Our Boston pad, due to its size also dubbed the Glorified Broom Closet, had many other flaws as well: high rent, a 1st floor location, no balcony, a linoleum kitchen floor, an awfully loud entrance door right beneath our bedroom, no dogs allowed, windows overlooking trashcans, and even an aggressive nut job temporarily camping out in the basement. But we still loved living in it. | Nasze bostońskie mieszkanie, z racji swojego rozmiaru nazywane Gloryfikowanym Schowkiem na Miotły, miało również wiele innych wad: wysoka cena, parter, brak balkonu, linoleum w kuchni, potwornie głośne drzwi wejściowe tuż pod naszą sypialnią, zakaz wstępu psom, widok na śmietnik, a nawet agresywny wariat mieszkający chwilowo w piwnicy. A mimo to mieszkało nam się tam świetnie. |
The list on the blackboard reminded us about eating/drinking/popping healthy things, but one day a part of the list disappeared in lieu of the wanted notice, which still makes me crack up: "WANTED for guacamole theft and general douchebaggery." | Lista na tablicy przypominała nam o jedzeniu/piciu/zażywaniu różnych zdrowych rzeczy, ale pewnego dnia część listy niespodziewanie zniknęła na rzecz listu gończego, który nadal wywołuje u mnie głupawkę: "POSZUKIWANA za kradzież guacamole i ogólne draństwo." |
My bedroom office. I get wild satisfaction when I partake in serious talks while bouncing on a balance ball in my jammies. |
Biuro w sypialni. Mam dziką satysfakcję kiedy uczestniczę w ważnych rozmowach odbijając się w piżamie na piłce do ćwiczeń. |
Glorified Broom Closet, we'll miss thou!!
Gloryifkowany Schowku na Miotły, będziemy za Tobą tęsknić!!
Piękne, żaden tam schowek! Jakie czajnik, i stolik, i komoda! Łączę się z Tobą jako posiadaczka również niewielkiego mieszkania, ale bez widoku na śmietnik, za to na kapliczkę. z Maryjką, taką głęboko warszawską.
ReplyDeleteJak na wysokość czynszu i amerykańskie standardy, to jednak schowek. Zaraz po tym, jak się wprowadziliśmy, w środku nocy zaczął wyć czujnik tlenku, przyjechali strażacy w pełnym rynsztunku, w pięciu krokach przeszli przez całe mieszkanie i stanęli skonsternowani: "A gdzie reszta mieszkania?"
DeleteCzuję się usprawiedliwiona, wygląda na to, że gorzką czeko zajadam ze względów zdrowotnych ;)
ReplyDeleteNo raczej! I czerwone wino przecież też! A piwo dobre na nerki :)
DeleteA mnie urzekł Red Lebel na blacie- i jestem w domu ;)
ReplyDeleteAno, u nas przeważnie znajdzie się butelka szkockiej, czerwone wino i jakieś piwo. Starość jest ekonomiczna - coraz wolniej wypijamy zapasy ;)
DeleteNatrafiłam na Tego bloga przypadkiem buszując dzisiaj w sieci... Będę szczera: nigdy żaden blog tak bardzo mnie nie zachwycił! Spędziłam dużą część wolnej niedzieli na oglądaniu Waszych zdjęć i czytaniu postów.
ReplyDeleteNa pewno będę odwiedzać Was często czekając na kolejne cuda i odkrycia oraz zdjęcia dnia codziennego.
Polskie, śląskie pozdrowienia!
And best wishes!
Marta.
Marta, wielkie dzięki za tak miłe słowa! Pozdrawiam również!
Delete