Thursday, April 19, 2012

The messed up formatting and the lack of Polish letters is sponsored by my netbook. I swear one day I will use it as a hammer.


We introduced Adam to the world of Krakow milky bars. Lee
and I set a record eating potato pancakes 4 days in a row.

Wprowadzilismy Adama w swiat
krakowskich barow mlecznych. Ustanowilismy z Lee rekord, jedzac placki przez
cztery dni pod rzad.


The forecasts were not very optimistic, so we decided to make the best
out of the good weather we had left.
We rented
bikes and set off to Tyniec.

Prognozy nie byly optymistyczne, wiec postanowilismy jak
najlepiej wykorzystac ladna pogode jaka nam pozostala.
Wypozyczylismy rowery i ruszylismy do Tynca.



I'd heard stories of people getting lost on their way there but
always thought it was silly - you just follow the river all the way there!
Of course, we got lost.

Slyszalam, ze po drodze latwo sie zgubic, ale zawsze
myslalam: "Eee, zadna to filozofia, jedzie sie po prostu wzdluz
rzeki!"
Oczywiscie, ze sie
zgubilismy.

Which worked out nicely, as this is how we discovered an
exotic (or at least unusual) animal farm.

Ale wyszlo nam to na dobre, bo tym sposobem odkrylismy
zagrode z egzotycznymi (albo przynajmniej z niecodziennymi) zwierzetami.


I know, I know, me in a picture (well, kinda). I let Lee
hold my camera while I was playing with a not-so-exotic dog that was my
favorite animal there. Well, the miniature horse was pretty rockin' too,
especially when it was running around full speed on its short legs.


Wiem, wiem, sensacja, ze ja na zdjeciu (no powiedzmy).
Oddalam aparat w rece Lee, zeby moc sie pobawic z psem, ktory okazal sie jednak
najfajniejszym zwierzakiem z calej ferajny. No, miniaturowy kon tez byl niezly,
zwlaszcza jak latal jak szalony na tych swoich krotkich nozkach.






I'd heard good things about the monastery restaurant but
I did not expect it to be THIS good. The menu is very short (and that's how I
like them!), and includes basic dishes, but they are so good! We tried krokiety(which are crepes stuffed, breaded and fried) and golabki (stuffed cabbage rolls) in wild mushroom
sauce. To make things better, they serve beers from monk run breweries and
wines from, you guessed it, monk run wineries. We were happy. Good thing that
the restaurant is in the cellar, so we had no idea it started raining outside.
It would have probably spoiled the mood. When we were done, it was POURING. I
wrapped the camera in two plastic bags and by the time we got back to the city,
it was the only dry thing we had. But hey, at least we managed not to get lost
this time!



O klasztornej restauracji slyszalam przychylne opinie,
ale nie spodziewalam sie, ze bedzie az tak dobra. Menu jest bardzo male (takie
lubie!), skladaja sie na nie dosc podstawowe potrawy, ale sa przepyszne!
Zamowilismy jarskie krokiety i golabki w sosie borowikowym.
Zeby bylo jeszcze lepiej, mozna tam wypic piwo warzone przez mnichow i wino
pedzone... zgadliscie, rowniez przez mnichow. Oj, bylismy szczesliwi. Cale
szczescie, ze restauracja jest w podziemiach, bo nawet sie nie zorientowalismy,
ze zaczelo podac. Pewnie troche zepsuloby nam to humor. Kiedy wyszlismy, lalo
na potege. Zapakowalam aparat z dwie reklamowki i kiedy dojechalismy do miasta,
byl on jedyna sucha rzecza w naszym posiadaniu.
Ale przynajmniej udalo nam sie tym razem nie zgubic!

Zapiekanki!


As Adam's only pair of pants was wet and muddy, we headed
to Frania, a lovely bar/laundymat, to wash
and dry some clothes and warm up over a steaming mug of mulled wine.



Jedyna para spodni jaka Adam mial ze soba byla przemoczona
i ublocona, wiec udalismy sie do Frani - swietnej pralni polaczonej z barem,
zeby wyprac i wysuszyc ciuchy, i rozgrzac sie przy kubku grzanego wina.


14 comments:

  1. Masz fajne życie kochana :)

    Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  2. Bary mleczne w Krakowie są wspaniałe !!! ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak! Zwlaszcza nasze najnowsze odkrycie: Targowy!

      Delete
  3. a zapiekanki z Krakowskiego Kazimierza są nie do przebicia. Zwłaszcza o 3-4rano jak się wraca do domu...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Popisowe krakowskie 'drunk food'!

      Delete
    2. Mnie już zapiekanki nie smakują, nawet te z Kazimierza nie zachwycają. Tak mi się smak od dzieciństwa zmienił. ;)

      Delete
  4. Najlepsze zapiekanki i tak są na Placu Bieńczyckim w Nowej Hucie. Polecam z sałatką i majonezem mmmmmmmmm

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bylismy tam ostatnio, szkoda ze nie wiedzielismy. Sprobujemy nastepnym razem. Dzieki za polecenie!

      Delete
  5. Ojej jaka wyprawa! Też tak chcę. Powiedz mi proszę dojechać do tego klasztoru?

    ReplyDelete
  6. Juz mialam sie zaczac rozpisywac, ale na szczescie znalazlam to: http://www.rowerem-przez-krakow.pl/trasa-rowerowa-krakow-tyniec.html A zeby trafic do zwierzakow, trzeba skrecic w droge wychodzaca na wal, w pierwszym domu na tej drodze jest duzy napis 'Wulkanizacja". Kawalek trzeba przejechac.

    ReplyDelete
  7. skąd ja znam te placki ziemniaczane z pieczarkami! :) zapewniają powrót myślami parę lat wstecz, ale nie można powiedzieć, że nie są smaczne.
    strasznie mi się podoba to zdjęcie z siodełkiem i drogą..
    Jeśli chodzi o rowery, to właśnie dostałam mój wymarzony koszyk wiklinowy w kolorze r-e-t-r-o :D i cieszę się jak dziecko, chociaż rower w tym roku jeszcze nie wyszedł z piwnicy. Ale już niedługo!
    pozdrawiam.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też mam taki koszyk na moim Bikey! Niestety nie lubi kierownicy i woli siedzieć na bagażniku. Mmm, tęsknię za rowerowymi wyprawami na targ!

      Delete

Tyler: Can I ask your name?
Ally: Anonymous.
Tyler: Anonymous? Is that Greek?