely view from our windows.
Jesteśmy szczęściarze, że mamy taki wspaniały widok z naszych okien.

We introduced Lukasz and Thom to the world of Lee's favorite Polish sweets. They are chocolate candy with different fillings, like coconut, coffee & cream, rum, toffee, or even egg liquor.
Wprowadziliśmy Lukasza i Thoma w świat ulubionych słodyczy Lee, czyli nadziewanych czekoladek Mieszko.

Lukasz went grocery shopping with me (he hauled the biggest watermelon we could find on a tram for me; what a good friend!) and later did a great job stirring the sauce I made.
Lukasz wybrał się ze mną na zakupy (przywiózł tramwajem największego arbuza jakiego udało nam się znaleźć; to się nazywa przyjaciel!), a potem bardzo profesjonalnie mieszał sos.

Lee and I had what turned out to be the last outside dinner of the summer, in Kazimierz (the Jewish Quarters).
Ja i Lee zjedliśmy na Kazimierzu ostatni, jak się okazało, obiad na zewnątrz tego lata.

One of my favorite people in the world, Miśka, came to visit for a few days. The two of us mostly ran around stores to find an outfit for a wedding she was attending soon, and hung out at the house in the evenings. Miśka lived in Kraków for a few years, so going out around here is no big thrill to her. We did visit our favorite milky bar though.
Jedna z moich ulubionych osób na świecie, Miśka, przyleciała z wizytą. Dni minęły nam głównie na lataniu po sklepach w poszukiwaniu dodatków do sukienki Miśki na nadchodzące wesele jej przyjaciół, a wieczory spędzałyśmy w domu. Miśka mieszkała przez kilka lat w Krakowie, więc chodzenie po tutejszych knajpach nie jest dla niej wielką atrakcją. Odwiedziłyśmy za to nasz ulubiony bar mleczny.

I do feel guilty about eating seafood. But since I do eat it, I try not to let anything go to waste. I think that's the right thing to do and it has a lot to do with respect for the animal. And so I fry fish skin to make a crispy snack, I use shrimp peels to make a base for sauces. And I do make fish head broth. Yup.
Mam wyrzuty, że jem owoce morza, ale skoro je jem, to staram się niczego nie marnować. Myślę, że tak wypada, jeśli ma się dla zwierząt szacunek. Więc smażę rybią skórę i wcinamy ją na chrupko, a skorupek z krewetek używam do gotowania bazy do sosów. I tak, gotuję wywar z rybich głów.

I want Lee to try different things that are new to him. That day I brought home some cheese dough sticks and a cream cake. The cake was a hit, the dough sticks not so much.
Chcę, żeby Lee spróbował wszystkiego, czego jeszcze nie jadł. Tego dnia wróciłam z cukierni z serowymi paluchami i kremówką. Ta ostatnia bardzo mu smakowała, paluchy za to nie za bardzo.

I cut my hair myself again. I took this picture beforehand. It's especially difficult now that I don't have a second mirror. But I found a way: I'd cut some, snap a pic of the back of my head with a laptop camera, cut some more, snap another one...
Po raz kolejny sama obcięłam włosy. Zdjęcie zrobiłam przed przystąpieniem do akcji. Z braku drugiego lustra jest to teraz wyjątkowo trudne. Ale znalazłam sposób: obcinam trochę, robię kamerą w laptopie zdjęcie tyłu głowy, znowu obcinam, robię kolejne zdjęcie...

Zapiekankas are Kraków's popular and cheap (about $1.50) fast food option, as well as a late-night-go-to-food. They are halved french bread, loaded with mushrooms and cheese, thrown under a broiler, and then topped with chives and ketchup. Fancier versions include sausage, veal, or smoked sheep milk cheese.
Don't be fooled by the picture, portions are huge, and we always split one. In the picture we're more than half way done with our halves. The best ones are sold in Kazimierz. Some love them, like Lee, some hate them, like Thom, who cringes at the mere thought of zapiekankas and calls them 'żabie bąki' (frog farts).

Że Kazimierz jest królestwem zapiekanek, każdy wie. Zdarza nam się popełnić zapiekankę, bo Lee bardzo je lubi i żył na nich przez cały tydzień zanim wróciłam ze Stanów. Thom natomiast zapiekanek nie znosi i pogardliwie nazywa je 'żabimi bąkami'.

The best ice cream is also found in Kazimierz. It's made with all real ingredients and it's absolutely delish.
Najlepsze lody również są na Kazimierzu. Są zrobione z prawdziwych składników i są pyszne.

I bought some felt and decorated a notebook for my girlfriend Sabinka's birthday.
Kupiłam filc i udekorowałam nim notes na urodziny mojej przyjaciółki Sabinki.

Lukasz showed me Zakrzówek, a place I had heard a lot of. It's pretty incredible. It's an old limestone quarry that was filled with water in the 90's.
Lukasz pokazał mi Zakrzówek, o którym dużo od wszystkich słyszałam. To dość niesamowite miejsce. Powstało po zalaniu w latach 90-tych starego kamieniołomu wapienia.

fot. Lukasz
It's only 20 minutes away from the Old Town, but it feels like a totally different world. Unfortunately, despite people's protests, the city recently sold Zakrzówek to a developer.
Tylko dwadzieścia minut od Starego Miasta, a człowiek ma wrażenie, że znalazł się w zupełnie innym świecie. Niestety, pomimo protestów, Zakrzówek został sprzedany developerowi.

fot. Lukasz

The day was unusually warm, so Lukasz decided to go for the last swim before returning to Canada for the winter.
Dzień był wyjątkowo ciepły, więc Lukasz postanowił wykorzystać okazję i popływać po raz ostatni przed zimowaniem w Kanadzie.


18 comments:

  1. Super,bardzo mi się zawsze podoba to jak tworzysz posty i szczerze,bez cukrowania ;) moge się przyznać ,że bardzo często wchodzę na bloga,żeby sprawdzić czy nie pojawiło się coś nowego ;)
    Co do zapiekanek to sama nie przepadam i jestem chyba jednak niestety bliska zdaniu Thoma ;)
    Jeśli chodzi o uwielbienie cukierków Mieszko-Lee jestem z Tobą! Kremówka też pierwszorzędna,ale z niego szczęściarz że tak o niego dbasz ;)
    Jeśli chodzi o fryzurę(btw super wyglądasz,bardzo Ci pasują krótkie włosy,ja sama mam bardzo podobną fryzurę i chyba jakiś fetysz na krótkowłose dziewczyny ;) ale naprawdę trzeba mieć ladne rysy i owal twarzy,żeby wyglądać ładnie w krótkiej fryzurze :) ) to podziwiam Cię ,że potrafisz się sama przystrzyc i to jeszcze metodą "na zdjęcie" :D ;)
    Jak idą Lee studia? Zaaklimatyzował się już :)?
    I jeśli mogę zapytać to co dokładnie studiuję(wybacz,już pewnie o to pytałam,gdzieś mi ukmnęło )?

    Pozdrawiam
    M.

    ReplyDelete
  2. Szkoda Ci owocow morza, a miesa nie? W koncu takiej krowie blizej jest do czlowieka, niz krewetce do krowy;))

    ReplyDelete
  3. M.: Bardzo dziękuję :-) Lee radzi sobie nieźle. Ma zajęcia od rana do wieczora. Narzeka za to trochę na lekcje polskiego, bo bardzo dużo od niego wymagają i zadają masę pracy domowej (o zgrozo! wiadomo kto musi pomagać zamiast spokojnie popijać poranną kawę ;-).
    To są dwuletnie, magisterskie 'Studia nad Europą Środkową i Wschodnią'.
    Ciekawa jestem za to jak Lee sobie poradzi z zimą!

    Ula: No coś Ty! Nie jestem taką hipokrytką :-) Nie jem mięsa od ponad dziesięciu lat.

    ReplyDelete
  4. Faktycznie,widoku z okna można pozazdrościć. Mieszkam na parterze,ale chętnie zamieniłabym się na mieszkanie na wyższym piętrze. Nawet jeśli w bloku nie byłoby windy:D (albo raczej w kamienicy,jeśli już się rozmarzyłam..)
    Zimno za oknem, a mnie naszła ochota na lody z Kazimierza!
    O Zakrzówku dużo słyszałam. Z tego co pamiętam na jego dnie są wraki jakiś aut. Fiata?Nysy? :)
    Dziwnym trafem jakoś szybciej wychodzi mi organizacja zagranicznych wycieczek.
    Chociaż po latach przerwy odwiedziłam gliwicką palmiarnie ;)

    ReplyDelete
  5. Jesli mogę zapytać-jak doszłaś do tak dobrej znajomości języka angielskiego? Czy Ty i Lee mówicie jeszcze w jakichś językach oprócz angielskiego i polskiego?

    Olga

    ReplyDelete
  6. Maddie: Wikipedia podpowiada, że na dnie Zakrzówka można znaleźć "dużego fiata, autobus, furgonetkę, łodzie oraz dawną przebieralnię robotników".
    Gliwicką palmiarnię? Naprawdę? Przez trzy miesiące próbowałam wyciągnąć do niej Lee i mi się nie udało. To zaraz, skąd Ty jesteś? Bo mieszkasz nadal w Anglii, prawda?

    Olga: Uczyłam się w szkole i w szkołach językowych. Nauka w szkole była stratą czasu, bo w 'moich czasach', zaraz po zniesieniu obowiązkowego rosyjskiego, nauczycieli angielskiego było mało i przeważnie niewiele sami potrafili. W szkołach językowych było lepiej, wiadomo. Ale tak naprawdę to języka nauczył mnie skok na głęboką wodę, kiedy po studiach przeprowadziłam się do Stanów.
    Uczyłam się niemieckiego i czeskiego, ale do pierwszego nie miałam serca, a do drugiego zapału. Od przyszłego tygodnia zaczynam naukę hiszpańskiego od podstaw.
    Lee dobrze mówi po arabsku, coraz lepiej po polsku, liznął w szkole trochę francuskiego.

    ReplyDelete
  7. W tym roku byłam w Anglii na 2miesiące.Pewnie dlatego myślisz,że nadal tam mieszkam:) Do Polski wróciłam półtora roku temu i zaczęłam studia w Katowicach(średnio trafiony pomysł :P). A jestem z Rudy Śląskiej.
    A co do nauki języków..
    Gdzie Lee uczył się arabskiego?Opanowanie tego języka,to dla mnie zupełna abstrakcja:)
    Skąd się wziął pomysł nauki hiszpańskiego?czy to wpływ ostatnich podróży?:)
    Ja jestem na siebie strasznie zła,że zupełnie olewam angielski i czeski. A wiadomo,że z czasem cała wiedza się gdzieś ulatnia ;-)

    ReplyDelete
  8. Ha! To teraz ciekawa jestem co studiujesz, że masz czeski!
    Teraz wszystko jasne. Czy byłaś może w Krakowie w zeszły weekend? Chciałam wcześniej zapytać, ale nie chciałam żebyś pomyślała: 'zwariowała, przecież wie, że jestem w Anglii' ;-)
    Lee nauczył się arabskiego w DLI (Defense Language Institute) w Kalifornii. A hiszpańskiego chcę sie uczyć od lat, ale jakoś nigdy nie potrafiłam się zmobilizować, chociaż w Stanach jest o kontakt z tym językiem bardzo łatwo.

    ReplyDelete
  9. czeski,to raczej 'hobby'.Miałam okazje mieszkać z Czechami,więc chcąc nie chcąc języka się 'nauczyłam'.Staram się go szlifować,ale ostatnio trudno mi znaleźć na to czas..
    Studiuje socjologie reklamy i komunikacji społecznej.Brzmi może ciekawie,ale męczą nas suchą teorią i ogólnie nie jestem zadowolona..

    I chyba mam sobowtóra,bo w Krakowie nie byłam :)

    ReplyDelete
  10. Bardzo podobaja mi sie zdjecia z Zakrzowka. Cholera 5 lat studiowalam w Krakowie i ani razu tam nie bylam!!!
    W okolicach jest ciekawy budynek projektu Dariusza Kozlowskiego-zakon, tylko nie pamietam jaki...bardzo majestatyczna rzecz.
    No i ja tez chce sie uczyc hiszpanskiego- mialam sie zapisac na kurs juz w listopadzie, niestety cos innego mi wypadlo i kurs znowu musi zaczekac.
    Pewnie zaczne od stycznia.

    ReplyDelete
  11. Maddie: Dopiero teraz mi się przypomniało, że już Cię kiedyś o ten czeski męczyłam. Chyba przy okazji Twoich zdjęć z Pragi.
    Brzmi faktycznie fajnie, szkoda że nie jest!
    Masz faktycznie sobowtóra :-)

    Marta: Dzięki! Będę musiała się wybrać zobaczyć ten budynek. Brzmi ciekawie!

    ReplyDelete
  12. Jak miło:)właśnie się zastanawiałam czy to twój "hand mejd" bo nie pisałaś a ja też nie zapytałam;)dobra robota!ja zrobiłam wczoraj kolczyki z filcu:)Ściskam mocno!
    Sabina

    ReplyDelete
  13. A jak to się stało,że postanowiłaś zamieszkać w Stanach? ;)

    Hendmejd fajny ;) czy to podobizna koleżanki-solenizantki?

    Pzdr
    Pat.

    ReplyDelete
  14. Sabka: Mój, mój. No skąd wytrzasnęłabym takie nieudolne dzieło? Ciekawa jestem kolczyków! Kiedy w końcu zawitasz u nas?

    Pat: O rany, w żadnym wypadku podobizna! Moja przyjaciółka jest piękna.
    A z tymi Stanami było tak, że po trzecim roku studiów wyjechałam na Work & Travel, zachłysnęłam się niezależnością, wróciłam na rok skończyć studia i ponownie wyjechałam (na ten sam program). I już zostałam. Nie wiem czy o taką ogólną odpowiedź Ci chodziło, jeśli interesują Cię jakieś konkretne informacje, to daj znać. Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  15. Jak dla mnie ta kobietka(bo to kobieta tak?) na tej okładce jest urocza ;)
    A co do drugiego-to tak chyba o taką odpowiedź mi chodziło a jeszcze nasuwa mi się pytanie,czy po ponownym wyjechaniu na Work&Travel dostałaś już pozwolenie na pobyt,czy korzystałaś z wizy studenckiej abo może coś całkiem innego?

    Pzdr
    Pat.

    ReplyDelete
  16. Niestety, nie jest tak łatwo. Teoretycznie możliwa jest zmiana wizy J1 na inną (więcej informacji tutaj: http://www.prawoimigracyjneusa.com/wiza_j.htm ), ale ja do sprawy podeszłam bardzo lekkodusznie i po prostu zostałam w Stanach bez papierów. Nie polecam, trzeba mieć silne nerwy ;-) Dopiero kilka lat temu sprawy się wyprostowały, bo jako żona obywatela mogłam się starać o status rezydenta.
    Powinnam jeszcze dodać, że nie polecam programu Work & Travel, bo jest zwykłą ściemą. W dodatku ściemą kosztowną!

    ReplyDelete
  17. Dziękuje za odpowiedź :)
    Naprawdę nie warto na Work&Travel?
    Pat.

    ReplyDelete
  18. Powiem tak: jakiś sposób na wyjazd to jest. Ale z mojego doświadczenia wynika, że tak naprawdę nie można liczyć na nic. Podczas mojego pierwszego wyjazdu okazało się, że 'zaklepana' dla nas praca jest ściemą. Nasz domniemany pracodawca nawet nie wiedział, że przyjeżdżamy! Pracy i mieszkania musieliśmy szukać na własną rękę już na miejscu, co nie tylko jest niezwykle stresujące, ale również kosztowne (gdzieś na czas poszukiwań musisz się zatrzymać!). Poza tym, nie ma co się oszukiwać, teraz ze znalezieniem pracy byłoby trudniej, bo jest jej mniej!
    Może się też zdażyć tak, że wylądujesz (to agencja wybiera gdzie jedziesz, twoje preferencje rzadko są honorowane) w jakimś odciętym od świata miejscu (odległości w Stanach, nawet w miastach są ogromne, każdy ma samochód, więc transport publiczny nie wszędzie jest) i ani nic nie zobaczysz, ani nigdzie się nie wyrwiesz, ani nie będziesz mieć szansy na znalezienie dodatkowej/innej pracy.
    Więc jeśli jesteś odważna, samodzielna i znasz dobrze język, to jedź, najlepiej z kimś, albo jeszcze lepiej w małej zgranej grupie (tańsze mieszkanie, wsparcie, a na koniec można tanio wynająć razem samochód i pozwiedzać! :-)

    ReplyDelete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?