W naszą ostatnią niedzielę w Krakowie wybraliśmy się w końcu do Lasu Wolskiego. I odkryliśmy, że Las Wolski jest fajny, zwłaszcza jeśli ominie się okolice zoo w zamkniętymi oczami i zatkanymi uszami. Potem jest cisza, droga przez las, co jakiś czas pojawia się polanka, a na niej błogo wygrzewający się emeryci w majtkach, a potem znowu las. Na końcu drogi jest Klasztor Kamedułów, który otwiera swe podwoje dla niegodnych niewiast tylko kilka dni w roku, ale akurat tego dnia jest właśnie jeden z tych dni. Na klasztornym murze obrazek objawiony, pięknie sobie miejsce wybrał. A potem zwiedzanie mnisich włości w przyzwoitym długim rękawie, choć upał trzydziestostopniowy. I jeszcze siku w drewnianym wychodku, taki wychodek to zawsze atrakcja. Później droga powrotna przez las, znowu polanki, emeryci jakby bardziej czerwoni, i jeszcze kawałek, aż na Kopiec Piłsudskiego. Na liście kopców został nam jeszcze Kopiec Wandy. No i (nie uwierzycie) Lee nadal nie był jeszcze w Mariackim, który nazywamy pieszczotliwie "Mariaczim", od przejęzyczenia Thoma. Kiedy to było!
A jeśli jesteście ciekawi jak się ma nasza afrykańska przygoda, zanim zacznę więcej o niej pisać na blogu (od wpisu w dzienniku i zdjęcia na karcie pamięci do blogowego posta jest długa droga, a dnie spędzam na pielgrzymowaniu w błocie między lotniskiem a biurem linii lotniczych i z powrotem) to powiem Wam, że kiepsko się ma. Bagażu nadal niet, mamy za to ulewy, czarne dziurki w nosie, płuca pełne spalin, gęby spalone słońcem (filtr został w bagażu), ślady pchlej uczty na ciele, żołądki wypchane indżerą (ona jedyna trzyma mnie przy życiu), a Lee ma nowe etiopskie majtki marki Fukoub. W piątek opuszczamy Addis, z bagażem czy bez bagażu.
Update:
Bagaż przyleciał dziś rano z Kairu, po ośmiu dniach rozłąki. Powitanie było łzawe. Jutro rano ruszamy na północ!
Update:
Bagaż przyleciał dziś rano z Kairu, po ośmiu dniach rozłąki. Powitanie było łzawe. Jutro rano ruszamy na północ!
o cholera, współczuję strasznie! To podcina skrzydła na wyprawie.. mam nadzieję, że jednak się bagaż odnajdzie! I pozwoli cieszyć się wyjazdem..
ReplyDeleteByłam tam. Ominęłam ZOO i się mi podobało )
ReplyDeleteMam nadzieje, że bagaż się znajdzie, a jak nie, to że chociaż jakieś dobre odszkodowanie wam dadzą...
ReplyDeleteKopce są świetne. Zaliczyłam wszystkie, a będąc na Kraku byłam świadkiem oświadczyn we mgle... i szkoda, że nie zmienili wszystkich 4 w wielkie piersi. Cycaty Kraków, to by była atrakcja :)
Śliczne WC ;) Powodzenia w Afryce!
ReplyDeleteoj...mam nadzije ze sie znajdzie! Trzymam kciuki!
ReplyDeleteZamiast majtek kupujcie filtr! Bez tych pierwszych da się żyć ;))) Najlepszego i powodzenia!
ReplyDeleteDzięki! Nieopisany bagaż pasujący do opisu naszego został znaleziony w Kairze 3 dni temu, ale linie nadal nie pofatygowały się żeby go wysłać do Addis. Historia naszych interakcji z błaznami z Egypt Air jest tak długa i barwna, że nie mieści się w głowie. NIGDY więcej. Choćby dawali za darmo.
ReplyDeleteSake: Standardowo odszkodowanie wynosi $300. Kpiny. Sam plecak kosztował $450 (od razu mówię, że nie kupiłam, dostałam w prezencie, wariactwo tyle kasy na plecak wydać), a gdzie namiot, śpiwór, buty, ciuchy, kosmetyki. Ech.
Katarzynka: Oj, nie tak łatwo! W ogóle z kosmetykami tutaj cienko. Twarz myję chusteczkami do pupy plus krem Nivea. Z plusów odkryliśmy jabłkową pastę do zębów i... to chyba koniec plusów. Wczoraj pani konsul w amerykańskiej ambasadzie dała nam kosmetyki dla więźniów. Słowo daję, sama nie wymyśliłabym takich historii :)
Hahaha, wesoło tam macie :) Wrócicie z buźkami jak pupcie niemowlaków! A to jest taka specjalna linii - więzienna?! "Prison SPA dla cery wrażliwej" :)) Trzymajcie się i mam nadzieję, że będziecie wszystko miło wspominać!
Delete"prison spa" mnie "zabiło" :D
DeleteNo niemalże! Amerykański więzień od ambasady dostaje serię kosmetyków Clinique: m.in. piankę do mycia twarzy, peeling i perfumowany balsam. Nieźle, co :)
DeleteGosia,trzymam kciuki za odnalezienie bagażu,fatalna sprawa!ściskam mocno!
ReplyDeleteSabina
Dzięki, Sabka. Uściski dla całej trójki!
DeleteJa tez przesyłam pozytywne myśli i zawrócę głowę św Antoniemu od zgub wszelkich - Wasze rzeczy muszą się znaleźć!
ReplyDeleteI znalazły się! Św. Antoni słucha lepiej niż Allah ;)
Deletewiedziałam:) no to teraz przyjemności na dalsza podróż !
DeleteCieszę się razem z Wami z odnalezionej zguby :D Wyobrażam sobie waszą radość! Mam nadzieję, że dalsza podróż będzie już bez takich niespodzianek.
ReplyDeleteMiejsce na zdjęciach przypomina mi jedno w Warszawie, w podobnym,ale mniejszym lesie.. ale nazwa wypadła mi z głowy :)